Radni Nidzicy (woj. warmińsko-mazurskie) chcieli dekomunizacji nazw ulic. Przyjęli nawet uchwałę, ale "weto" powiedziali mieszkańcy. Zagrożeni przez chwilę Nowotko, Marchlewski i Finder zostają więc na tabliczkach i w dokumentach. Materiał magazynu "Polska i świat".
Konsultacje społeczne ws. zmian nazw ulic w Nidzicy wywołały olbrzymie emocje. Poszło o propozycję radnych, którzy chcieli je "zdekomunizować".
Chodziło o ulice m.in. Pawła Findera, Karola Świerczewskiego, Marcelego Nowotki i Juliana Marchlewskiego. Władze zaproponowały, by je zmienić.
- Żeby oczyścić miasto z tego paskudztwa - argumentował Waldemar Pszczółkowski, radny i pomysłodawca nowego nazewnictwa.
"Jestem za tym, żeby nie zmieniać"
Radni nie przebierali w słowach, co nie spodobało się części mieszkańców.
- Co mi ten Marchlewski zrobił? On mi nic nie zrobił - stwierdziła w rozmowie z TVN24 jedna z mieszkanek Nidzicy. Mieszkańcy ul. Marchlewskiego twierdzą, że nowe nazwy wprowadziłyby zamieszanie i spowodowały obowiązek wymiany dokumentów. - Jestem za tym, żeby nie zmieniać - argumentował pan Kazimierz.
Zbigniew, mieszkaniec ul. Nowotki, chwali sobie melodyjność nazwy jego ulicy. - Bardzo ładnie to brzmi. (...) Jesteśmy do tej nazwy przyzwyczajeni - wyjaśniał.
Inni z kolei twierdzą, że tacy patroni ulic to wstyd i nieznajomi się dziwią, że w Polsce istnieją jeszcze takie relikty komunizmu.
Nazwy zostają
Ostatecznie inicjatywa radnych upadła, a za zmianami byli albo nieliczni, albo nie było nikogo.
- Polacy kłótliwi od średniowiecza i dlatego jesteśmy w szarej, ciemnej i na cztery litery - podsumował obrady burmistrz Nidzicy, Jacek Kosmala.
Autor: pk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24