To nękanie, w dodatku za pomocą podstępu - mówią uczestniczki Strajku Kobiet, a mówią tak o działaniu wymiaru sprawiedliwości. Chodzi o wezwania wysyłane do organizatorek lokalnych protestów - w tym do najmłodszych. Jest wśród nich licealistka. Kara to nawet osiem lat więzienia. Materiał magazynu "Polska i Świat".
- Osoby protestujące są zastraszane i tego nie da się ukryć – mówi 18-letnia Laura Kwoczała, która wraz z dwoma innymi kobietami zeznawała na komendzie w sprawie organizacji Strajku Kobiet w Oleśnicy. Kobiety nie czują się winne. - Nie uważamy, żeby prawo zostało naruszone w ten sposób. Dbałyśmy o bezpieczeństwo wszystkich uczestniczek i uczestników – podkreśla Laura Kwoczała.
Organizatorki protestu zostały wezwane w charakterze świadka, ale w sprawie, która dotyczy przestępstwa - to spowodowanie zagrożenia epidemicznego, za co grozi do ośmiu lat więzienia. - Do tej pory bardzo często nam wręczano zarzuty z Kodeksu wykroczeń, a teraz już sięgają po Kodeks karny. Już od razu jadą z grubej rury – ocenia Klementyna Suchanow z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
Kobiety z Oleśnicy wspiera Agnieszka Holland. - Szczególnie jest to moim zdaniem obrzydliwe, jeżeli się atakuje osoby, które nie mają możliwości obrony, szczególnie w mniejszych miejscowościach, gdzie tego typu protesty wymagają szczególnej odwagi, gdzie szczególnie łatwo jest znaleźć się w sytuacji osamotnienia – mówi. Reżyserka jest wśród ponad 130 osób, które podpisały się pod apelem Zielonych "Stop Represji i Zastraszaniu" - to apel do policjantów, prokuratorów i sędziów.
- To nie jest tylko wylegitymowanie przez policję, mandat. To jest odpowiedzialność karna – zwraca uwagę Małgorzata Tracz z Zielonych. To też kolejna sytuacja, po 17-latku w Warszawie i 14-latku z Krapkowic, w której osoby młode mają do czynienia z policją w związku ze Strajkiem Kobiet. - Dla mnie jest to nieetyczne, że trzy młode dziewczyny z małej miejscowości, które walczą o swoje prawa, które tak jak Laura mają przed sobą maturę, są wzywane na policję i mam nadzieję że nie, ale być może będą oskarżone o bardzo poważne zarzuty – dodaje Małgorzata Tracz.
Prawo i Sprawiedliwość tłumaczy, że wszyscy są równi wobec prawa. - Skala ich protestów jest tak duża, że wydaje mi się, że policja postępuje niezwykle łagodnie – mówi Piotr Kaleta z Prawa i Sprawiedliwości. - Do końca nie jestem pewien, czy tak powinno być, bo abstrahując od wieku uczestników, tylko trzeba stanowczo podchodzić do chuligańskich wybryków, które mają miejsce na tak zwanych strajkach kobiet – dodaje.
"To my za tym stoimy, a do nas nie przyszli"
Ogólnopolski Strajk Kobiet uważa, że osoby młode z małych miejscowości przesłuchiwane są nieprzypadkowo. - My mamy po 40 lat i nas nikt nie wzywa. Przecież wszyscy wiedzą, cała Polska wie, że to my za tym stoimy, a do nas nie przyszli – mówi Klementyna Suchanow.
Kobiety z Oleśnicy dostały od Ogólnopolskiego Strajku Kobiet wsparcie prawnika. Odmówiły składania wyjaśnień w obawie przed ewentualnym późniejszym postawieniem im zarzutów. Tego prokuratura zrobić nie może, ale może co innego – adwokat Aleksandra Kutyma zwraca uwagę, że "organ zyskuje wiedzę, którą potem może wykorzystać wobec osób trzecich". Prokurata Rejonowa w Oleśnicy na razie nie zabiera głosu.
Sylwia Piestrzyńska
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock