Tak naprawdę nie prowadzimy stałego monitoringu rzek jak w innych krajach - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 profesor Robert Czerniawski, dyrektor Instytutu Biologii Uniwersytetu Szczecińskiego. Dodał, że w przypadku katastrofy ekologicznej w Odrze "musimy się borykać z niewiedzą i szukaniem czegoś, co już się dawno wydarzyło". Profesor Maciej Zalewski, dyrektor Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii PAN pod auspicjami UNESCO podkreślił, że "rzeka jest superorganizmem, ponieważ ma metabolizm tlenowy". - Bez ciągłego monitoringu, bez analizy dynamiki procesów w ciągu doby, w ciągu roku, trudno jest interweniować skutecznie - mówił.
Profesor Maciej Zalewski, dyrektor Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii PAN pod auspicjami UNESCO oraz profesor Robert Czerniawski, dyrektor Instytutu Biologii Uniwersytetu Szczecińskiego byli pytani w "Faktach po Faktach", dlaczego wciąż nie wiemy, jakie były przyczyny katastrofy ekologicznej na Odrze.
CZYTAJ WIĘCEJ: Co wiemy o katastrofie ekologicznej w Odrze
Profesor Zalewski ocenił, że monitoring rzek jest przestarzały. – W tej chwili postulaty jeśli chodzi o sposób, w jaki powinny być monitorowane rzeki i systemy ekologiczne są takie, że wszystko musi być zdigitalizowane. Systemy elektrod powinny na bieżąco mierzyć stan i identyfikować zagrożenia, bo wtedy można szybko podejmować działania – mówił.
Dodał, że "rzeka jest superorganizmem, ponieważ ma metabolizm tlenowy". – Dam przykład. W Lubrzance w ciągu dnia (…) jest 8 miligramów tlenu na litr, ale w nocy spada do 5. A przy 4 ryby się czują dyskomfortowo. Jeśli takie zmiany są w ciągu doby, to wiadomo, że jeżeli bierzemy próbki w ciągu dnia, to możemy stwierdzić supersaturację, bo to jest proces naturalny - powiedział Zalewski.
- Bez ciągłego monitoringu, bez analizy dynamiki procesów w ciągu doby, w ciągu roku, trudno jest interweniować skutecznie – dodał. Ocenił, że system monitoringu naszych rzek wymaga unowocześnienia.
Profesor Czerniawski: nie prowadzimy stałego monitoringu rzek jak w innych krajach
- Tak naprawdę my nie prowadzimy monitoringu, takiego stałego, jak wykonuje się to w innych krajach. Nam ramowa dyrektywa wodna nakazuje wręcz monitoring prowadzić. We Włoszech, Niemczech, w Hiszpanii taki monitoring zamontowany jest na stałe - powiedział profesor Czerniawski.
Dodał, że to nie są skomplikowane urządzenia. - To są sondy, które są dostępne na naszym rynku przynajmniej od 20 lat i one zdają egzamin. Na pewno nie stwierdzą nam konkretnych substancji, które powodują jakieś zagrożenie, ale na pewno zaalarmują nas o zmianie jakichś wskaźników, które na takie zagrożenie mogą reagować – dodał.
W jego ocenie, "gdybyśmy taki monitoring prowadzili, realizowali go ciągle i to nie tylko w interwałach dobowych, ale godzinnych na przykład, bo wystarczy opad deszczu albo spływ jakiejś substancji w określonym czasie, żeby te parametry zmienić, to wiedzielibyśmy dużo więcej i dużo wcześniej przede wszystkim". – W tym wypadku niestety musimy się borykać z niewiedzą i szukaniem czegoś, co już się dawno wydarzyło – zaznaczył.
- Moim zdaniem w tej chwili już jest za późno, żeby stwierdzi dokładnie, jaka substancja akurat wpłynęła na taki stan (Odry) – powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24