Janusz Kaczmarek wcale nie chciał ostrzec Andrzeja Leppera, ale Ryszarda Krauzego - twierdzi "Rzeczpospolita". A "Wprost" donosi, że CBA ustaliło, że Kaczmarek i Krauze mieli telefony na kartę, które służyły im wyłącznie do porozumiewania się między sobą.
Jak pisze "Rz", nowa hipoteza śledczych mówi, że Kaczmarek chciał powiadomić Krauzego o możliwym zatrzymaniu Andrzeja Leppera. Powodem jednak nie miał być zamiar ostrzeżenia samego Leppera, a pieniądze - taka informacja mogłaby wpłynąć na notowania na giełdzie, na której Krauze jest poważnym graczem.
Co skłoniło śledczych do szukania nowego tropu? Brak powiązań między Kaczmarkiem a Lepperem i brak motywu tego pierwszego. Obu mężczyzn, jak pisze "Rzeczpospolita", nie łączyła ani przyjaźń, ani polityczny cel.
Zbyt skomplikowana wydaje się też droga, jaką musiałaby przejść wiadomość od Kaczmarka przez Krauzego do Leppera.
Tajne telefony
Nowe informacje przedstawia też "Wprost". Według tygodnika, Kaczmarek i Krauze rozmawiali ze sobą za pośrednictwem specjalnie do tego celu przeznaczonych telefonów. Odbywało się to kilkadziesiąt razy, w tym w dniu domniemanego przecieku o akcji CBA w resorcie rolnictwa.
Według Wprost", śledczy przeanalizowali 15 tys. numerów, które zalogowały się na tzw. BTS (telefoniczna stacja przekaźnikowa - red.) hotelu Marriott w dniu, kiedy Kaczmarek odwiedził Ryszarda Krauzego w jego apartamencie. Prokuratura dysponuje też numerem telefonu Krauzego, którego biznesmen używał wyłącznie do kontaktów z Kaczmarkiem. Oba numery to karty prepaidowe. Kaczmarek miał ten telefon najprawdopodobniej od czterech miesięcy i również używał go tylko do kontaktów z Krauzem - mówi informator "Wprost".
Źródło: Wprost, Rzeczpospolita