Gaz łupkowy przeżywa szczyt popularności. Między innymi dzięki wpadce kandydata PO na prezydenta, Bronisława Komorowskiego, który przestrzegał przed "dewastacją obszarów krajobrazowych" w wyniku wydobycia gazu łupkowego. Od tego momentu w Polsce nie ma bardziej popularnego gazu. Przyjrzeliśmy się, na czym polega technologia jego wydobywania.
O gazie łupkowym zrobiło się nad Wisłą głośno po słownym lapsusie Bronisława Komorowskiego. W ostatnią środę podczas spotkania ze studentami London School of Economics przestrzegł przed zgubnym skutkiem wydobywania gazu łupkowego.
- Eksploatacja gazu łupkowego musiałaby oznaczać zastosowanie metod odkrywkowych jak w przypadku węgla brunatnego, a zatem byłaby to dewastacja obszarów krajobrazowych Polski – stwierdził.
Polski "Kuwejt"
Tę opinię zaliczono w poczet wpadek marszałka, bo - jak zgodnie podkreślają specjaliści - gazu łupkowego metodą odkrywkową się nie wydobywa. A jak się go wydobywa, można przekonać się, zaglądając pod Lębork. A dokładnie to miejscowości Łebień, nazywanej polskim "Kuwejtem". Tam znajdują się największe w Polsce złoża gazu łupkowego.
Tam przez kilka 1,5 miesiąca ma trwać pierwsze wiercenie, wyjątkowo w tej części Europy głębokie, bo wiertła mają sięgnąć na głębokość 3 kilometrów.
Plusy gazu
Gaz pobierać się będzie dzięki połączonym, 9-metrowym rurom, wprowadzonym w ziemię. Wiercenie będzie się odbywać ok. pięć metrów na godzinę. Co to za gaz?
- Dokładnie taki sam, jaki uzyskujemy ze złóż konwencjonalnych, tradycyjnych złóż gazu - mówi geolog Leszek Marynowski z Uniwersytetu Śląskiego. Różnica polega na sposobie wydobycia i jego kosztach. Gaz łupkowy dużo trudniej pozyskać z ziemi. Jest rozproszony w szczelinach wielu skał. Cały proces jest więc wyjątkowo skomplikowany.
- Zdecydowanie jest to droższe, bo sama ilość wierconych otworów powoduje generację dodatkowych kosztów - tłumaczy Stanisław Nagy z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Są jednak plusy takiego gazu. Po pierwsze złoża można eksploatować przez kilkadziesiąt lat, a mieszkańcy Łebienia zacierają ręce, bo liczą na nowe miejsca pracy i zyski z rozwoju lokalnego biznesu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24