Oficer wywiadu PRL Edward Kotowski oskarżył o pomówienie ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Duchowny zarzucił Kotowskiemu zbieranie dokumentów przydatnych do zamachu na Jana Pawła II. Ksiądz odpiera zarzuty i zapowiada, że ujawni w sądzie nowe dokumenty na temat sprawy.
Czwartkowe tzw. posiedzenie pojednawcze w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa nie przyniosło rezultatu. Jak ustaliła PAP w źródłach sądowych Kotowski chciał, aby w zamian za wycofanie aktu oskarżenia ksiądz przeprosił go w mediach i zapłacił mu 50 tys. zł zadośćuczynienia. Adwokatka nieobecnego w sądzie księdza odrzuciła takie warunki. Wobec tego sąd wyznaczył na 1 grudnia początek procesu, w którym ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu grozi do roku więzienia.
Możliwe konsekwencje
W styczniu 2009 r. w wywiadzie dla gazety "Polska The Times" ksiądz powiedział, że ppłk Kotowski, jako oficer wywiadu PRL o pseudonimie "Pietro" miał w Watykanie prowadzić agenta o kryptonimie "Prorok" i uczestniczyć w ten sposób w zbieraniu informacji z życia osobistego papieża, które mogły posłużyć zorganizowaniu zamachu na Jana-Pawła II. Kotowski zaprzecza temu, podkreślając, że to nie on prowadził tego agenta, a ustalenia badaczy nie wskazują, by "Prorok" miał przekazywać informacje, które mogłyby być przydatne do ewentualnego zamachu.
- Obciążanie mnie przypisywanymi informacjami jest pozbawione jakichkolwiek podstaw i stanowi wielkie nadużycie, nie tylko moralne, ale także wyczerpuje znamiona i zakres przestępstwa określonego w art. 212 par. 2 Kodeksu karnego - oświadczył Kotowski. Według tego artykułu (trwa kampania społeczna o jego wykreślenie jako godzącego w wolność słowa) za pomówienie w mediach o działanie mogące poniżyć kogoś w opinii publicznej grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo do roku więzienia.
To tylko pomówienia?
Będący już na emeryturze Kotowski, powiedział dziennikarzom w sądzie, że w latach 1979-1983 pracował w misji dyplomatycznej PRL przy Watykanie i jednocześnie był oficerem wywiadu, a "role te uzupełniały się". Dodał, że działał na rzecz "zdecydowanego polepszenia" stosunków państwo-Kościół. Zaprzeczył, by służby PRL miały jakikolwiek związek z zamachem na placu św. Piotra w maju 1981 r. Przyznał, że był już przesłuchiwany w śledztwie IPN w sprawie zamachu na Jana Pawła II (śledztwo trwające od 2006 r. ma się zakończyć umorzeniem).
Zapytany, czemu wytoczył księdzu proces karny, a nie cywilny, Kotowski odparł, że proces karny jest szybszy. Podkreślił, że został pomówiony niesłusznie i z konsekwencjami, bo były już pogróżki pod jego adresem. Zwrócił uwagę, że wcześniej bez skutku występował do księdza, by odwołał swe słowa. - Wtedy by nie było tego procesu - dodał.
Odpiera zarzuty i oskarża
- Uważam, że pan Kotowski prowadził szkodliwą działalność wobec Kościoła i zamierzam to wykazać na procesie - powiedział z kolei ks. Isakowicz-Zaleski. Dodał, że na procesie ustosunkuje się do zarzutów i będzie ujawniał dokumenty, "które dotyczą także pana Kotowskiego".
Dodał, że chciał ugody, ale pojednanie na warunkach Kotowskiego jest niemożliwe. - Nie zgadzam się z jego zarzutami, a ponadto nie mam 50 tys. zł i nie zamierzam wspierać budżetu pana Kotowskiego - oświadczył. Dodał, że w tego typu sprawach powinno się stosować proces cywilny, a nie karny. Art. 212 kk ksiądz uznał za służący "kneblowaniu wolności słowa".
Ks. Isakowicz-Zaleski to były kapelan nowohuckiej "Solidarności", zwolennik lustracji w Kościele. Autor głośnej książki "Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24