Wojskowa Prokuratura Okręgowa zdecydowała o przekazaniu do krakowskiej prokuratury cywilnej sprawy upublicznienia nagrania "czarnych skrzynek" TU-154 przez Instytut Ekspertyz Sądowych. Śledczy z Krakowa będą mieli teraz miesiąc na sprawdzenie, czy Instytut mógł złamać prawo prezentując ministrowi sprawiedliwości fragmenty zapisane przez rejestratory samolotu. Dyrektor Instytutu na razie nie musi się martwić o swoje stanowisko.
Płk Rzepa podkreślił, że Instytut nie uzgadniał z ministrem sprawiedliwości, co będzie odsłuchiwał. Podkreślił, że wśród materiałów, które puszczono Krzysztofowi Kwiatkowskiemu był zapis z czarnej skrzynki prezydenckiego TU-154 a nie materiał poglądowy. Dlatego właśnie WPO prześle sprawę prokuraturze cywilnej, która jest właściwa do prowadzenia postępowania wyjaśniającego w tej sprawie.
- W toku podjętych czynności ustalono, iż treść i zakres odsłuchiwanego materiału nie była uzgadniana z Ministrem Sprawiedliwości i innymi gośćmi uczestniczącymi w prezentacji - dodał płk Rzepa. Podkreślił także, że "zachodzi konieczność zajęcia stanowiska procesowego w niniejszej sprawie".
- To Prokuratura Okręgowa w Krakowie oceni materiał i wyda stosowną decyzję - zaznaczył rzecznik Naczelnego Prokuratora Wojskowego (może to być albo decyzja o odmowie albo wszczęciu formalnego śledztwa). Jak tłumaczył, nie jest to formalne zawiadomienie o przestępstwie, lecz "wyłączenie materiałów ze śledztwa, które się toczy w prokuraturze wojskowej i przekazanie ich prokuraturze w Krakowie".
Cywilni pracują
O sprawdzenie, czy naruszony został art. 241 KK (paragraf 1.: "Kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.") wojskowi prokuratorzy zwracali się do tej pory kilkakrotnie. Tak było m.in. po ujawnieniu fragmentów zeznań Wiktora Ryżenki, kontrolera lotów smoleńskiego lotniska, przez "Rzeczpospolitą" i Artura Wosztyla, pilota samolotu Jak-40, przez portal gazeta.pl.
Zawiadomienie cywilnych prokuratorów o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na bezprawnym ujawnieniu materiałów śledztwa, WPO zapowiedziała także po opublikowaniu przez nas protokołów z przesłuchania Jarosława Kaczyńskiego.
Minister odsłuchiwał
Działanie wojskowej prokuratury ma związek z piątkową wizytą ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego w krakowskim Instytucie.
W obecności dziennikarzy zaprezentowano mu wówczas nagranie z "czarnych skrzynek" TU-154. Jedynym dysponentem tego zapisu jest jednak Wojskowa Prokuratura Okręgowa, która prowadzi smoleńskie śledztwo. Na odsłuchanie tego materiału minister musiał mieć zgodę prokuratorów. A nie miał. - Jestem szczerze zaskoczony całą tą sytuacją. Mam informację, że prokuratura żadnej osobie postronnej - a taką w tym przypadku jest minister Kwiatkowski - nie wydawała zgody na odsłuch - komentował wówczas w rozmowie z tvn24.pl kapitan Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Sam szef resortu sprawiedliwości tłumaczył w piątek, że zaprezentowany mu materiał był "tylko materiałem poglądowym". Ale w poniedziałek, po spotkaniu z kierownik Instytutu, rzecznik ministra Joanna Dębek przekazała nam, że jego stanowisko się zmieniło. - Minister nie miał świadomości, że odsłuchuje inny niż tylko poglądowy materiał - usłyszeliśmy.
Dyrektor może pracować spokojnie
Dziś rzecznik Krzysztofa Kwiatkowskiego powtórzyła tvn24.pl, że minister "wyjaśnił sobie z kierownik Marią Kałą [szefową Instytutu - red.] całą sytuację". Na pytanie, czy po decyzji wojskowych prokuratorów, możliwe jest na przykład zawieszenie jej w swoich obowiązkach, usłyszeliśmy, że "nic się nie zmieniło". - Minister, a także wiele innych osób, był jak najlepszego zdania o pracy pani dyrektor i całego Instytutu. Tak jest nadal - powiedziała nam Dębek.
Czy ewentualna decyzja cywilnych prokuratorów o wszczęciu śledztwa mogłaby tym zdaniem zachwiać? - Nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość - ucięła rzecznik.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 (fot: Fotorzepa)