- To nie jest akcja, która ma wydźwięk proaborcyjny - mówiła w "Faktach po Faktach" o "Czarnym proteście" Maria Peszek. - Wydaje mi się, że tak naprawdę chodzi o to, że w drastyczny sposób zagrożona jest wolność człowieka - podkreśliła.
W zeszły piątek Sejm skierował do dalszych prac projekt komitetu "Stop aborcji" przewidujący bezwzględny zakaz przerywania ciąży. Jednocześnie odrzucono przygotowany przez komitet "Ratujmy kobiety" projekt zakładający liberalizację przepisów.
W sobotę przed Sejmem odbył się "Czarny protest", który był reakcją na te decyzje parlamentu.
W demonstracji brała udział m.in. Maria Peszek, która w "Faktach po Faktach" podkreślała, że w jej ocenie nie był to protest "za aborcją". - To nie jest akcja, która ma wydźwięk proaborcyjny. Wydaje mi się, że tak naprawdę chodzi o to, że w drastyczny sposób zagrożona jest wolność człowieka. Bo kobieta to też jest człowiek, chociaż niejednokrotnie w historii tych praw ludzkich odmawiano kobietom - mówiła.
- Dla mnie udział w tym, co się teraz dzieje, jest powiedzeniem, że wolność jest zagrożona. A wolność to jest dla mnie najważniejsza rzecz - zaznaczyła.
Artystka powiedziała, że sama nie przerwała nigdy ciąży. Jak jednak wspominała, pomogła bliskiej osobie, która zdecydowała się na aborcję. - Pomogłam to zorganizować, pomogłam wyjechać do obcego kraju, byłam z tą osobą przed, w trakcie i po tym doświadczeniu - mówiła.
- Bardzo wiele głosów jest takich, że to, co się teraz dzieje na ulicach, to rodzaj traumy czy wyrzutu sumienia, który kobiety odczuwają w związku z aborcją. Bardzo jasno chcę powiedzieć: ja nie mam wyrzutów sumienia. Co więcej, mam jakiś rodzaj dumy, że pomogłam osobie, która była cierpiąca, która była samotna i zrobiłabym dokładnie to samo raz jeszcze - zaznaczyła.
Aborcja legalna zawsze wtedy, gdy konieczna
Zdaniem Peszek aborcja powinna być "legalna, bezpieczna i dostępna zawsze wtedy, kiedy jest konieczna". - Dzielenie przypadków i uzależnianie decyzji od tego, czy aborcja zagraża życiu, czy jest po prostu decyzją kobiety (...) wprowadza pewien rodzaj stygmatu i dzielenia kobiet na takie, które mają większy powód do takiej decyzji i takie, które mają mniejszy powód. Jest w tym coś z gruntu niewłaściwego - oceniła.
- Jako kobieta odmawiam wyceniania mojej przydatności społecznej poprzez prokreację - mówiła.
- Uważam, że rozrodczość jest rzeczą, o której powinno się decydować we własnym sumieniu. Nie sądzę, że jestem gorszym człowiekiem czy gorszym obywatelem dlatego, że moją decyzją jest nieposiadanie dzieci - podkreśliła.
"Wielokrotnie zdarzało mi się czuć wykluczenie"
Piosenkarka zaznaczyła, że cała jej twórczość obraca się wokół prawa do inności. - Wielokrotnie zdarzało mi się czuć wykluczenie, które było spowodowane takimi a nie innymi wyborami życiowymi, które odbiegają od tych stereotypowo przyjętych za obowiązujące społecznie. Mówię tu o decyzji o nieposiadaniu dzieci, życiu w konkubinacie czy postrzeganiu patriotyzmu i naszej ojczyzny w dość specyficzny sposób - tłumaczyła.
- Wielokrotnie zdarzyło mi się odczuwać to wykluczenie, wielokrotnie zdarzyło mi się być przez to ośmieszoną, odczuwać pogardę - mówiła. - I ja rozumiem, co czują kobiety, którym zabrania się decydować o swoim ciele. Tak jak rozumiem, co czują mniejszości seksualne, kiedy w pogardliwy sposób się do nich odnosi - dodała.
Polska w zwrotnym punkcie
Peszek oceniła, że Polska znalazła się w zwrotnym punkcie. Jak jednak stwierdziła, "zwrotne punkty mają szanse dwoistych rozwiązań". - My, Polacy, potrafimy tak niezwykle i inspirująco umierać za wolność, potrafimy się jednoczyć w takich bardzo dramatycznych momentach. Wydaje mi się, że ten moment jest właśnie dramatyczny. I być może jest to szansa, żeby nauczyć się w tej wolności funkcjonować, czyli także o nią zawalczyć, kiedy trzeba - zaznaczyła.
- To, co mnie zachwyca w potwornych momentach, których doświadczamy teraz, to solidarność kobiet, której nigdy wcześniej nie doświadczyłam - stwierdziła.
Na poniedziałek zaplanowano Ogólnopolski Strajk Kobiet. Inicjatorzy wydarzenia apelują, by tego dnia Polki nie szły do pracy czy szkoły i w ten sposób zaprotestowały przeciwko ewentualnemu zaostrzeniu przepisów dotyczących aborcji.
Piosenkarka powiedziała, że zamierza wziąć udział w strajku. - Mam dość specyficzną sytuację, ponieważ jestem artystą, więc sama decyduje o moim czasie pracy - zastrzegła. - Zdaję sobie sprawę, że ta decyzja dla mnie jest zupełnie niewspółmierna w stosunku do kobiet, które pracują w innych miejscach. Mam zamiar udać się w jakieś miejsce, gdzie będą szły również inne kobiety i spędzić z nimi trochę czasu - dodała.
"Ojczyzna, która boli"
Zdaniem Peszek w Polsce zagrożone są obecnie podstawowe wartości obywatelskie. - Poza tym, jest taka eskalacja nienawiści, na którą jest przyzwolenie, ponieważ nic się z nią nie robi - mówiła. Jak sprecyzowała, chodzi np. o ataki o podłożu rasistowskim czy język pogardy wobec mniejszości seksualnych.
Jak zapewniła, nie zamierza w najbliższej przyszłości emigrować z Polski. - Pewnie, że takie myśli przychodzą do głowy - mówiła. - Na razie moją decyzją jest pozostanie w naszej ojczyźnie, która boli, ale też jest bardzo piękna i ludzie tutaj zachwycają. Jestem tu i pozostanę tak długo, jak to będzie możliwe - dodała.
Autor: kg/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24