Centralne Biuro Antykorupcyjne oczyściło mnie od wszelkich zarzutów w sprawie nieprawidłowości finansowych w Polskiej Grupie Zbrojeniowej - zapewnił we wtorek były rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej Bartłomiej Misiewicz. CBA informowało wcześniej, że śledztwo trwa. Platforma Obywatelska zapowiedziała, że złoży wniosek o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia sejmowej komisji obrony narodowej w sprawie sytuacji w PGZ.
Tygodnik "Sieci" napisał w poniedziałek o niejasnych wydatkach na szkolenia i reklamę w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, w które miał być zamieszany były rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej Bartłomiej Misiewicz i jego znajomi.
Chodzi między innymi o sprawę szkoleń z zakresu społecznej odpowiedzialności biznesu i organizacji koncertu "Głos Wolności" w czerwcu 2016 roku. Jak napisał tygodnik, PGZ miało zamówić w Stowarzyszeniu dla Dobra Rzeczpospolitej - Propter Bonum Republicae, szkolenia za kwotę 491 964,33 zł. Stowarzyszenie z kolei przelało 391 tys. zł na konto firmy PR Ten Team, którą według autorów artykułu miał wskazać Bartłomiej Misiewicz jako organizatora koncertu oraz wystawy poświęconej 40-leciu powołania Komitetu Obrony Robotników.
Zdaniem "Sieci" koszty organizacji koncertu podane wówczas przez Misiewicza miały wynieść dokładnie 491 964,33 zł, czyli tyle, ile trafiło na konto stowarzyszenia Propter Bonum Republicae. Według autorów artykułu w sprawie organizacji szkoleń sporządzono dokumenty, z których miało wynikać, że koszt zamówionych szkoleń wyniósł 1800 złotych za godzinę.
Według tygodnika w finansowanie koncertu "Głos Wolności" zaangażowała się także bezpośrednio PGZ, a na konto stowarzyszenia miało trafić w sumie 737 947,74 zł, z czego 705 tys. zł przekazano firmie PR Ten Team. Centralne Biuro Antykorupcyjne zainteresowało się tą sprawą.
"Postępowanie toczy się w sprawie"
W poniedziałek Piotr Kaczorek z biura komunikacji społecznej CBA przekazał, że Biuro prowadzi śledztwo w sprawie nieprawidłowości finansowych w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, do których miało dojść w 2016 roku.
Z kolei rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu Andrzej Dubiel poinformował we wtorek w rozmowie z TVN24, że tarnobrzeska prokuratura nadzoruje śledztwo w sprawie PZG po doniesieniu złożonym przez CBA w grudniu ubiegłego roku. - Postępowanie toczy się w sprawie, co oznacza, że żadnej z osób nie zostały przedstawione jakiekolwiek zarzuty - oświadczył Dubiel, podkreślając, że postępowanie jest na wstępnym etapie.
Pytany, czy pojawia się w nim nazwisko Misiewicza, rzecznik odpowiedział, że "ze względu na dobro śledztwa" prokuratura nie udziela szczegółowych informacji.
Misiewicz zwołuje konferencję
We wtorek po południu Bartłomiej Misiewicz zwołał konferencję prasową, na której odniósł się do doniesień "Sieci".
- Bardzo serdecznie dziękuję CBA za działania zmierzające do wykorzenienia korupcji i grabieży publicznych pieniędzy, w tym w szczególności za kontrolę w PGZ, która ujawniła nieprawidłowości i wskazała winnych, jednocześnie i bezdyskusyjnie oczyszczając mnie ze wszystkich zarzutów w tej sprawie - oświadczył były rzecznik MON.
Zapowiedział też, że jego prawnicy w najbliższym czasie zwrócą się do tygodnika "Sieci" i innych mediów, które zarzuciły mu udział w nieprawidłowościach w PGZ, o sprostowanie. - W przeciwnym wypadku będę zmuszony podjąć dalsze kroki prawne. Jeśli sprostowania się nie ukażą, skieruję sprawę do sądu - dodał Misiewicz.
"Paszkwil", "manipulacja"
Jego zdaniem autorzy artykułu dopuścili się manipulacji. - Napisali wobec mnie paszkwil, który oprawili wyłącznie moim wizerunkiem. (...) Stosując odpowiednią formę stylistyczną, dopuścili się manipulacji, mającej na celu nieprawdziwe przypisanie wszystkich zarzutów mnie - przekonywał.
