- Niektórzy żyli tylko z tego. Byli tacy, co chodzili (tam) normalnie jak do pracy - tak o przekopywaniu miejsc pochówku ofiar nazistowskiego obozu zagłady w Treblince w poszukiwaniu złota opowiada najstarsza mieszkanka tej miejscowości. Ze świadkami trudnej i bolesnej historii, mieszkańcami nie tylko Treblinki, ale i miejscowości z nią sąsiadujących - Poniatowa i Wólki Okrąglik - rozmawiała reporterka TVN24.
W czasie II wojny światowej wzdłuż linii kolejowej Siedlce-Małkinia, niedaleko wsi Poniatowo, istniały dwa niemieckie obozy: Karny Obóz Pracy - Treblinka I oraz Obóz Zagłady - Treblinka II. Ich nazwa pochodzi od mieszczącej się niedaleko stacji kolejowej.
- Tu była rzeź, po prostu była rzeź - przyznają okoliczni mieszkańcy.
Grabili nie wszyscy. "To dla nich było przerażające"
W swojej nowej książce Jan Tomasz Gross pisze, że było coś jeszcze - "złote żniwo" i opowiada w niej historie Polaków, którzy wzbogacili się na majątku żydowskich ofiar Holokaustu. Państwo Wierzbiccy, najstarsi mieszkańcy Treblinki, przyznają rację - wiele osób w poszukiwaniu złota rozkopywało ludzkie szczątki.
- Z tego niektórzy żyli tylko. Byli tacy, co chodzili normalnie jak do pracy - mówi Wierzbicka, ale też zaznacza: - Ale, że każdy, to na pewno nie, bo byli tacy, co nie mogli nawet tam wstąpić, bo to dla nich było przerażające.
Państwo Wierzbiccy reporterce TVN24 zasugerowali, żeby odwiedziła Poniatowo i Wólkę Okrąglik. Tam działo się najwięcej - wsie miały handlować z ukraińskimi strażnikami w obozach m.in. wódką, kiełbasą, kobietami.
Mieszkańcy do rozmowy na ten temat skorzy jednak nie chcą. - Mój tata to mówił, że ci Żydzi to wyrzucali co mieli - mówi jedna z mieszkanek Poniatowa.
Tu w okolicach się śmiali, że jak poszedł po pieniądze to wybierał tylko te grube, a tych drobnych nie chcieli brać. Mieszkaniec Wólki Okrąglik
"Drobnych nie chcieli brać"
W Wólce Okrąglik, miejscowości położonej najbliżej obozu zagłady, Henryk Ślebzak mieszkający w położonej najbliżej obozu zagłady Wólce Okrąglik opowiada o wydarzeniach sprzed lat: - W lesie, tam gdzie pole miałem, właziłem na drzewo, miałem lornetkę i podglądałem jak ich tam gnali.
Ślebzak, który miał wtedy 13 lat, robił nawet notatki, ile osób, jakiej narodowości w poszukiwaniu złota przyjeżdżało. Na przykład - 125 Ukraińców, a tylko 20 Niemców. - Tu w okolicach się śmiali, że jak poszedł po pieniądze to wybierał tylko te grube, a tych drobnych nie chcieli brać - wspomina.
"Sprowadzali kobiety, żeby zwabić Ukraińców"
W Wólce napotykamy na jednego z byłych gospodarzy muzeum w Treblince, który czasie wojny był małym chłopcem.
- Poszukiwanie złota odbywało się w latach 40. Treblinką zaczęto interesować się i upamiętniać w '59. Do tej Treblinki zjeżdżała się masa ludzi, nie tylko z okolic, ale także z dalszych miejscowości. Przy różnych okazjach, małym kieliszku, szczerze mówili, jak to tutaj odbywało się po prostu - opowiada.
O szczegółach mówić jednak nie chce. - Trzeba szczerze mówić, ale czasami są takie rzeczy intymne. Kobiety sprowadzane były młode, ładne, żeby zwabić Ukraińców - kończy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24