Przyczyną jesteśmy my, nasze postępowanie, nasze działanie - mówił w "Tak jest" ekolog profesor Piotr Skubała z Uniwersytetu Śląskiego, odnosząc się do kryzysu ekologicznego na Odrze. Ocenił, że regeneracja rzeki, "to będzie proces niewątpliwie długi". Posłanka Małgorzata Tracz z Partii Zieloni opowiadała o tym, jak wyglądały reakcje na jej działania, kiedy już na początku sierpnia alarmowała o stanie Odry.
Posłanka Małgorzata Tracz z Partii Zieloni oraz ekolog, akarolog, popularyzator nauki profesor Piotr Skubała z Uniwersytetu Śląskiego rozmawiali w środę w "Tak jest" w TVN24 o kryzysie ekologicznym na Odrze.
- Ja bym postawił pytanie, czy myśmy mogli przewiedzieć, że taka katastrofa nastąpi? Stawiam tezę, że tak - przyznał ekolog. Jak mówił, "eksploatujemy rzeki w sposób bardzo intensywny - szczególnie Odrę, Wisłę chcemy eksploatować - betonujemy, pozbawiamy roślinności, pozwalamy na wpuszczanie opadów, ścieków, robimy wszystko, żeby temperatura globalna na ziemi wzrastała, robimy wszystko, żeby susza była coraz bardziej dotkliwa i dłuższa". - I doczekaliśmy się takiej tragedii - podsumował.
- Tego typu tragedie na mniejszą skalę zdarzały się już wcześniej. Również w naszym kraju, w różnych rzekach. Teraz być może różne czynniki się skumulowały, ale przyczyna jest w nas - przekonywał. Według niego "przyczyną jesteśmy my, nasze postępowanie, nasze działanie".
Profesor Skubała: zrobiliśmy bombę ekologiczną z opóźnionym zapłonem
Profesor Skubała pytany, czy w ogóle jest możliwe, żeby Odra się zregenerowała, a jeśli tak, to kiedy, wskazywał, że "przyroda sobie nie z takimi problemami radziła, jak nasze antropogeniczne działania". - Tak że życie się niewątpliwie odrodzi. Jak długo? Kilka, kilkanaście, mówi się, kilkadziesiąt lat. Wszystko zależy od przyczyny - wyjaśniał.
- Jeżeli to była rtęć, prawdopodobnie nie i na szczęście nie, to te konsekwencje mogłyby być poważniejsze. Ale być może jakieś substancje uwolniły się z osadów dennych. My tego nie wiemy i trudno mówić, jak długi to będzie proces. Ale niewątpliwie długi - podkreślił ekspert. - Zwracamy uwagę na ryby, ale pamiętajmy: prawdopodobnie też bezkręgowce wymarły. W tej chwili zrobiliśmy ogromną bombę ekologiczną z opóźnionym zapłonem - mówił. Jak dodał, to bomba z "martwej materii organicznej, która albo tam zalega, albo spływa do Bałtyku".
Zdaniem prof. Skubały "cenne jest to, że wiemy dokładnie, jaki był stan Odry bezpośrednio przed katastrofą". - Moi koledzy z uniwersytetu to też badali. Tylko, żeby decydenci zechcieli skorzystać z tej wiedzy naukowej. Jak wiemy, z tym często jest problem - mówił dalej.
Dodał, że jeżeli ta wiedza "nie jest po myśli decydentów, to często nie korzystają". - Ja tego osobiście doświadczam w temacie Puszczy Białowieskiej czy lasów. Tutaj środowisko naukowe doświadcza takich opinii, sugestii, że my się nie znamy. Może się mylę, może w tym wypadku głos naukowców zostanie posłuchany. Oby tak było - powiedział.
Wskazywał też, że "szukamy w tej chwili przyczyn naturalnych tej tragedii, a trudno mówić, żeby to była przyczyna naturalna". - Niewątpliwie my to spowodowaliśmy tę gigantyczną katastrofę - podkreślił.
Tracz: działania nie zostały wykonane
Posłanka Małgorzata Tracz, która już na początku sierpnia interweniowała w sprawie śniętych ryb w Odrze, opowiadała o tym, jak reagowano na jej sygnały. - Odpowiedzi się pojawiły. Jako pierwszy odpowiedział RDOŚ (Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska - red.) już prawie tydzień temu, ale to było stwierdzenie, że to były gatunki chronione, wiec wszczynają postępowanie administracyjne - relacjonowała.
- Dosłownie niedawno dostałam odpowiedzi z WIOŚ-u (Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska - red.) oraz od wojewody (dolnośląskiego, Jarosława - red.) Obremskiego, którego też poinformowałam 3 sierpnia. Pan wojewoda tam powiela tezy, że mieli te sygnały i zadziałali prawidłowo - kontynuowała.
Jednak jej zdaniem "te działania nie zostały wykonane". - Nie został uruchomiony międzynarodowy plan awaryjny, plan alarmowy, wszystko to, do czego jesteśmy zobowiązani względem naszych sąsiadów - wskazywała. Zwróciła uwagę, że obowiązek taki wynika z członkostwa w Międzynarodowej Komisji Ochrony Odry przed Zanieczyszczeniem.
Źródło: TVN24