W sobotę wieczorem wojsko poderwało polskie i sojusznicze myśliwce. Powodem rozpoczęcia działań było zagrożenie uderzeniami bezzałogowych statków powietrznych w regionach Ukrainy, które graniczą z Polską. Przed godziną 19 w sobotę Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że operowanie polskiego i sojuszniczego lotnictwa w polskiej przestrzeni powietrznej zostało zakończone. - Mogło dojść do przekroczenia naszej przestrzeni powietrznej, ale na tę chwilę tego nie potwierdzę - mówił w TVN24 rzecznik DORSZ podpułkownik Jacek Goryszewski.
Polska przestrzeń nie została naruszona
W niedzielę Dowództwo Operacyjne RSZ opublikowało komunikat, w którym podało, że "podjęto działania wszystkimi dostępnymi sposobami w celu potwierdzenia wskazań systemów radiolokacyjnych dotyczących możliwego naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej".
"Przeprowadzone działania nie potwierdziły wskazań naszych systemów, a tym samym naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej" - czytamy. W komunikacie podkreślono, że zapisy systemów "mogły wynikać z panujących warunków atmosferycznych", zaznaczono jednak, że "wymagały reakcji z uwagi na obecność obiektów znajdujących się w bliskości naszej granicy". Jak przypomniano, podobna sytuacja miała miejsce w sobotę w Rumunii, gdzie "odnotowano wskazania systemów radiolokacyjnych i aktywowano system obrony powietrznej".
"Dowództwo Operacyjne RSZ pozostaje w stałej gotowości do reakcji, a nasze działania są ukierunkowane na zapewnianie obywatelom bezpieczeństwa" - zapewniło DORSZ we wpisie, opublikowanym na X.
Autorka/Autor: ads/momo/lulu
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: BartlomiejMagierowski / Shutterstock