Czy może być większy dowód miłości, niż oddać ukochanej osobie cząstkę siebie? Na taki dowód zdobył się Krzysztof Komęza, który swojej chorej żonie oddał własną nerkę. Teraz oboje wracają do domu i cieszą się, że nadal mogą być razem.
Kiedy Krzysztof Komęza z Łodzi dowiedział się, że jego ukochana żona Elżbieta cierpi na poważne schorzenie nerek, nie wahał się ani chwili. Kobiecie, bez której nie wyobraża sobie życia, oddał swoją nerkę. To pierwszy taki przeszczep w Łodzi. Małżonkowie powoli wracają do pełni zdrowia.
Od pierwszego wejrzenia
To była miłość od pierwszego wejrzenia. Poznali się 35 lat temu, kiedy studiowali na Wydziale Elektrycznym Politechniki Łódzkiej. Dziś są tam cenionymi pracownikami naukowymi. Choć od ślubu upłynęło już wiele lat, wciąż łączy ich gorące uczucie. Tak wielkie, że kiedy pani Elżbieta znalazła się w poważnych tarapatach, mąż oddał jej kawałek siebie.
Nie zastanawiał się ani chwili
- Załamałam się na kilka miesięcy, bo to jest bardzo ciężko, jak się myśli, że nie będzie się długo żyło, nie warto wtedy nic robić - mówi pani Elżbieta. Jednak mąż nie pozwolił kobiecie pogrążyć się w smutku. Na szczęście kilka miesięcy wcześniej oboje usłyszeli od lekarzy o szansie, jaką dla pani Eli jest jak najszybszy przeszczep, najlepiej od żywego dawcy. Wybór był jasny. Pan Krzysztof nie zastanawiał się ani chwili. Według niego, nie było w tym nic nadzwyczajnego.
Wszystko z miłości
Operację przeprowadził prof. Józef Matych. Zakończyła się ona sukcesem, a nerka podjęła pracę jeszcze na stole operacyjnym. - Jest to przeszczep "z układu emocjonalnego", ale sądząc po wynikach myślę, że warto propagować tego typu dawstwo i tego rodzaju przeszczepy - mówi Matych.
- Jest to naturalny dowód miłości, który u każdego by wystąpił, jeśli ktoś kogoś kocha - mówi mąż pani Eli.
Kobieta puentuje: - Chyba widać, że mąż mnie jeszcze kocha.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24