Już o godz. 20. Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński znajdą się w krzyżowym ogniu pytań trzech dziennikarek: Moniki Olejnik z TVN24, Joanny Lichockiej z TVP i Magdaleny Sakowskiej z Polsatu. Kandydaci, zgodnie ze scenariuszem, nie będą mieli możliwości przepytania siebie nawzajem. Sztab PO twierdzi, że domagał się tego sztab PiS, a ten odpowiada, że było to żądanie konkurencji.
Losowanie zdecydowało, że Jarosław Kaczyński wypowie się jako pierwszy i pierwszy będzie też odpowiadał na pytania. Bronisław Komorowski podsumuje debatę. Rozpocznie się ona punktualnie o godz. 20. i potrwa około godziny, a transmitować ją będzie na żywo TVN24 i tvn24.pl .
Pytania do kandydatów zostały podzielone na trzy bloki tematyczne dotyczące spraw społecznych, gospodarki i polityki zagranicznej. Każda z dziennikarek zada jedno pytanie w każdej z grup, czyli w sumie kandydaci odpowiedzą na dziewięć pytań.
Uzgodnienia szczegółów debaty między sztabami Komorowskiego i Kaczyńskiego trwały cały tydzień. Z wypowiedzi członków sztabów obu kandydatów wynikało, że pod koniec spotkania kandydaci będą mogli wzajemnie zadać sobie pytania. Ostatecznie jednak do takiej konfrontacji nie dojdzie. Dlaczego? Tu wersje obu sztabów się różnią.
Wzajemnych pytań nie będzie
Według szefa sztabu Komorowskiego Sławomira Nowaka, na środowym spotkaniu ze sztabem Kaczyńskiego, politycy PO zaproponowali, aby podczas niedzielnej debaty kandydaci zadawali sobie pytania. - Wtedy Adam Bielan powiedział, że nie chce takich pytań, my powiedzieliśmy: OK. Z takim rozstrzygnięciem się rozstaliśmy - relacjonował polityk Platformy w sobotę w TVN24.
Adam Bielan pamięta to inaczej. - Możemy tylko apelować do sztabu wyborczego, żeby wywarł presję na Sławomira Nowaka, żeby ten zgodził się na to, aby Bronisław Komorowski zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań Jarosława Kaczyńskiego - stwierdził.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP