Musimy walczyć, by historia się nie powtórzyła. Uczcijmy miliony, które tu zginęły. Pokonajmy strach przed nieznanym. Budujmy mosty. Więcej nas łączy niż dzieli – mówiła była więźniarka KL Auschwitz Anita Lasker-Wallfisch podczas obchodów 76. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. - Nasza obojętność rodzi najwięcej ofiar, a wśród nich - najsłabsze, najufniejsze i najbardziej niewinne - są zawsze dzieci – dodał dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr Cywiński.- Pamięć i prawda o Holokauście będą trwać wiecznie – podkreślił w przemówieniu prezydent Andrzej Duda.
W tym roku uroczystość z powodu COVID-19 odbyła się tylko w przestrzeni internetowej.
- Przyjechałam pod tę bramę pod koniec 1943 roku pozbawiona najmniejszych złudzeń. Wszyscy wiedzieli, co się tu działo. Miałam 18 lat i miałam spłonąć, zamienić się w dym – mówiła w środę była więźniarka KL Auschwitz Anita Lasker-Wallfisch podczas zorganizowanych online obchodów 76. rocznicy wyzwolenia tego niemieckiego obozu koncentracyjnego.
- To, że wciąż żyję, zawdzięczam absurdom tego życia. Wierzcie lub nie, ale w tym piekle była muzyka, a ponieważ umiałam grać na wiolonczeli, to mogę teraz dzielić się tu z wami moją historią – dodała.
Urodzona w rodzinie niemieckich Żydów Lasker-Wallfisch podkreśliła, że "przewidywana długość życia w Auschwitz dla tych, którzy nie poszli prosto do gazu, to były trzy miesiące". Ona spędziła tam rok.
Anita Lasker-Wallfisch urodziła się 17 lipca 1925 roku we Wrocławiu, który wówczas należał do Niemiec. Do Auschwitz trafiła w grudniu 1943 roku. Jesienią 1944 roku została przewieziona do obozu Bergen-Belsen. W nim doczekała wolności. - Jakimś cudem przeżyłam tam czas aż do wyzwolenia przez armię brytyjską – mówiła.
"Nie zawiedźcie nas"
Po wojnie wraz z siostrą dotarła do Anglii. - Byłyśmy na tyle naiwne, by myśleć, że opowiemy światu, co się działo, i że to będzie koniec tych bezcelowych morderstw, ksenofobii i antysemityzmu. Myliłyśmy się. Nikt nas o nic nie pytał. A teraz jesteśmy wręcz świadkami prób dyskredytowania tego, co działo się w takich miejscach, jak Auschwitz i wielu innych – podkreśliła.
Lasker-Wallfisch zaapelowała w swoim wystąpieniu do kolejnych pokoleń: "Nie zawiedźcie nas". Prosiła, by nie pozwolono na "zniekształcenie pamięci i jej zatrucie przez niecnych naukowców, którym przyświecają ksenofobia i antysemityzm". - Sami uczcie się historii tych, którzy zostali skazani na upokorzenie i wystawieni na krańcową próbę. To byli tylko zwykli ludzie. Istoty ludzkie. Zanim podzielono ich ze względu na ich narodowość czy wiarę. Zaprzeczając temu, co miało miejsce i trując się nienawiścią, mordujemy te ofiary po raz drugi – stwierdziła.
"Nigdy, nigdy, przenigdy nie zapominajmy!"
Była więźniarka Auschwitz podkreśliła, że wciąż należy walczyć, by historia się nie powtórzyła. - Uczcijmy te miliony, które tu zginęły. Pokonajmy strach przed nieznanym. Budujmy mosty, rozmawiajmy ze sobą, świętujmy naszą różnorodność, ponieważ tak naprawdę więcej nas łączy niż dzieli – wskazywała.
Podkreśliła zarazem, że dziś "stajemy przed nowym wyzwaniem braku poszanowania dla rasy, koloru skóry czy wyznania, a niewidzialny wróg, nieznany wirus, odbiera ludziom życie".
- Uczcijmy dziś tych, których tu zesłano i zamordowano. I nigdy, nigdy, przenigdy nie zapominajmy! – zakończyła.
