Jesienią otwarte ma zostać Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce. Podobna placówka powstaje w dawnym więzieniu przy Rakowieckiej w Warszawie, a ministerstwo kultury już myśli o kolejnym muzeum - poświęconym wschodnim ziemiom Rzeczpospolitej. Jego twórcy zapewniają, że będą współpracować z sąsiadami, ale historyk, profesor Piotr Osęka twierdzi, że "idea muzeum o Kresach jest podporządkowana woli politycznej".
Z początkiem marca powołano też Muzeum Getta Warszawskiego, które ma być ukończone w 2023 roku na 80. rocznicę Powstania w Getcie, rozbudowywane jest Muzeum Pamięci Sybiru.
"Niedobór" placówek muzealnych
Największe i najdroższe ma być jednak Muzeum Historii Polski. Powołano je w 2006 roku za pierwszych rządów PiS, ale dopiero niedawno rozstrzygnięto przetarg na wykonawcę. Rząd zwiększył budżet muzeum do 757 miliona złotych. Ma być gotowe w lutym 2021 roku na terenie warszawskiej Cytadeli.
- "Narracja" tego muzeum winna akcentować skomplikowane losy Polski i Polaków, zmienność kształtu państwa (rozumianego terytorialnie, etnicznie i kulturowo), jego uwarunkowania zewnętrzne oraz wolność jako ideę przewodnią polskiej historii, czyli mniej więcej tak, jak wygląda to w planowanej ekspozycji stałej MHP - twierdzi w rozmowie z tvn24.pl profesor Wojciech Roszkowski, przewodniczący Rady Muzeum Historii Polski.
Jeszcze w tym roku ministerstwo kultury i dziedzictwa narodowego ma przeznaczyć w formie dotacji 19,9 miliona złotych na dokończenie ostrołęckiego Muzeum Żołnierzy Wyklętych, 10,3 miliona na Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego w Warszawie oraz 4 miliony na Muzeum - Dom Rodziny Pileckich w Ostrowi Mazowieckiej.
- W stosunku na przykład do Niemiec w Polsce cierpimy raczej na niedobór muzeów - mówi profesor Roszkowski, były europoseł z listy PiS.
Nowi "narratorzy" w Muzeum II Wojny Światowej
Jeszcze niedawno, jednym z głównych zagadnień polityki historycznej rządu było gdańskie Muzeum II Wojny Światowej, którego inicjatorem budowy był Donald Tusk. Nowej władzy nie podobała się zawartość ekspozycji, sposób jej prezentacji, dyrekcja placówki, a przede wszystkim przesłanie Muzeum. Ministerstwo kultury powołało Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 i łącząc je z MIIWŚ, w kwietniu 2017 roku odwołało poprzednią dyrekcję z prof. Pawłem Machcewiczem na czele. Nowym szefem placówki został dr Karol Nawrocki, naczelnik Biura Edukacji gdańskiego IPN i szef Koalicji na Rzecz Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Gdańsku.
Nawrocki zapowiedział 12 zmian w wystawie głównej.
Były to między innymi zmiany w pokoju sowieckim, gdzie pokazana została eksterminacja ludności polskiej przez NKWD przed 1939 roku wraz z nowym eksponatem - rewolwerem nagantem. Zmieniona została również tablica dotycząca strat osobowych, które poniosła Polska i inne kraje w wyniku II wojny światowej. Wprowadzono dodatkowe informacje o rotmistrzu Witoldzie Pileckim, ojcu Maksymilianie Kolbe oraz martyrologii polskiego duchowieństwa w obozach zagłady.
Puentę wystawy - dwa ekrany przedzielone murem i zasiekami, na których pokazane były archiwalia z powojennej historii po obydwu stronach Żelaznej Kurtyny i wybrane konflikty zbrojne - zastąpiono zdublowaną na obu ekranach animacją IPN. Zamiast poprzedniego przesłania o tym, że pokój nie jest dany raz na zawsze i trzeba o niego zabiegać, teraz oglądamy 4-minutowe streszczenie historii Polski.
Prof. Paweł Machcewicz oraz inni współautorzy oryginalnej wystawy głównej pozwali Muzeum pod kierownictwem o naruszenie praw autorskich i osobistych. Sprawa toczy się przed Sądem Okręgowym w Gdańsku.
W nieistniejącym już Kolegium Programowym MIIWŚ zasiadali historycy o uznanej pozycji międzynarodowej, profesorowie Timothy Snyder z uniwersytetu w Yale, Norman Davies z Oxfordu oraz polscy znawcy II wojny światowej - profesor Tomasz Szarota czy profesor Włodzimierz Borodziej. Zgodnie krytykowali oni połączenie Muzeum II Wojny Światowej z Muzeum Westerplatte i Wojny 1939.