Misiewicz zwrócił uwagę, że Polska Grupa Zbrojeniowa była osobną instytucją w stosunku do resortu obrony, w którym pełnił funkcję rzecznika i szefa gabinetu politycznego ministra Antoniego Macierewicza. Podkreślił, że w kwestii poruszanej przez tygodnik reprezentował resort i nie miał wglądu w dokumentację ani przebieg wydarzeń organizowanych przez PGZ.
Zwrócił się też z pytaniem do redaktorów naczelnych tygodnika. - Pragnę zapytać panów Karnowskich, skąd ten atak. Czy chodzi o moją pracę w zespole parlamentarnym do spraw zbadania przyczyny katastrofy smoleńskiej; czy może chodzi o wyrzucenie z centrum eksperckiego kontrwywiadu NATO ludzi, którym postawiono zarzuty współpracy z tajnymi rosyjskimi służbami specjalnymi? - mówił.
PO chce posiedzenia sejmowej komisji
We wtorek poseł Platformy Obywatelskiej Cezary Tomczyk, odnosząc się do doniesień tygodnika, zapowiedział, że jego partia złoży we wtorek wniosek o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia sejmowej komisji obrony narodowej w sprawie sytuacji w PGZ.
Według posła Platformy "sprawa jest bardzo poważna", bo oznacza, że "mamy do czynienia tylko z wierzchołkiem góry lodowej, że ludzie, którzy są dzisiaj w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, którzy zajmują wszystkie kierownicze stanowiska, mogą być zamieszani w wielką piramidę wyłudzania budżetowych pieniędzy".
Platforma chce - jak mówił Tomczyk - aby w posiedzeniu wziął udział minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński - który miałby udzielić informacji na temat audytu przeprowadzonego w PGZ - oraz prokurator generalny Zbigniew Ziobro, aby "opowiedział o sprawach, które toczą się w prokuraturze".
"Sprawa jest bardzo poważna"
Poseł Platformy Obywatelskiej stwierdził, że "wtedy, kiedy myślimy, że Misiewicz na zawsze odszedł z rządu (...) on wraca, jak bumerang i to nie w byle jakiej sprawie, tylko w sprawie Polskiej Grupy Zbrojeniowej, w sprawie, która może dotyczyć wielomilionowych przekrętów w spółkach Skarbu Państwa".
- Okazuje się, że - jak donoszą media - Bartłomiej Misiewicz nie tylko był szefem gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza, nie tylko był rzecznikiem prasowym ministra obrony narodowej, ale także mógł być zamieszany w system organizowania fikcyjnych szkoleń oraz organizowania fikcyjnych boxów na różnego rodzaju targach zbrojeniowych - mówił Tomczyk.
"To jest przede wszystkim afera Macierewicza"
Poseł Marcin Kierwiński (PO) stwierdził z kolei, że jego ugrupowanie jest przekonane, iż "to nie jest afera tylko Misiewicza". - Jesteśmy przekonani, że to jest przede wszystkim afera Macierewicza, bo to Macierewicz desygnował zarząd PGZ, to Macierewicz przyzwalał na to, aby takie osoby, jak Bartłomiej Misiewicz mogły zajmować się rzeczami, do których nie mają kompetencji i które - jak się okazuje - mają bardzo dziwny charakter - wskazywał parlamentarzysta PO.
Przewodniczący sejmowej komisji obrony narodowej poseł PiS Michał Jach podkreślił, że zwołanie komisji - zgodnie z Regulaminem Sejmu - może odbyć się na pisemny wniosek co najmniej jednej trzeciej ogólnej liczby członków komisji. Zgodnie z przepisami, zwołując posiedzenie w tym trybie, przewodniczący komisji wyznacza posiedzenie tak, aby odbyło się w terminie 30 dni od dnia złożenia wniosku.
- To nie jest kwestia dobrej woli przewodniczącego. Jeśli wniosek zostanie złożony, to przeprowadzimy oczywiście posiedzenie komisji - oświadczył Jach.
Autor: pk//now / Źródło: PAP, TVN24