W związku z katastrofą ekologiczną w Odrze posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zapowiedziała w sobotę we Wrocławiu, że jej ugrupowanie zwraca się do Najwyższej Izby Kontroli o przeprowadzenie kontroli doraźnych dotyczących działań Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego, Ministerstwa Klimatu i Środowiska oraz Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Zapowiedziała również złożenie wniosku o odwołanie wojewody dolnośląskiego Jarosława Obremskiego.
- Musimy wiedzieć, kto zawinił, jeśli chodzi o katastrofę ekologiczną, ale musimy także wiedzieć, kto zawinił, jeśli chodzi o katastrofę komunikacyjną - przekonywała posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Podczas konferencji prasowej we Wrocławiu posłanka zwracała uwagę, że Odra przeżywa właśnie największą od dekad katastrofę ekologiczną. - Staje się rzeką martwą, której przywrócenie do życia będzie wymagało wielu lat intensywnej pracy - mówiła dodając, że do dziś nie wiemy, jakie są przyczyny tej katastrofy.
Alert RCB po dwóch tygodniach "to jest pamiętnik"
Podkreślała, że sytuacja związana ze skażeniem Odry wymaga podjęcia pilnych działań, ale także skontrolowania "serii zaniechań, do której doszło od końca lipca, do pierwszych dni sierpnia". - Dlatego zwracamy się dzisiaj do Najwyższej Izby Kontroli o przeprowadzenie kontroli doraźnej dotyczącej działań Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego w sprawie katastrofy ekologicznej na Odrze, przeprowadzenia analogicznej kontroli doraźnej działań Ministerstwa Klimatu i Środowiska i przeprowadzenia takiej kontroli także w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa - poinformowała.
Jak zauważyła, od końca lipca do 12 sierpnia żaden mieszkaniec regionów nadodrzańskich nie otrzymał alertu RCB. Taki alert mieszkańcy województwa dolnośląskiego otrzymali dopiero w piątek wieczorem. W ocenie Dziemianowicz-Bąk, alert wysyłany po kilkunastu dniach "to nie jest alert, to jest pamiętnik". - To informowanie o tym, o czym wszyscy mieszkańcy, ci, którzy udawali się nad Odrę ze swoimi dziećmi, z psami, ci, którzy czerpali wodę z Odry na potrzeby rolnictwa, boleśnie się już zdążyli przekonać - dodała.
Lewica chce dymisji wojewody dolnośląskiego
Posłanka Lewicy zapowiedziała także złożenie wniosku o odwołanie wojewody dolnośląskiego Jarosława Obremskiego z jego funkcji. Jak mówiła, "od 3 do 10 sierpnia wojewoda nie podjął żadnych działań i nie ostrzegł mieszkańców".
- Nie może być tak, że premier Mateusz Morawiecki beztrosko staje na jednej, czy drugiej konferencji prasowej, rozkłada ręce i przyznaje, że zbyt późno dowiedział się o katastrofie na Odrze (…). Nie może tak być, że nie wyciąga się żadnych konsekwencji. Dymisja szefa Wód Polskich czy Głównego Inspektora Ochrony Środowiska to za mało. Czas pociągnąć do odpowiedzialności tych, którzy wiedzieli i nic nie zrobili - przekonywała Dziemianowicz-Bąk.
Dodała, że takich osób jest z pewnością więcej, a żeby przekonać się, jak długa jest ta lista potrzebne jest rzetelne śledztwo i rzetelna debata parlamentarna. Przypomniała, że klub Lewicy zwrócił się już z wnioskiem o zwołanie pilnego posiedzenia Sejmu jeszcze w sierpniu. - Nie ma dziś pilniejszej sprawy niż rzetelna debata i informacja premiera Mateusza Morawieckiego na temat katastrofy na Odrze - zaznaczyła.
"To jest wierzchołek góry lodowej"
Biolog, dr Robert Maślak z Uniwersytetu Wrocławskiego, członek Nowej Lewicy we Wrocławiu ocenił, że mamy dzisiaj dwie katastrofy - jedna to katastrofa ekologiczna na Odrze, druga to katastrofa informacyjna rządu. - W tej chwili właściwie mamy bardzo mało informacji pewnych, a te informacje, które są pewne niestety nie dobiegają z agend rządowych, ale od społeczeństwa obywatelskiego, które wzięło sprawy w swoje ręce - mówił.
Według jego wyliczeń, z Odry zebrano już co najmniej 20 tys. martwych ryb. - To znaczy, że mamy tych martwych ryb miliony, to jest wierzchołek góry lodowej, gdyż większości ryb nie widzimy, są one na dnie, a w tym środkowym biegu również ukryte w trzcinowiskach - powiedział. Dodał, że wbrew temu, co mówił były już Główny Inspektor Ochrony Środowiska sprawa nie dotyczy tylko ryb, bo - jak wskazał - są one tylko tym elementem ekosystemu, który widzimy.
Jak podkreślił, w sytuacji takiej katastrofy ekologicznej kluczowy jest element czasu. - Im wcześniej ją wykryjemy, tym łatwiej znajdziemy sprawcę i tym większe mamy możliwości przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się tej katastrofy, choćby poprzez spuszczenie wody ze zbiorników retencyjnych, które by rozrzedziły tę truciznę. Oczywiście w przypadku rtęci możemy dużo mniej. Łudzę się i wierzę, że to nie jest rtęć, bo jeśli tak by było, to mamy katastrofę, która po prostu będzie trwała dziesiątki lat - powiedział.
Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa przekazała w sobotę 13 sierpnia, że pierwsze wyniki toksykologiczne ryb z Odry przeprowadzone w ośrodku w Puławach nie wskazały obecności rtęci w ich organizmach.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24