CZYTAJ TAKŻE: Zdążyli zabić około 700 osób, potem uciekli. "Całe obejście było pokryte leżącymi ludźmi" >>>
"Cierpienie i śmierć ofiar były, są i pozostaną realne"
- 27 stycznia jest każdego roku Dniem Pamięci Ofiar Holokaustu. Dziś pamięć sześciu milionów wymordowanych Żydów czci cała społeczność międzynarodowa – przypomniał prezydent Andrzej Duda w swoim przemówieniu w ramach obchodów. Dodał, że "tego dnia, 76 lat temu, został wyzwolony obóz Auschwitz-Birkenau".
- Jest on najważniejszym symbolem Zagłady, bo był największą hitlerowską fabryką śmierci. Niemcy, na okupowanej przez nich polskiej ziemi, urządzili swój ludobójczy przemysł – podkreślił prezydent. Przypomniał, że "w Auschwitz-Birkenau, ginęli Żydzi, Polacy, Roma i Sinti, jeńcy z Armii Czerwonej".
- Z głębokim wzruszeniem i zadumą wspominam zeszłoroczne uroczystości w Miejscu Pamięci, na terenie Niemieckiego Nazistowskiego Obozu Koncentracyjnego i Zagłady, gdzie zebrali się wówczas ostatni Ocaleni i Świadkowie Holokaustu z całego świata – mówił.
Przemówienia Ocalałych. 75. rocznica wyzwolenia Auschwitz
Prezydent zwrócił uwagę, że "w tym roku obchody wyglądają inaczej". - To bezprecedensowa sytuacja, gdy pandemia koronawirusa uniemożliwia nam bezpośrednie spotkanie". - Ale jest to też ważny znak, który przypomina, że zawsze, bez względu na okoliczności musimy wypełniać powinność świadków pamięci i strażników prawdy o Holokauście – powiedział. Wskazał jednocześnie, że "tegoroczne uroczystości uświadamiają nam też z wyjątkową mocą znaczenie materialnych dowodów ludobójstwa i jego straszliwą realność".
- Zbrodnie popełnione w niemieckich obozach koncentracyjnych i zagłady były realne. Prawdziwi ludzie cierpieli tutaj niewyobrażalny, ale realny ból. I naprawdę umierali. I naprawdę byli mordowani. Cierpienie i śmierć ofiar były, są i pozostaną realne – podkreślił Duda.
"Nigdy więcej ludobójstwa, nienawiści i rasizmu"
Prezydent przyznał, że "naszą powinnością jest zachować wszelkie materialne dowody, pamiątki i znaki ich istnienia, życia i męczeństwa po to, żeby ludzkość nigdy o nich nie zapomniała". - Żeby nigdy nie zapomniano o tym, co wydarzyło się tu, w Auschwitz, i w innych miejscach niemieckich zbrodni – podkreślił.
Ocenił, że "władze Rzeczypospolitej wypełniają misję zachowania dowodów tej największej zbrodni w dziejach ludzkości". Zapewnił, że "kiedy minie zagrożenie śmiertelną chorobą, znów staniemy w Auschwitz-Birkenau, na ziemi przesyconej krwią ponad miliona ofiar".
Prezydent przyznał, że "to, co można tutaj zobaczyć, jest odpowiedzią na zapomnienie, na ułudę nierealności, na kłamstwo negacjonizmu". - Pamięć i prawda o Holokauście będą trwać wiecznie. My, współcześni, poniesiemy w przyszłość i przekażemy następnym pokoleniom przesłanie płynące z tego miejsca: nigdy więcej Auschwitz – powiedział. - Nigdy więcej ludobójstwa, nienawiści i rasizmu – podkreślił.
27 stycznia, w rocznicę wyzwolenia Auschwitz przypada - ustanowiony przez ONZ - Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu.
ZOBACZ TAKŻE: "Obóz". Rozmowy Magdy Łucyan >>>
W tym roku podczas rocznicowych uroczystości w sposób szczególny uwypuklone zostały losy dzieci. Niemcy deportowali ich do Auschwitz co najmniej 232 tysiące. Wśród nich było 216 tysięcy Żydów, 11 tysięcy Romów, 3 tysiące Polaków, ponad tysiąc Białorusinów oraz kilkuset Rosjan, Ukraińców i innych. W obozie zarejestrowano jako więźniów około 23 tysiące dzieci i młodocianych, z których w styczniu 1945 roku oswobodzono nieco ponad 700.
Śmierć w Auschwitz poniosło ponad 200 tysięcy dzieci, w większości były to dzieci żydowskie przywiezione z rodzinami na zagładę.