Zostali zastąpieni między innymi przez księdza Jarosława Wąsowicza, duszpasterza kibiców oraz Piotra Semkę - publicystę, jednego z autorów krytycznej recenzji o pierwotnej wystawie w Muzeum II Wojny.
Do nowej rady weszli między innymi senator PiS profesor Jan Żaryn, orazSławomir Cenckiewicz, historyk i dyrektor Wojskowego Biura historycznego, a w 2006 roku szef Komisji Likwidacyjnej WSI. Wśród członków Rady znalazł się także profesor Bogdan Musiał, historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, znany między innymi z chętnie prezentowanych krytycznych opinii na przykład pod adresem Niemiec.
- Cała polityka Angeli Merkel ma związek z atakami na Polskę. Nie ma w tradycji niemieckiej czegoś takiego, jak przyznanie się do winy. Jest to zakłamanie i odwracanie pojęć - mówił Musiał w telewizji Republika w listopadzie 2017 roku. - Zbrodniarze niemieccy często byli w elicie przywódczej, gospodarczej, społecznej. Praktycznie RFN została zbudowana przez byłych nazistów - dodawał w TVP w styczniu 2017 roku.
- To zupełnie inny ciężar gatunkowy. W poprzedniej radzie zasiadali najwybitniejsi historycy zajmujący się II wojną światową. Teraz mamy publicystów, historyków bez znaczącego dorobku, prawie niecytowanych - ocenia w rozmowie z tvn24.pl profesor Piotr Osęka, historyk i politolog z Polskiej Akademii Nauk.
Jednym z przewodników po Muzeum II Wojny Światowej, co 19 kwietnia ujawnił prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, jest lider gdańskiego ONR Krzysztof Przyborowski.
Żołnierze Wyklęci upamiętnieni podwójnie
Blisko 20 milionów złotych ministerstwo kultury przeznaczy w tym roku na dokończenie budowy Muzeum Żołnierzy Wyklętych, powołanego do życia w 2013 roku przez radnych Ostrołęki . To najwyższa kwota dotacji na nowe projekty muzealne.
W skład Rady Muzeum, którą minister Gliński powołał w grudniu zeszłego roku, oprócz historyków - badaczy antykomunistycznego podziemia - również jest Jan Żaryn i jeszcze jeden senator PiS - Robert Mamątow) oraz wybrany z tego okręgu poseł PiS Adam Czartoryski. Jest także dziennikarz Tadeusz Płużański, zasiadający obok Jana Pietrzaka i Marcina Wolskiego w Radzie Fundacji Reduta Dobrego Imienia, która opiniowała zmiany w ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej.
Ostrołęckie muzeum powstaje w budynku dawnego aresztu śledczego, podobnie jak placówka przy Rakowieckiej w Warszawie - poświęcona żołnierzom antykomunistycznego podziemia. W tym przypadku koszt muzeum to około 200 milionów złotych.
Pytany o zasadność istnienia dwóch podobnych placówek, profesor Wojciech Roszkowski odpowiada: - To zależy nie od liczby muzeów, ale od jakości ich prezentacji. Jeśli oba są dobre, to niech będą dwa.
- Lepiej budować muzea niż strzelnice - twierdzi profesor Osęka. - Trzeba jednak pamiętać, że żołnierze wyklęci mają za sobą tragiczną historię. To był ruch także nasycony przypadkami bandytyzmu - dodał.
Warszawskie Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL powstaje pod patronatem Ministerstwa Sprawiedliwości. Zbigniew Ziobro do Rady tego muzeum powołał w większości historyków związanych z IPN, którzy w swoich badaniach i pracach naukowych zajmują się historią zbrojnego oporu antykomunistycznego. Jest wśród nich szef krakowskiego oddziału IPN Filip Musiał, przed laty sekretarz komisji likwidacyjnej WSI, oraz profesor Krzysztof Szwagrzyk, inicjator akcji poszukiwań szczątków pomordowanych w czasach stalinizmu w Polsce.
