- Pacjentki, które odkryją, że mają wszczepione implanty firmy PIP powinny jak najszybciej zgłosić się do lekarza i wymienić implanty na dobre - powiedział w TVN24 chirurg plastyczny dr Andrzej Sankowski. I podkreślił: - Jeśli decydujemy się na powiększenie piersi, to nie róbmy tego na hura i za pół ceny. Pójdźmy do renomowanych gabinetów - przestrzegł chirurg. W Polsce wadliwe implanty firmy PIP może mieć ok. 300 kobiet.
Zdaniem Sankowskiego problem z wadliwymi implantami jest duży, ponieważ "mamy olbrzymie zainteresowanie kobiet operacjom powiększania piersi". - Powstało wiele firm, które produkują implanty. Te dobre są wypełnione silikonem. To tworzywo jest świetnie przebadane i jest stosowane w medycynie od bardzo dawna. Jest zatem bezpieczne, ale pod warunkiem, że zostało dobrze przygotowane - stwierdził chirurg.
Może pęknąć
Według Sankowskiego nawet jeśli implant dobrej firmy pęknie, to żel będący w środku nie rozlewa się i nie wypływa. - Nie grozi to zatem bezpieczeństwu i zdrowiu kobiety - zaznaczył chirurg. I dodał, że uznani na świecie producenci implantów dają pisemną, dożywotnią gwarancję na swoje produkty. - Gdyby cokolwiek z nimi się działo, firma gwarantuje nowy implant i pokrywa koszty reoperacji. To się zdarza rzadko, więc te firmy mogą sobie na to pozwolić - powiedział Sankowski.
W Europie i Ameryce Łacińskiej może być nawet pół miliona kobiet z groźnymi implantami firmy PIP. W samej Francji ok. 30 tys., a w Wielkiej Brytanii nawet 10 tys. kobiet więcej. Problem jest na tyle poważne, że brytyjska publiczna służba zdrowia NHS poniesie koszty usuwania lub wymiany wadliwych silikonowych implantów. Dotyczy to kobiet, które zabieg wszczepienia implantów przeszły w publicznych szpitalach. Decyzję o refundacji podjął w piątek brytyjski rząd. Brytyjski resort zdrowia oficjalnie nie zaleca usuwania implantów. W przypadkach wątpliwych radzi pacjentkom skonsultowanie się z klinikami, w których implanty im wszczepiono lub z lekarzem pierwszego kontaktu. Podobne zalecenia wydały władze Francji.
Sami się przyznali
Tymczasem były szef firmy PIP Jean-Claude Mas przyznał się podczas śledztwa, że świadomie stosował niedozwolone tworzywo. - Wiedziałem, że żel (stosowany do wytwarzania implantów) nie był dopuszczony do użytku, ale świadomie go używałem, bo był tańszy (...) i miał lepszą jakość - powiedział Mas w październiku ub. r. francuskim żandarmom. Aby ukryć oszustwo, w 1993 roku - na długo przed wypuszczeniem protez na rynek - Mas miał swoim pracownikom wydać polecenie, by ukrywali informacje dotyczące prawdziwych substancji użytych do produkcji tych wyrobów.
Jak zeznał były dyrektor techniczny firmy Thierry Brinon, żel używany w implantach był w większości wytwarzany metodami "chałupniczymi" - wbrew temu, co PIP oficjalnie zadeklarował w celu uzyskania odpowiednich certyfikatów.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP/EPA