Prezydent jest na szczycie jako gość, a nie jako członek delegacji - podkreślał w "Faktach po Faktach" szef Gabinetu Politycznego premiera Sławomir Nowak. Wyraził żal, że jesteśmy uczestnikami "smutnego spektaklu" - sporu kompetencyjnego, za który płaci Polska.
Nowak starał się rozwiać niejasności, które pojawiły się w kontekście wylotu prezydenta na szczyt. Po pierwsze zwrócił uwagę, że nie było decyzji o powrocie z Brukseli rządowego samolotu po prezydenta, więc nie był to żaden spisek ani fortel.
- Od początku rezerwacja na samolot rządowy była zrobiona przez Kancelarię Premiera od wtorku do czwartku - powiedział Nowak i dodał, że Tu-154 stał na brukselskim pasie startowym "na wszelki wypadek". Pytany o to, czy w przyszłości na szczyty UE prezydent również będzie zmuszony latać wyczarterowanymi samolotami odparł, że "o tym będzie decydował Prezes Rady Ministrów, bo on ustala skład delegacji".
Zdementował też pojawiające się insynuacje kręgów prezydenckich, że jeszcze po lądowaniu starano się utrudnić Lechowi Kaczyńskiemu dojazd na szczyt. Wskazał, że samochody z ambasady, jak to jest w zwyczaju, odebrały prezydenta z lotniska i zawiozły na szczyt.
"Prezydent przybył jako osoba prywatna"
Wcześniej w rozmowie z dziennikarzami Sławomir Nowak podkreślił, że Lech Kaczyński uczestniczy w unijnym szczycie jako osoba prywatna. To stwierdzenie oburzyło Monikę Olejnik, która zwróciła uwagę, że "osobą prywatną to był na konferencjach Jerzego Urbana Lech Wałęsa".
Pytany przez dziennikarkę, czy mówiąc w ten sposób, nie obraża prezydenta, Nowak przyznał, że wyraził się niezręcznie. - Oczywiście nie jest osobą prywatną jest głową państwa, dlatego opiekujemy się nim i ma pełną obsługę - zapewnił. Dodał jednak, że nie zmienia to faktu, iż prezydent nie jest członkiem polskiej delegacji na tym szczycie.
Cenne 10 minut?
Szef Gabinetu Politycznego premiera pytał, czy warto było dla 10 minut, bo tyle trwała obecność prezydenta na pierwszej części szczytu, absorbować opinię publiczną i narażać nasz kraj na niepotrzebne żarty. Zaznaczył, że gdy rozmawiano o ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, Lech Kaczyński nie zabrał głosu ani razu.
- Nie warto było, aby zapalczywi urzędnicy Kancelarii Prezydenta i - mam wrażenie - wmanipulowany w ich grę prezydent Rzeczypospolitej Polskiej narażali na szwank dobre imię Polski - ocenił szef Gabinetu Politycznego premiera.
Bardzo drogi klimat
Nowak mówił, że rządowa delegacja będzie się starała "odkręcić" niekorzystne dla Polski ustalenia dotyczące pakietu klimatycznego. W zeszłym roku podpisał je prezydent.
Przewidują one, ograniczenie emisji CO2 o 20 proc. do 2020 roku. W przypadku Polski, której gospodarka jest w ponad 90 proc. oparta na węglu, może to, jego zdaniem, skutkować wzrostem cen energii nawet o 100 proc.
- Jesteśmy jedynym krajem tak uzależnionym od węgla i będziemy tego bronić - podkreślał Nowak.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24