"Chciałam powiadomić mamę, zaczęłam wołać. Doskoczył do mnie żołnierz, uderzył bardzo silnie w twarz"
- Najgorsze były noce. Dzieci płakały, przez sen wołały mamę. Z czasem odgłosy ucichły, bo wiedziały, że nikt nie przyjdzie i im ręki na głowie nie położy. Umierały samotnie – mówiła była więźniarka KL Auschwitz Zdzisława Włodarczyk.
Zdzisława Włodarczyk urodziła się 21 sierpnia 1933 roku. Do KL Auschwitz deportowana została przez Niemców 12 sierpnia 1944 roku po wybuchu Powstania Warszawskiego. W styczniu 1945 roku miała niespełna 12 lat.
Była więźniarka mówiła na obchodach 76. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, że "dzieci się rodziły w obozie, ale nie dano im żyć, bo z miejsca były zabijane". - Nie miały imion i nie miały nawet numerów. Ile tych dzieci zginęło? Dlaczego? Czy byliśmy wrogami Trzeciej Rzeszy? Ludźmi, którzy też mieli rodzinę i dzieci – pytała.
Wspominała, że w połowie stycznia 1945 roku słychać było już zbliżający się front. - Niemcy niszczyli archiwa, niszczyli dokumenty, palili. Widzieliśmy to. Burzyli krematoria. Czekaliśmy na wolność. Czekaliśmy, że nas ktoś wyzwoli. Ale 17 stycznia po apelu wszyscy musieli czekać. Nie wolno było do baraku wejść, dali nam podwójną porcję chleba i czekaliśmy, aż w godzinach popołudniowych, gdy zmierzch się robił, wyprowadzono nas z obozu – mówiła.
Włodarczyk powiedziała, że w trakcie marszu, jeszcze na terenie obozu, jeden z więźniów funkcyjnych uznał, iż jej brat nie może iść, że musi zostać w obozie.
- Chciałam powiadomić mamę, zaczęłam wołać. Doskoczył do mnie żołnierz, uderzył mnie bardzo silnie w twarz, aż się okręciłam i kucnęłam, żeby mnie więcej nie bił. I tak automatycznie pozostawałam w tyle. Wtedy obojętne mi było, co się stanie. Wyskoczyłam z szeregu i pobiegłam do brata. Nie chciałam, żeby był sam. Zostaliśmy na terenie obozu. Została z nami taka starsza więźniarka, Białorusinka Janeczka. Ona się naszą grupą zaopiekowała. Już nie było tej kromki chleba – wspominała.
"Dzieci, co wy tu robicie?"
Starsi więźniowie, którzy pozostali w obozie, rozbijali obozowe magazyny. Brat Zdzisławy przyniósł trzy bochenki chleba. - Spaliśmy na nim. Chleb suchy, to żeśmy śnieg topili w piecu. (…) To był nasz posiłek. (…) 27 stycznia najpierw w białych kombinezonach biegli żołnierze. Ta nasza opiekunka, ona była sztubową, powiedziała, żebyśmy nie wychodzili, bo teraz jest front i może nas zabłąkana kula zabić. Przyszli żołnierze, taki wysoki oficer, w takiej czapie. Pamiętam jego słowa. Nie wiem, czy powiedział po polsku czy po rosyjsku, ale zrozumiale: "Dzieci, co wy tu robicie?". To było jego pytanie. Powiedział, że przyjdzie Czerwony Krzyż i się zaopiekuje nami, że jesteśmy wolne, tylko nie rozchodźmy się, bo możemy jeszcze zginąć – wspominała.
Była więźniarka mówiła, że po jakimś czasie przyniesiono kocioł zupy pomidorowej. Usłyszała jednak, że grupa kobiet, która też pozostała w obozie, idzie do domu. - Postanowiłam, że z bratem pójdziemy. Na wolność wyjść! Jak najszybciej! Nie być tutaj, bo nie wiadomo, co się stanie – relacjonowała.
- Następnego dnia z kawałkiem koca wyszliśmy. (…) Nie wiedziałam, w jakim kierunku. Szliśmy za tymi kobietami. Po drodze nas jakaś furmanka podwiozła, potem samochód ciężarowy z wojskiem wzięli i zabrali nas z drogi i zawieźli nas do Krakowa do Czerwonego Krzyża. Ale byliśmy na wolności – powiedziała.
Zdzisława Włodarczyk, kończąc swoje wystąpienie, zaapelowała, aby już nigdy więcej nie było wojen. - Teraz na całym świecie panuje epidemia koronawirusa. Czy to też nie jest wojna? Ludzie od siebie oddaleni, dzieci nie mogą z rówieśnikami się bawić, stają się nerwowe, też będą mieć urazy psychiczne. I też cierpienia są. I ludzie umierają samotnie. Dlaczego? Zabrakło czujności na świecie – zaznaczyła.
