Pięciu żołnierzy, którzy zginęli w Afganistanie, zostało dziś pochowanych. Sierż. Marcina Szczurowskiego, sierż. Marka Tomalę sierż. Krystiana Banacha, sierż. Łukasza Krawca oraz mł. chor. Piotra Ciesielskiego żegnała najbliższa rodzina i tłumy mieszkańców ich rodzinnych miejscowości.
Morąski kościół garnizonowy pw. bł. Michała Kozala (na Warmii i Mazurach) nie pomieścił tłumów, które przybyły w Wigilię przed południem na mszę św. w intencji poległego w Afganistanie sierż. Szczurowskiego. Wielu uczestników uroczystości pogrzebowych pozostało na schodach przed świątynią.
W nabożeństwie - poza najbliższą rodziną poległego - uczestniczyli przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, parlamentarzyści, żołnierze i dowódcy wojskowi, w tym I zastępca szefa Sztabu Generalnego WP generał broni Mieczysław Gocuł.
Wartę wojskową przy trumnie pełnili m.in. dwaj polscy żołnierze z Afganistanu, którzy uczestniczyli w tragicznym patrolu.
Pośmiertnie odznaczony
Na początku mszy odczytano decyzję ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka o pośmiertnym awansie dla st. szer. Marcina Szczurowskiego na stopień sierżanta.
Odczytano również dwa postanowienia Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego o nadaniu poległemu dwóch odznaczeń. Za "wybitne czyny bojowe, połączone z ofiarnością i odwagą" został odznaczony Orderem Krzyża Wojskowego. Za "nienaganną służbę" - Gwiazdą Afganistanu.
- Jesteśmy wstrząśnięci śmiercią bohaterskich żołnierzy. Słowo i język nie potrafią opisać tego bólu. Śmierć wkradła się jak złodziej. Zabrała żonie męża, dzieciom ojca, rodzicom syna, podporę i nadzieję na starość - mówił, wygłaszający homilię, ks. Bogdan Zalewski.
Po uroczystościach w kościele kondukt żałobny wyruszył na cmentarz w Durach pod Morągiem, gdzie odbył się pogrzeb poległego żołnierza.
Marcin Szczurowski miał 30 lat, pochodził z Morąga. Służba w składzie X zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie była jego pierwszą misją poza granicami kraju.
Pozostawił żonę Magdalenę, córki trzyletnią Oliwię i roczną Maję.
Wrócił zbyt wcześnie
Tłumy żegnały również sierż. Krystiana Banacha w Pieckach na Mazurach. - Nikt nie przypuszczał, że wrócisz tak wcześnie, bez przełożonych i kolegów - powiedział dowódca poległego płk Andrzej Bandzuł.
Msza pogrzebowa odbyła się w niewielkim kościele parafialnym w Pieckach, rodzinnej miejscowości sierż. Krystiana Banacha. Poza rodziną i znajomymi w uroczystościach wzięli udział przedstawiciele władz państwowych, lokalnego samorządu i wojska, w tym wiceminister obrony narodowej Czesław Mroczek.
Decyzją ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka szer. Krystian Banach został pośmiertnie awansowany na stopień sierżanta. Prezydent RP Bronisław Komorowski przyznał poległemu Order Krzyża Wojskowego oraz Gwiazdę Afganistanu. Decyzję o tych odznaczeniach odczytał płk Waldemar Kozicki z BBN.
"To przede wszystkim służba"
Głoszący kazanie ks. płk Bogdan Słotwiński mówił, że bycie żołnierzem jest przede wszystkim służbą, a nie atrakcyjnym zawodem. - Wielu zazdrości żołnierzom zarobków i emerytur. Tutaj widać, jak wielką cenę trzeba zapłacić za służbę. Żołnierzowi należy się szacunek za gotowość za złożenia ofiary życia - powiedział Słotwiński.
Po nabożeństwie odbył się pochówek na pobliskim, parafialnym cmentarzu. Nad grobem odczytano list z wyrazami współczucia od prezydenta Bronisława Komorowskiego, adresowany do rodziców poległego - Małgorzaty i Jana Banachów. - Jako rodzic wiem, że strata dziecka jest najgorszym doświadczeniem - napisał prezydent.
