Ustawa o IPN jest potrzebna, ale pamiętajmy, że może zostać jeszcze zmieniona w Senacie - podkreślał w niedzielę prezes IPN Jarosław Szarek. Później tego dnia rzeczniczka rządu stwierdziła, że kolejna nowelizacja nie jest w tym momencie przewidywana.
- Instytut Pamięci Narodowej od wielu lat zwraca uwagę na funkcjonujące w obiegu publicznym fałszywe słowa o "polskich obozach śmierci", czy o "polskich obozach koncentracyjnych". Tego rodzaju sformułowania są niedopuszczalne i przyjęta przez Sejm nowelizacja wynikała z dotychczasowej bierności państwa polskiego w tej sprawie. Przez dziesięciolecia niedostatecznie reagowano na przypisywanie Polakom lub polskiemu państwu odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką. Warto pamiętać, że naród polski był ofiarą tych zbrodni, a nie ich sprawcą - powiedział Szarek.
"O ewentualnej karze będzie decydował sąd"
Podkreślił też, że obecnie w wielu krajach na świecie, między innymi w USA lub we Francji, funkcjonują przekazy, także w szkołach, że to naród polski dopuścił się współudziału w zbrodniach popełnionych w czasie II wojny światowej. - Niedawno jeden z polskich uczniów francuskiej szkoły miał nieprzyjemności za zwrócenie uwagi na nieprawdziwą informację w podręczniku, że Polacy byli strażnikami w jednym z obozów zagłady. Takie przypadki są zgłaszane do Instytutu Pamięci Narodowej i to jest bardzo poważny problem. Byłem ostatnio w Stanach Zjednoczonych i na wielu spotkaniach, między innymi z organizacjami polonijnymi, poruszano ten problem i wzywano do większej aktywności Polski, by go rozwiązać - mówił Szarek.
Prezes IPN zwrócił uwagę, że proces legislacyjny dyskutowanej ustawy o Instytucie jeszcze się nie zakończył, ponieważ jej nowelizacja trafi najpierw do Senatu, a następnie do prezydenta. Później w niedzielę rzeczniczka rządu Joanna Kopcinska stwierdziła, że kolejna nowelizacja nie jest w tym momencie przewidywana.
"Wrażliwość Polaków"
Odnosząc się do krytyki ze strony Izraela części nowelizacji ustawy dotyczącej "polskich obozów śmierci" prezes IPN zaznaczył, że stanowisko strony izraelskiej "budzi niepokój". Dodał też, że Polska od około 250 lat ma "złe skojarzenia", jeśli chodzi o tak jawne próby wpływania ze strony zagranicznych placówek na jej wewnętrzne decyzje. - Polska jest suwerennym demokratycznym krajem - zaznaczył.
- Trzeba brać pod uwagę wrażliwość Polaków. To Polacy byli pierwszymi ofiarami napaści narodowosocjalistycznych Niemiec we wrześniu 1939 roku i niemieckiej polityki okupacyjnej. Wydano na nas wyrok śmierci, miliony osób w okupowanej Polsce przez ponad pięć lat były masowo i systematycznie eksterminowane. Poza stratami osobowymi były też ogromne zniszczenia polskich miast, doszczętnie zniszczono nam Warszawę, a po wojnie nasz kraj znalazł się w sowieckiej strefie wpływów i znowu miliony ludzi zostało skazanych na tułaczkę. To też jest konsekwencja 1 września 1939 roku - mówił prezes Instytutu.
Pytany o zbrodnie popełniane przez Polaków w czasie II wojny światowej między innymi na Żydach (na przykład poprzez działalność szmalcowników, którzy wydawali Żydów Niemcom) prezes IPN podkreślił, że "nikt nie neguje zachowań marginesu". - Taki zdemoralizowany margines pojawia się w każdym społeczeństwie, ale proszę pamiętać, że był on ścigany przez struktury Polskiego Państwa Podziemnego, które wykonywało wyroki śmieci za wydawanie Żydów - podkreślił Szarek.
