To są sportowcy, zahartowani przez życie w Tajlandii i przez tę całą akcję - powiedział w TVN24 taternik i płetwonurek Krzysztof Starnawski. Dzielił się swymi przewidywaniami co do sposobów wyprowadzenia z tajlandzkiej jaskini chłopców i ich opiekuna.
- Teraz jest już pierwszy problem z głowy, bo się udało te dzieci odnaleźć żywe i to jest najważniejsze - podkreślił Krzysztof Starnawski.
- Natomiast bardzo trudne zadanie jest teraz przed ratownikami, przez najbliższe dni, tygodnie, a nie wiadomo, czy nie idzie tutaj gra w miesiące - dodał.
Jak wyprowadzić ludzi z jaskini
Ekspert podkreślił, że "woda cały czas zalewa jaskinie, cały czas są opady, pompy nie nadążają". - Więc jedyne rozwiązania, które obecnie są, to po pierwsze: zbudować obóz, w którym oni mogliby przetrwać dłuższy czas, dopóki woda nie opadnie. Ale niestety będzie to trwało aż do października, czyli parę miesięcy - zwrócił uwagę.
Innym wariantem pomocy, zdaniem Starnawskiego, jest "przewiercić się od góry i, tak jak górników, wydobyć ich szybem sztucznym". - I to jest możliwe, zwłaszcza że cały świat obecnie słyszał o tej akcji, myślę, że pieniądze się na to znajdą - zaznaczył.
Jako trzeci wymienił wariant "nurkowy".
- Po prostu trzeba ich nauczyć nurkować i wyciągnąć przez tę wodę, pod wodą - wyjaśnił. - I ja na ten plan najbardziej stawiam. Najbardziej realny w obecnym momencie - ocenił. Jak mówił, sam "jest już spakowany". - Bo też jestem na liście nurków, którzy w razie czego pojadą na tę akcję do Tajlandii - zdradził.
- Pamiętajmy, że to są sportowcy, zahartowani przez życie w Tajlandii, zahartowani przez tę całą akcję. Są w bardzo dobrej formie psychofizycznej jak na dziesięć dni spędzonych pod ziemią, bez świadomości, że ktoś ich szuka. Bez jedzenia - dodał.
Akcja poszukiwawcza
Zaginionych dwunastu chłopców z drużyny piłkarskiej i ich opiekuna - trenera, poszukiwali przez dziesięć dni tajlandzcy komandosi, ekipy ratownicze z USA, Wielkiej Brytanii, w akcję zaangażowanych było w sumie ponad tysiąc osób.
Młodzi piłkarze w wieku 11-16 lat i ich trener zaginęli 23 czerwca, gdy weszli do jaskini Tham Luang Nang Non w prowincji Chiang Rai w północnej części kraju. Kompleks jaskiń ciągnie się tam przez kilka kilometrów, przejścia są wąskie i często zalewa je woda. Zalała je także 23 czerwca, odcinając grupie drogę wyjścia. Jaskinie do dziś nie zostały w pełni zbadane.
Autor: JZ//rzw / Źródło: tvn24