Krystian Banach miał 22 lata. Był kawalerem, pochodził z wielodzietnej rodziny, miał dziewięcioro braci i sióstr. W wojsku służył od 2008 r., był kierowcą. Służba w składzie X zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie była jego pierwszą misją poza granicami kraju.
Śmierć spadła jak cios
W Borowie na Lubelszczyźnie rodzina, przyjaciele, żołnierze, przedstawiciele władz państwowych pożegnali. sierż. Marka Tomalę.
Prezydent Bronisław Komorowski w liście do rodziny poległego żołnierza, odczytanym podczas uroczystości na cmentarzu, złożył wyrazy współczucia i żalu. - Wszystkie słowa wobec tej śmierci i tej tragedii wydają się nieodpowiednie - napisał prezydent. Jak dodał, mimo świadomości, że najwyższe ryzyko wpisane jest w żołnierską służbę, to jednak "śmierć skrytobójczo zadana przez nieznanych sprawców spada na nas jak cios".
- Jestem wstrząśnięty tym kolejnym atakiem terroru, wymierzonym w polskich żołnierzy, głęboko przeżywam tę tragedię i, jako zwierzchnik sił zbrojnych, nisko pochylam głowę przed poległym polskim żołnierzem - napisał prezydent.
Ryzyko wpisane w zawód
Wiceminister obrony narodowej Marcin Idzik powiedział, że trudno pogodzić się z odejściem tak młodego i dobrego żołnierza, ale w zawód żołnierski, jak w rzadko który, wpisane jest ryzyko utraty życia. - Marek oddał życie za to, żebyśmy mogli się tutaj czuć bezpiecznie - powiedział Idzik.
W homilii proboszcz parafii garnizonowej w Lublinie ks. Sławomir Niewęgłowski przypomniał, że dla chrześcijanina życie zmienia się, ale się nie kończy. - Naszą wiarą prowadzimy świętej pamięci Marka tam, gdzie nie ma śmierci, nie ma wojen, nie ma łez. Do tej krainy szczęśliwości wszyscy podążamy - powiedział Niewęgłowski.
Marek Tomala został pośmiertnie awansowany ze stopnia starszego szeregowego na stopień sierżanta. Prezydent odznaczył go Gwiazdą Afganistanu i Krzyżem Kawalerskim Orderu Krzyża Wojskowego.
W uroczystościach pogrzebowych licznie uczestniczyli mieszkańcy Borowa, znajomi i przyjaciele zmarłego. Żołnierze oddali salwę honorową. Sierż. Tomala miał 25 lat. W wojsku służył od 2006 r. Zostawił żonę Iwonę i trzyletnią córeczkę Zuzię.
Syn który zginął na obcej ziemi
W kościele pw. św. Franciszka z Asyżu w Jelnej (Podkarpackie) odbył się pogrzeb sierż. Łukasza Krawca. Uroczystość odbyła się z pełnym ceremoniałem wojskowym. Na początku mszy św. odczytany został list ordynariusza archidiecezji przemyskiej abp Józefa Michalika.
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski napisał w nim m.in., że sierż. Krawiec to "kolejny syn naszej ojczyzny, który ginie na obcej ziemi, co pogłębia słuszny lęk o życie innych żołnierzy służących poza granicami Polski. Nie tylko wśród rodzin żołnierzy rodzi się pytanie o sens takich wojen na świecie. Dziś jednak pomijamy wszelkie pytania, bo otoczyć pragniemy modlitwą śp. Łukasza, którego życie zostało przerwane w momencie nadziei na założenie rodziny, radość życia i zrealizowanie planów". List skierował również biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek. Napisał w nim, że tragiczna śmierć polskich żołnierzy w Afganistanie wpisuje się w odwieczną walkę dobra ze złem.
"Rzeczpospolita płaci krwią"
Na cmentarzu list od prezydenta Polski odczytał przedstawiciel Biura Bezpieczeństwa Narodowego Adam Brzozowski. Bronisław Komorowski napisał w liście, że misja w Afganistanie ma Polskę ustrzec przed największym współczesnym zagrożeniem, jakim jest międzynarodowy terroryzm.
- Poświęcenie sierż. Krawca uświadamia nam, że Rzeczpospolita biorąc udział w działaniach stabilizacyjnych, płaci także żołnierską krwią i życiem swoich najlepszych i najdzielniejszych żołnierzy - napisał prezydent.
