- Prof. Gliński nie miał farta od momentu, gdy został zapowiedziany na premiera. Kiedy prowadził konferencję to albo papież zrezygnował, albo działo się coś innego ważniejszego. A dziś prezes po prostu przykrył go iPadem - powiedział Paweł Olszewski w "Faktach po Faktach" w TVN24. - Sądząc po nietęgiej minie pana premiera i totalnym zaskoczeniu konkurentów politycznych - warto było - przekonywał Joachim Brudziński z PiS.
Klub PiS chciał, by w debacie nad wnioskiem o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu Donalda Tuska głos zabrał kandydat na premiera PiS prof. Gliński. Według marszałek Kopacz nie pozwalał na to regulamin Sejmu. Prezes Jarosław Kaczyński odtworzył więc wystąpienie profesora z tabletu.
Oryginalny pomysł przewodniczącego klubu PiS spotkał się z rozbawieniem zgromadzonych w Sejmie posłów. Jednak Joachim Brudziński z PiS cały zabieg uważa za udany. - Sądząc po nietęgiej minie pana premiera i totalnym zaskoczeniem konkurentów politycznych - warto było - mówi o "wystąpieniu" prof. Gińskiego.
- iPad czy tablet jest elementem pracy każdego parlamentarzysty (...) Jarosław Kaczyński jest posłem na Sejm i również korzysta z tego instrumentu, który daje współczesna technika - dodał.
Olszewski: Żal mi Glińskiego
Paweł Olszewski z PO przyznał, że jest mu po prostu "żal prof. Glińskiego". - Nie miał farta od momentu, gdy został zapowiedziany na premiera. Kiedy prowadził konferencję to albo papież zrezygnował, albo działo się coś innego ważniejszego. Jakoś nie mógł się przebić do opinii publicznej. A dziś prezes po prostu przykrył go iPadem - ocenił.
- Jest to przykre, że profesor, człowiek z dorobkiem naukowym na szali położył to, by uczestniczyć w tanim teatrze wyreżyserowanym przez nie najlepszego reżysera, jakim jest Jarosław Kaczyński - mówił w "Faktach po Faktach" poseł PO.
Napieralski: Debata żartów i kpin
Z kolei Grzegorz Napieralski z SLD zasugerował, że czwartkowa prezentacja prezesa PiS była mało autentyczna. - Wiemy, jak wcześniej Jarosław Kaczyński określał internautów i jaki miał stosunek do nowych technologii - przypomniał.
Dodał, że wiele osób wciąż wątpi, by "Kaczyński swobodnie poruszał się i korzystał z internetu". - Wywołało to bardziej debatę żartów i kpin, niż poważna o tym, co się w polskiej polityce dzieje. A szkoda, bo warto byłoby porozmawiać o czymś więcej, niż tylko o tabletach - skwitował.
Jego zdaniem obrazek, który przewinął się przez wszystkie serwisy informacyjne pokazujący Jarosława Kaczyńskiego trzymającego w rękach tablet z prof. Glińskim, ujawnia "prawdziwe intencje PiS". - To nie Gliński tylko Kaczyński jest liderem tego całego przedsięwzięcia. Być może, gdyby to Jarosław Kaczyński był kandydatem na premiera, bez tej zasłony dymnej, to ta debata przebiegłaby tak jak powinna - powiedział Napieralski.
- Tuskowi nie należy się wotum zaufania, ale nie należy się ono również PiS-owi - twierdzi poseł SLD.
Bez zgody na przemawianie
Joachim Brudziński postawił pytanie, czy rzeczywiście "warto było tak naginać prawo i regulamin Sejmu, by wykluczyć z dyskusji o polityce osobę dziś umocowaną w Konstytucji". - Taką osobą jest (prof. Gliński) od momentu złożenia na ręce pani marszałek, przez wymaganą konstytucyjnie liczbę posłów, wniosku o wotum nieufności - twierdzi Brudziński.
Z takim stwierdzeniem nie zgodził się Paweł Olszewski, który twierdzi, że "na takie wystąpienie nie pozwala prawo i regulamin Sejmu". - Kandydat na premiera rządu technicznego w myśl regulaminu nie może przemawiać. Prof. Gliński miał konferencje prasowe w salach sejmowych, odbywał w nich różnego rodzaju panele eksperckie i paraeksperckie - zauważył.
Sejmowy spektakl
Grzegorz Napieralski stwierdził, że mimo wystawienia na premiera prof. Glińskiego, to w rzeczywistości "osobą nominowaną przez PiS zawsze będzie Jarosław Kaczyński".
- Tutaj pojawił się taki fałsz, a PO jest bardzo na rękę taka kłótnia. Co powie PiS, co powie PO; Tusk prowokuje Kaczyńskiego, który na początku się nie daje, ale inni pozwalają się sprowokować. Trwa wojna między prawicowymi formacjami, a nie dyskutujemy o poważnych rzeczach - ocenił Napieralski.
- Trzeba takie wnioski składać, gdy faktycznie coś złego się dzieje w państwie (...) Dziś to jest spektakl, a nie ważne wydarzenie - stwierdził.
Z Napieralskim zgodził się Olszewski, który wniosek o wotum nieufności nazwał "obłudnym i fałszywym". - Wszyscy wiemy, jaką żądzą władzy opętany jest Kaczyński. Wszyscy doskonale wiedzą, że gdyby PiS wygrało wybory, to Jarosław Kaczyński nie dopuściłby nikogo innego do stanowiska premiera - tylko i wyłącznie on - przewiduje polityk.
Brudziński sprawę jutrzejszego głosowania nad wotum nieufności dla rządu widzi jasno: "to będzie sprawdzian dla opozycji". - Albo jesteście w opozycji, albo jesteście pomocnikami Tuska" - zapowiedział.
Złe rządy
W uzasadnieniu wniosku o wotum nieufności PiS podkreśla, że powodem jego złożenia jest zdecydowanie negatywna ocena pracy Rady Ministrów kierowanej przez Donalda Tuska. Według PiS dalsze trwanie obecnego gabinetu szkodzi Polsce.
Z arytmetyki sejmowej wynika, że nie ma raczej szans, by wniosek uzyskał poparcie. Przeciw będą PO i PSL; SP wstrzyma się od głosu; RP nie weźmie udziału w głosowaniu, SLD zastanawia się, czy głosować przeciw, czy wstrzymać się od głosu. Zgodnie z art. 158. konstytucji Sejm wyraża Radzie Ministrów wotum nieufności większością ustawowej liczby posłów (231 głosów).
Głosowanie nad wnioskiem - w piątek.
Autor: zś/iga / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24