Komunikat IPN
W niedzielę IPN wydał komunikat, w którym stwierdza, że nowelizacja ustawy o IPN dotycząca kar za "polskie obozy śmierci" nie ogranicza badań naukowych i wolności słowa. Instytut zapewnił w nim, że przepisy służą walce z zakłamywaniem historii i bezczeszczeniem pamięci o ofiarach. "Przez kilkadziesiąt ostatnich lat Polska była wielokrotnie szkalowana i ukazywana jako wspólnik Hitlera, dlatego obrona dobrego imienia naszego narodu przed stwierdzeniami, które nie mają nic wspólnego z prawdą historyczną, wydaje się sprawą oczywistą i konieczną. Wcześniej ta obrona była nieskuteczna, a stanowisko polskich władz nie zawsze było dostrzegane w przestrzeni społecznej i medialnej" - podał IPN w oświadczeniu. "Nowelizacja ustawy o IPN nie ogranicza badań naukowych i wolności słowa, walczy jedynie z celowym zakłamywaniem historii, bezczeszczeniem pamięci o ofiarach i hańbieniem żyjących więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych" - czytamy w komunikacie. Instytut zwrócił też uwagę, że przepisy dotyczące kar za kłamstwa historyczne obowiązują również w innych krajach.
Krytyka słów ambasador Izraela
IPN zapewnił, że "zarzuty wobec Polaków dotyczące okresu II Wojny Światowej, jeśli będą dobrze udokumentowane, nie spotkają się z sankcjami prawnymi".
"Ustawodawca, Ministerstwo Sprawiedliwości, chce jedynie zapobiec wypowiedziom osób, które umyślnie, publicznie i wbrew faktom przypisują narodowi polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne" - ocenia IPN.
Instytut krytycznie odniósł się również do słów ambasador Izraela Anny Azari, która w sobotę podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz zaapelowała o zmianę w przyjętej przez Sejm nowelizacji. "Instytut Pamięci Narodowej uważa za niestosowną ingerencję ambasady innego państwa w nowelizację ustawy, która jeszcze nie została uchwalona" - napisał IPN. Podczas II wojny światowej - jak przypomniał IPN - zginęło blisko sześć milionów obywateli polskich, z których połowa była polskimi Żydami, a połowa etnicznymi Polakami. "Dla Instytutu Pamięci Narodowej walka z kłamstwami o 'polskich obozach śmierci' jest szczególnie ważną misją. W zeszłym roku IPN upublicznił listę nazwisk załogi niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau i należy podkreślić, że żadna z tych osób nie była Polakiem. To Niemcy jako państwo ponoszą odpowiedzialność za zbrodnie popełniane w obozach koncentracyjnych" - podkreślił IPN.
Założenia nowelizacji ustawy o IPN
Nowelę ustawy o IPN - Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu Sejm uchwalił w piątek.
Zgodnie z nią, każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne - będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara grozi za "rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni". Zgodnie z intencją ustawodawcy, kary grzywny lub więzienia będą grozić za takie słowa jak na przykład "polskie obozy śmierci" czy "polskie obozy zagłady" ze względu na zawarte w nich przypisywanie polskiemu narodowi lub polskiemu państwu odpowiedzialności za zbrodnie popełniane na terenach tych obozów. Jeśli sprawca działałby nieumyślnie, podlegałby karze grzywny lub ograniczeniu wolności. Nowy przepis ma się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca - "niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu". Śledztwo z urzędu wszczynałby prokurator IPN. Ustawa zakłada także możliwość wytaczania za takie sformułowania jak "polskie obozy śmierci" procesów cywilnych, między innymi przez organizacje pozarządowe i Instytut Pamięci Narodowej. Odszkodowanie lub zadośćuczynienie będą przysługiwać Skarbowi Państwa. Krytycznie do nowych przepisów odniosły się w sobotę władze Izraela, między innymi premier Benjamin Netanjahu i ambasador Izraela Anna Azari.
Autor: azb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24