- W domu opieki w Radości była bardzo prymitywna obsada personelu. Szarpano i przywiązywano kobiety sznurkiem do łóżek - wspomina pani Barbara w rozmowie z tvn24.pl. Jej mama przebywała kilka miesięcy w Radości. - Kierowniczka zachowywała się jak przekupa z Bazaru Różyckiego - co drugie słowo używała niecenzuralnych wyrażeń. Dodatkowo kobiety z personelu wyłudzały pieniądze od rodzin staruszek - stwierdza.
Pani Barbara napisała do nas po tym jak zobaczyła wstrząsające materiały o sytuacji w domu opieki dla starszych kobiet w Radości. Ujawnił je dziennik "Polska". - To, co podejrzewałam, okazało się prawdą, a ja nie wierzyłam własnej matce. Wyrzuty sumienia to nic w porównaniu z tym, co czuję - mówi tvn24.pl. - To tragedia, koszmar - dodaje.
Mama wielokrotnie żaliła się na bicie pięściami po twarzy i głowie, kopanie, wyzwiska i zamykanie na klucz w pokoju. Ze względu na jej stan zdrowia początkowo nie traktowałam tego bardzo serio, chociaż wewnętrznie czułam, że coś się dzieje. Zdecydowałam się rozmawiać z kierowniczką. Pani Kasia śmiała się, mówiła, że mama zmyśla, a jej stan już się nie poprawi, tylko będzie się szybko pogarszał. Pani Barbara
Sznurkiem przywiązane do łóżka Pani Barbara przyznaje, że "bicia czy katowania pensjonariuszek" nie widziała. - Ale wielokrotnie widziałam jak były szarpane, przywiązywane sznurkami do łóżek - stwierdza. Pani Barbara podejrzewa, że najprawdopodobniej dawano kobietom jakieś środki uspokajające lub nasenne. - Moja mama chodziła jak po narkotykach. W ogóle było ciężko z nią rozmawiać, co chwilę zasypiała. Jakaś taka półprzytomna była - wspomina. Ale - jak dodaje - trudno jej było ocenić sytuację, bo matka była generalnie w złym stanie. - Ale za każdym razem skarżyła się, że biją ją po głowie. Ja jej nie wierzyłam.
Tylko udawały, że pomagają
W TVN24 wypowiadała się jedna z pensjonariuszek, która wcześniej wielokrotnie mówiła mi, że ona wie co tu się dzieje, ale im nie wolno o tym z nikim rozmawiać. Jak musiano zastraszyć te kobiety, żeby powiedziały, że nigdy nie widziały bicia, tłuczenia, obelg, sesji wyduszania na foteliku z otworem. Ja tego nie widziałam, nie wierzyłam, że jest to możliwe. Natomiast wrzaski, przekleństwa i delikatną przemoc - tak. Pani Barbara2
Nieoddane pożyczki Dodatkowo, część personelu wyłudzała pożyczki, których nie oddawała - ujawnia pani Barbara. Jedna z pracownic pożyczyła 100 zł od brata pani Barbary. - Jak nie pożyczyć na życie kobiecie, od której zależy komfort życia (resztki) własnej matki, której nie można na razie zapewnić sensownej opieki - tłumaczy pani Barbara. Kobieta pieniędzy nigdy nie oddała. - Ode mnie też próbowały pożyczyć, ale ja nie dałam się naciągnąć - dodaje.
Poprawa po opuszczeniu Radości Po kilku miesiącach pani Barbara zabrała mamę z Radości do domu opieki w Międzylesiu. Jej stan zdrowia znacznie się polepszył. - Mama samodzielnie chodzi, je, myje się, ścieli łóżko. Oczywiście ma kłopoty z pamięcią, ale to niebo a ziemia w porównaniu z tym, co było - dodaje.
Kierowniczka domu opieki zaprzecza, że pensjonariuszki były źle traktowane. Sprawę bada policja i prokuratura.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl