Od tygodnia w Szczecinie rozgrywa się dramat wynikający z braku tlenu, to jest reakcja wtórna, tak zwane wtórne zatrucie Odry, ono doprowadziło do gigantycznej katastrofy ekologicznej - powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego i prezes Związku Województw RP.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach: zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. W ubiegłym tygodniu minister klimatu i środowiska poinformowała, że Instytut Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie w próbkach wody z rzeki znalazł tak zwane złote algi, których zakwit może spowodować pojawienie się toksyn zabójczych dla ryb i małży.
W ostatnim czasie przez obfite ulewy Odra mocno przybrała. Woda zgarnia z dna resztki martwych ryb i innych organizmów. "Druga fala śmierci płynie Odrą do Szczecina" - napisała w piątek "Gazeta Wyborcza", dodając, że fala wezbraniowa stwarza poważne zagrożenie dla jeziora Dąbie w województwie zachodniopomorskim i Zalewu Szczecińskiego.
"Dramat wynikający z braku tlenu, to jest reakcja wtórna"
Gościem piątkowego wydania programu "Jeden na Jeden" w TVN24 był marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz.
- Należy się spodziewać tego, że zarówno na Dziewokliczu, bardzo popularnym kąpielisku w Szczecinie, jak i na kąpieliskach nad jeziorem Dąbie, nad Zalewem Szczecińskiem, te kąpieliska będą wciąż puste, wypożyczalnie sprzętu będą zamknięte, restauracje też w dużej części. Smutny obraz końcówki lata na Pomorzu Zachodnim - mówił Geblewicz.
- Od tygodnia tutaj w Szczecinie rozgrywa się dramat wynikający z braku tlenu, to jest reakcja wtórna, tak zwane wtórne zatrucie Odry, ono doprowadziło do gigantycznej katastrofy ekologicznej - powiedział gość TVN24. Zaznaczył, że łącznie na zachodniopomorskich wodach wyłowiono już 170 ton śniętych ryb. - A wciąż nie wiemy, jak wielkie straty są jeszcze pod wodą - dodał.
- Naukowcy szacują, że to, co wypłynęło, a więc to, co byliśmy w stanie odłowić, to zaledwie 10 procent tych ryb, które - niestety - ucierpiały w ciągu ostatnich dwóch tygodni tej największej katastrofy ekologicznej chyba we współczesnych dziejach w Polsce - stwierdził Geblewicz.
"Ryby się duszą"
Jak mówił gość TVN24, wygląda na to, że pierwotną przyczyną zatrucia Odry był "człowiek i zrzuty różnego rodzaju substancji o dużym stopniu zasolenia w górnym biegu rzeki", co - tłumaczył Geblewicz - "doprowadziło następnie do wtórnej reakcji biologicznej, która doprowadziła do rozwoju alg czy glonów, które były silnie toksyczne". - W związku z tym, czy to na odcinku lubuskim rzeki Odry, czy w górze rzeki, na naszym odcinku, te ryby padały właśnie z tych przyczyn - wyjaśnił.
Następną reakcją powiązaną z tym był - jak tłumaczył - "rozrost alg oraz duża ilość rozkładających się ryb, które z kolei wyssały cały tlen". - Od tygodnia mamy sytuację taką, że to właśnie brak tlenu powoduje, że ryby się duszą - podkreślił marszałek województwa zachodniopomorskiego.
Geblewicz ocenił, że "ostatnia doba to jest pewne uspokojenie, ale dalej nie możemy powiedzieć, że sytuacja jest opanowana, bo dalej nie wiemy, jak te reakcje wtórne będą oddziaływały zarówno na jezioro Dąbie, jak i Zalew Szczeciński". - Kiedy rozmawiam z samorządowcami czy zwykłymi mieszkańcami, wszyscy są zmartwieni i zaniepokojeni, bo nie wiemy, co kolejne dni, tygodnie, a być może nawet miesiące przyniosą - wskazał, dodając, że "straty już są widoczne", w szczególności dla osób mieszkających nad Zalewem Szczecińskim.
- Rybacy skarżą się, że nikt nawet tych zdrowych wyłowionych ryb nie chce od nich kupować, bo jednak z tyłu głowy każdy ma obawę dotyczącą potencjalnego skażenia, nawet gdy ono nie jest w żaden sposób potwierdzone, bo na razie badania wskazują, że Zalew Szczeciński jest czysty - powiedział samorządowiec.
Geblewicz: pomoc jest niewystarczająca
Rada Ministrów w środę w trybie obiegowym przyjęła projekt ustawy o szczególnym wsparciu podmiotów poszkodowanych w związku z sytuacją ekologiczną na Odrze. Poszkodowani przedsiębiorcy mają otrzymać świadczenie w wysokości ponad trzech tysięcy złotych na pracownika. Jednorazowe świadczenie będzie finansowane z Funduszu Pracy.
- Miejmy świadomość, że 3010 złotych to nie jest nawet równoważnik kosztów ponoszonych przez pracodawcę przy wypłacaniu minimalnego wynagrodzenia, bo te koszty to ponad 3600 złotych - zauważył gość "Jeden na Jeden". Jak dodał, "każdy przedsiębiorca, każda osoba, która zatrudniała pracowników, w chwili obecnej tak naprawdę z dnia na dzień została pozbawiona źródeł dochodu i musi do każdego pracownika jeszcze dokładać".
Jego zdaniem pomoc jednorazowa zaproponowana przez rząd jest "niewystarczająca". - Dobrze, że ona została uruchomiona. My, samorządowcy, apelowaliśmy o to, ale wiemy, że ona mogła być wyższa. Oczekujemy bardziej długofalowych rozwiązań, które będą przyjazne dla przedsiębiorców po to, aby oni mogli przetrwać. My nie wiemy, jak długo ta katastrofa potrwa - podkreślił Geblewicz.
- Musimy zewidencjonować wielkość strat, bo nie wiemy, jaka cześć biznesów będzie musiała zostać trwale zamknięta. Wciąż nie znamy ani przyczyn, ani skutków tej katastrofy, nie znamy zmian w ekosystemie. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy rybacy w górnym odcinku Odry będą w stanie wrócić na wodę, czy nie, bo nie wiadomo, czy będzie co tam łowić - mówił marszałek zachodnipomorski. Dodał, że być może będzie potrzebne także wsparcie na przebranżowienie.
Jak mówił, nie wiadomo też, kiedy wrócą turyści. - Na razie brzegi Zalewu Szczecińskiego są puste, nawet najbardziej znany turysta odwiedzający Zalew Szczeciński, pan prezes Kaczyński, chyba w tym roku odpuścił sobie wakacje nad zalewem i chyba odpoczywa gdzieś indziej, bo tutaj go nie widzieliśmy - powiedział Geblewicz.
Marszałek: wygląda na to, że nikomu nie zależy na ustaleniu winnych
Zdaniem marszałka województwa zachodniopomorskiego katastrofa na Odrze wydarzyła się, bo "mamy w Polsce kompletnie rozregulowany system zarządzania wodami, gdzie nie myśli się o wodzie, o rzece jako o przepięknym ekosystemie". - Podporządkowując przedsiębiorstwo Wody Polskie Ministerstwu Infrastruktury, cały nasz rząd nastawił myślenie o rzece jako o drodze, po której grzecznościowo mogą pływać ryby, a nie jako o wspaniałym ekosystemie, który musimy chronić. I to jest tak naprawdę pierwotna przyczyna - ocenił. - Potem mieliśmy do czynienia z zasoleniem tej wody, a dalej mieliśmy do czynienia z reakcją łańcuchową - stwierdził.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że "cały czas nie mamy żadnych opublikowanych przez służby państwowe badań pokazujących stan bieżący". - Ja nie dostaję raportów z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, jaki jest stan Odry. Najprościej jest wejść na stronę niemieckich służb ochrony środowiska, bo po stronie niemieckiej są zainstalowane stacje, które online podają na bieżąco wyniki podstawowych badań Odry. I na tych wskaźnikach widać, że na wysokości Frankfurtu od 7 sierpnia dzieją się rzeczy niebywałe - stwierdził Geblewicz. - Dlaczego takich stacji nie ma w Polsce? - zastanawiał się. Pytany, czy ma nadzieję, że dowiemy się, jakie były rzeczywiste przyczyny katastrofy ekologicznej na Odrze, odparł: - Patrząc na to, jak próbuje się machiną propagandową rozmywać temat tej katastrofy, mam duże obawy.
- I logika, i wszelkie ślady prowadzą do największych zakładów, firm Skarbu Państwa, które są zarządzane przez ludzi bardzo suto wynagradzanych. Wygląda na to, że nikomu nie zależy na tym, aby ustalić, kto, jaki zakład, w jakich ilościach i jakich stężeniach dokonywał zrzutów nie tylko w lipcu, ale i poprzednich miesiącach - powiedział gość TVN24.
Geblewicz o KPO: straciliśmy możliwość pozyskania ogromnej zaliczki
Marszałek był także o pytany o pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, które wciąż nie trafiły do Polski.
- KPO to pieniądze na wielką rewolucję, zieloną, cyfrową oraz zmierzającą do wzmocnienia naszej odporności, a więc pieniądze również na wzmocnienie naszej gospodarki i ochrony zdrowia - wyjaśnił.
Zapytany, co oznacza brak pieniędzy z KPO, odpowiedział, że "nie będzie inwestycji w termomodernizację, w efektywność energetyczną, w zieloną mobilność, w nowe szpitale, wreszcie nie będzie pieniędzy dla przedsiębiorców"
- Pamiętajmy, że już straciliśmy możliwość w ubiegłym roku pozyskania ogromnej zaliczki z KPO - przypomniał. - To jest kompletnie absurdalny upór, który sprawia, że wolimy się zadłużać zamiast skorzystać z pieniędzy, które są na wyciągnięcie ręki - stwierdził gość "Jeden na jeden".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24