Wiceszef Ministerstwa Obrony Narodowej Zbigniew Włosowicz, który także wziął udział w pogrzebie, podkreślił, że sierż. Krawiec był bohaterem i chlubą wojska. - Jesteśmy z niego dumni, będzie nam go brakowało. Żegnaj Łukaszu - dodał.
24-letni Łukasz Krawiec w wojsku służył od 2007; to była jego druga misja wojskowa poza granicami kraju, poprzednia również była w Afganistanie. Po powrocie z misji, miał już załatwione przeniesienie do jednostki wojskowej w Nisku na Podkarpaciu, gdyż chciał być bliżej rodziców. Był kawalerem, ale ze swoją dziewczyną planował wziąć ślub po powrocie z misji.
Poległy żołnierz został pośmiertnie awansowany na stopień sierżanta, w Afganistanie służył w randze starszego szeregowca. Prezydent odznaczył go także pośmiertnie Krzyżem Kawalerskim Orderu Krzyża Wojskowego oraz Gwiazdą Afganistanu.
Walczył w słusznej sprawie
W Ostródzie odbyły się uroczystości pogrzebowe mł. chor. Piotra Ciesielskiego. - Poległ dla Rzeczypospolitej, walcząc w słusznej sprawie - powiedział obecny na uroczystości szef MON Tomasz Siemoniak.
Podczas uroczystości pożegnalnych na cmentarzu komunalnym w Ostródzie odczytano list kondolencyjny od prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, skierowany do najbliższych poległego żołnierza. - Żałuję, że nie uściskam już dłoni Piotra Ciesielskiego, dziękując mu za służbę Ojczyźnie - napisał prezydent.
Przemawiający na cmentarzu minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak podkreślił, że Ciesielski zapłacił życiem za swoją miłość do wojska. Minister wyraził nadzieję, że poległy pozostanie na zawsze w pamięci nie tylko wojska, ale również mieszkańców Ostródy i całej Polski.
"Nie tak się umawialiśmy"
Poległego kolegę wspominał gen. brygady Jarosław Mika, dowódca 20. Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej, w której służył Ciesielski. Mówił o nim jako liderze zespołu, osobie opanowanej i "dążącej zawsze do tego, by wykonać zadanie w stu procentach". Generał podkreślił, że nic nie wyrazi bólu po tragedii, jaka spotkała najbliższych poległego. - Piotrek, nie tak się umawialiśmy. To ja miałem na Was czekać po powrocie z Afganistanu - mówił nad urną z prochami żołnierza wyraźnie wzruszony dowódca.
Wcześniej tłumy mieszkańców Ostródy uczestniczyły w mszy pogrzebowej w kościele pw. św. Ojca Pio. Przed nabożeństwem odczytano decyzję ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka o pośmiertnym awansie st. kaprala Piotra Ciesielskiego na stopień mł. chorążego. Prezydent RP Bronisław Komorowski przyznał poległemu Order Krzyża Wojskowego oraz Gwiazdę Afganistanu.
Piotr Ciesielski pochodził z Ostródy, miał 33 lata. W wojsku służył od sześciu lat. Służbę rozpoczynał w ostródzkim Ośrodku Szkolenia Kierowców. Był żołnierzem 16. Brygady Zmechanizowanej w Morągu, a następnie 20. Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej.
Służba w składzie X zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie była jego pierwszą misją poza granicami kraju. Jako st. kapral był tam dowódcą drużyny. Pośmiertnie został awansowany do stopnia młodszego chorążego. Władze miejskie Ostródy zapowiedziały w sobotę, że jedna z nowych ulic w tym mieście otrzyma imię poległego. Piotr Ciesielski zostawił żonę Annę i dwie córki - czteroletnią Natalkę i roczną Julkę.
Nie wrócili z misji
Trumny z ciałami wszystkich pięciu żołnierzy przywieziono do Polski w piątek.
Pięciu polskich żołnierzy 20. Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej, zginęło w środę podczas ataku na konwój w pobliżu miejscowości Razaak. Pod ich pojazdem wybuchła mina-pułapka. To największa tragedia w historii polskich misji. Do zamachu przyznali się afgańscy talibowie.
mac,baj/ ola,tr
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/ fot. Wojciech Pacewicz/PAP