To były najdroższe wybory w historii, ale takich problemów z liczeniem głosów jeszcze nie było. Wciąż nie znamy ostatecznych wyników i ... nie wiadomo - kiedy je poznamy, bo Państwowa Komisja Wyborcza ma duży problem. Zawiódł nowy systemem informatyczny, więc będzie liczenie ... ręczne. Kontrolę zapowiada już NIK, bo pytanie jest nie tylko o to - dlaczego w tak ważnym dniu system nie zadziałał, jak powinien, ale też - kto za to odpowiada. Czy to tylko awaria czy już kompromitacja? Materiał magazynu "Czarno na Białym".
Problemy rozpoczęły się w niedzielę późnym wieczorem, gdy w komisjach policzono głosy i próbowano je przesłać do PKW. System zaczął się zawieszać, awarię udało się usunąć, ale wtedy pojawiła się kolejna przeszkoda - przestała działać opcja drukowania protokołów, co uniemożliwiło zakończenie procesu liczenia głosów.
W poniedziałek popołudniu uruchomiono system alternatywny. Przewodniczący PKW - Stefan Jaworski - poinformował jednocześnie, że jeśli usterki nie da się naprawić, komisje przejdą do ręcznego liczenia głosów. Oficjalnych wyników wciąż brak.
Zabrakło testowania i planu B
Wybory samorządowe są najtrudniejszymi do przeprowadzenia. Do wyborów parlamentarnych nawet nie ma co ich porównywać. Tymczasem Państwowa Komisja Wyborcza w ostatnich miesiącach dopiero testowała nowy system informatyczny.
- To zadanie porównywane z operacją militarną. Tam naprawdę wszystko musi być sprawdzone trzy razy. Muszą powstać tzw. systemy dublujące uruchamiane na wszelki wypadek. Zabrakło i testowania, i planu B. Wszystko zostało zrobione w sposób - delikatnie mówiąc - amatorski - uważa Konstanty Młynarczyk z miesięcznika CHP.
Unieważniony przetarg
Analizując to, co działo się w ostatnich miesiącach, taka sytuacja nie jest zaskoczeniem. Wystarczy prześledzić, jak się przygotowano do elekcji.
Przetarg na Platformę Wyborczą 2.0 ogłoszono rok temu. Trzeba go było jednak unieważnić, bo był niezgodny z ustawą o zamówieniach publicznych. Dopiero w tym roku zaczęto więc organizować przetargi na poszczególne zadania, bo całościowej obsługi informatycznej wyborów nikt nie chciał się podjąć, ze względu na brak czasu. Do realizacji najważniejszego zadania przystąpiła firma istniejąca od pięciu lat. Na stworzenie i uruchomienie systemu miała trzy miesiące, czyli tyle, ile powinny trwać same testy. - Komuś zabrakło wyobraźni, że coś może pójść nie tak - twierdzi Młynarczyk.
Potrzeba roku
Specjaliści podają, że potrzeba przynajmniej roku, aby wyeliminować wszystkie ryzyka w tak dużym projekcie. - Nie spodziewaliśmy się wystąpienia tak dużych problemów, które dotyczyły rzeczy związanych z wydrukiem. Spodziewaliśmy się bardziej problemów w zakresie spływu protokołów - bronił się w poniedziałek Maciej Cetler, wiceprezes firmy Nabino.
Tegoroczne wybory samorządowe są najdroższymi w historii. W sumie wydano na nie 291 mln zł. Wydatki przeznaczone na system informatyczny wyniosły 5 mln.
Autor: TG//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24