W składzie komisji, która rozstrzygnęła konkurs na projekt architektoniczny muzeum, obok wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego i dyrektora Muzeum Jacka Pawłowicza, zasiadał Arkadiusz Karbowiak, dyrektor Mazowieckiej Instytucji Gospodarki Budżetowej Mazovia - firmy, która będzie wykonawcą muzeum. To były wiceprezydent Opola, współautor idei ustanowienia Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
"Największa farsa sądowa pierwszej połowy XX wieku"
W 2004 roku czasopismo Narodowego Odrodzenia Polski "Szczerbiec" opublikowało nadesłany przez Karbowiaka - jak to określiła redakcja - list do redakcji o procesach norymberskich, w których po wojnie osądzano nazistowskich zbrodniarzy. Ten proces Karbowiak uznał za "największą farsę sądową pierwszej połowy XX wieku". Napisał również, że "była to kolejna próba realizacji utopijnej wizji świata bez wojen i zbrodni. Próba, jak pokazują nam przykłady konfliktów z ostatnich kilkudziesięciu lat, nieudana".
"Zdaję sobie sprawę, że wielu Polaków, którzy przeżyli piekło hitlerowskiej okupacji, uważa proces w Norymberdze za akt dziejowej sprawiedliwości. Nie należy jednak budować jej w oparciu o instrumentalne traktowanie prawa, niszczenie autorytetu państwa i deprecjonowanie jego suwerennych decyzji" - dodawał.
Gdy "Super Express" w 2010 roku przypomniał jego artykuł, Karbowiak opublikował oświadczenie, w którym stwierdzał, że nigdy nie kwestionował faktu popełnienia przez hitlerowców zbrodni w czasie II wojny światowej i przepraszał "wszystkich, którzy mogli poczuć się dotknięci treściami" zawartymi w jego artykułach.
Spojrzenie na Wschód - dawne Kresy i sąsiedzi
Wśród promowanych przez obecne kierownictwo MKiDN projektów muzealnych jest również Muzeum Ziem Wschodnich Dawnej Rzeczpospolitej. - To muzeum od dawna oczekiwane - zapewniał wicepremier Piotr Gliński w grudniu 2017 roku, kiedy informował o przeznaczeniu 10,9 miliona złotych ministerialnych dotacji na zakup siedziby nowego muzeum. Powstanie ono w Pałacu Lubomirskich w Lublinie, który ministerstwo kupiło od Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej.
O potrzebie powstania takiego muzeum mówiono od dawna. 10 lat temu ówczesny sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a obecnie eurodeputowany PiS, profesor Ryszard Legutko, pisał: "Kresy stanowiły i po części nadal stanowią naszą ojczyznę symboliczną, to brak muzeum oznacza coś znacznie poważniejszego niż niedopatrzenie czy zaniedbanie. To świadectwo zapaści naszej pamięci historycznej".
I dodawał: "Więcej miejsca w debacie publicznej poświęca się niemieckim wypędzonym niż Kresowiakom", którym "zabrano ziemię, domy, własność, a często także życie."
Twórcy muzeum zapowiadają, że ma ono współpracować z sąsiadami - Litwą, Białorusią i Ukrainą. - Wszystko zależy od "narracji" tego muzeum - mówi profesor Roszkowski pytany, czy takie muzeum nie wpłynie na stosunki Polski z Ukrainą. - Nie wykluczam, że udałoby się zaprojektować je tak, by służyło zbliżeniu - dodała.
Profesor Osęka zwraca uwagę na inny problem. - Jak byśmy przyjęli istnienie muzeum w Lipsku, w którym byłaby mowa o Breslau [Wrocławiu - przyp. red.] i Danzig [Gdańsku - red.], jak byśmy traktowali muzeum w Moskwie, w którym pokazywano by, jak prężnie rozwijały się ziemie Królestwa Polskiego pod rządami carów? - pytał historyk PAN.
- Idea muzeum o kresach jest podporządkowana woli politycznej; narracja w muzeum nie może być jedynie opowiadaniem baśni, która głaszcze nasze narodowe ego - dodał profesor Osęka.
"Podatne na wykorzystywanie do celów instrumentalnych"
Socjolodzy i historycy podkreślają, że muzea historyczne mogą odegrać ważną rolę nośnika zmian wzorców społecznych i sposobu myślenia o polityce.
Profesor Geneviève Zubrzycki - socjolog i dyrektor programu studiów polskich Copernicus na Uniwersytecie Michigan, pisze: "tak jak historia jest przedmiotem sporów i upolitycznienia, tak również muzea mogą być podatne na wykorzystywanie do celów instrumentalnych lub stać się miejscem debat przysłaniających ich zasadniczą misję edukacyjną" [z publikacji Muzeum Historii Polski pod tytułem "Historia Polski od-nowa"].
Autor: pj//now
Źródło zdjęcia głównego: tvn24