"Nasza obojętność rodzi najwięcej ofiar"
- Małe dzieci żydowskie i romskie. Dzieci polskie z Zamojszczyzny. Dzieci białoruskie spod Grodna. Dzieci przywożone z powstańczej Warszawy. W obozie dzieci się też rodziły. Zamiast przychodzić na świat z własnym życiem się tutaj rozmijały. Ponad 200 tysięcy dziecięcych ofiar. Kilka setek ocalałych dzieci – mówił dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr Cywiński podczas obchodów.
Podkreślił, że tak jak ofiarom nie można przywrócić życia, tak nic nie odda ocalałemu dziecku jego utraconego dzieciństwa.
- Patrząc w oczy najmłodszym ofiarom Auschwitz, nie można nie zadać pytania o nas samych, powojennych – powiedział. - Bo dzieci i dziś są mordowane, sprzedawane, wykorzystywane niewolniczo, głodne i głodzone, porzucane i osamotnione. Dlaczego więc czujemy się tak bardzo dalecy od czasów obozowych? Ludzie nigdy tak wiele nie mogli i nie potrafili, jak mogą i potrafią dziś. Tymczasem wszyscy bardziej dbamy o to, by samych siebie urządzić w swoim świecie, niż tworzyć świat lepszy dla dzieci i dla całej przyszłości – wskazywał.
Dyrektor Muzeum Auschwitz mówił, że chcemy, by dzieci szanowały innych ludzi, ale i pytał: czy my ich zdanie szanujemy? - Chcemy, by dzieci żyły w ufności, a czy potrafimy im zaufać? Chcemy, by dzieci zachowywały się odpowiedzialnie, ale czy ich problemów nie lekceważymy? Chcemy, by dzieci wzrastały w miłości, ale czy dajemy im odczuć, że je kochamy? – pytał. - Chcemy, by były zdolne do reakcji na zło, a sami, na ich oczach, niemalże nie robimy nic – podkreślał.
Cywiński zacytował słowa Janusza Korczaka, który ostrzegał: "Nie wolno zostawiać świata jakim jest". - Przyszłość nie jest tym, co nadejdzie kiedyś, później, sama z siebie. Ona już jest obecna, już żyje i się rozwija w naszych zamiarach, wyborach i w naszej obojętności. Gdzie dziś widać przyszłość lepiej, niż w naszej dzisiejszej bierności, niezdolności do reagowania, do niesienia pomocy? – powiedział.
Dyrektor Muzeum Auschwitz, kończąc wystąpienie, wskazał, że ludzie łudzą się, iż to wojny, katastrofy czy pandemie zmieniają świat. - Tymczasem to nasza obojętność rodzi najwięcej ofiar, a wśród nich - najsłabsze, najufniejsze i najbardziej niewinne - są zawsze dzieci – podkreślił.
Modlitwy na zakończenie uroczystości
Modlitwy za pomordowanych w Auschwitz, które odmówili duchowni: rabin i biskupi chrześcijańscy, były ostatnim akordem głównej ceremonii 76. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz.
Żydowską modlitwę za dusze zmarłych "El male rachamim" zmówił rabin Michael Schudrich. Słowa modlitwy "Wieczny odpoczynek" w intencji wszystkich ofiar odmówił biskup diecezji bielsko-żywieckiej Roman Pindel. Słowa żałobnej modlitwy "Boże duchów" wypowiedział biskup Atanazy z Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.
- Wspominamy tych, którzy na szczególnym miejscu kaźni bestialsko byli mordowani. Ufamy, że w Tobie, Bogu, znaleźli wybawienie z cierpienia i doświadczyli zwycięstwa życia nad śmiercią – modlił się biskup diecezji cieszyńskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego Adrian Korczago.
Po głównej ceremonii odbywa się jeszcze dyskusja online "Wpływ wojny i Holokaustu na kształtowanie się tożsamości dziecka". Wzięli w niej udział ocalona z Holokaustu Lea Balint, była więźniarka Auschwitz Janina Rekłajtis, a także prezes Kindertransport Association Melissa Hacker.
27 stycznia przypada Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu.
Obóz. Rozmowy Magdy Łucyan z byłymi więźniami KL Auschwitz-Birkenau
Źródło: PAP