Wchodzimy do działania wtedy, kiedy władze cywilne nie dają sobie rady - stwierdził w sobotę szef MON Antoni Macierewicz, komentując udział w wojska w usuwaniu skutków nawałnic na Pomorzu. Pytany, czy wojsko nie przyszło z pomocą za późno, stwierdził, że nie ma zamiaru słuchać zarzutów opozycji i osób, które nie były na miejscu.
- Ja nie mam zamiaru w tej sprawie słuchać opozycji, ani głosów ludzi, którzy nie byli na miejscu, nie widzieli i nie rozumieją skali tragedii i skali niezbędnej pomocy. Żołnierze, którzy tam są na miejscu i stoją po pas, albo po szyję, w wodzie i wyciągają te straszliwe zniszczenia, ratują ludzi, wiedzą o tym lepiej – mówił dziennikarzom szef MON.
Dodał, że to wojewodowie, którzy też "są na miejscu, mają dobre rozeznanie".
- Dysponujemy ponad 9 tysiącami żołnierzy i ogromną ilością sprzętu, która jest w każdym momencie do dyspozycji i uruchamiamy ją na żądanie i wniosek wojewodów, bo to wojewodowie są odpowiedzialni za teren. Oni wiedzą, jakie środki i gdzie powinny być kierowane. My jesteśmy tu siłą usługową. Wchodzimy do działania wtedy, kiedy władze cywilne nie dają sobie i trzeba interweniować ciężkim sprzętem – tłumaczył Macierewicz.
Macierewicz pod "olbrzymim wrażeniem" żołnierzy
Szef MON podkreślił, że jest pod "olbrzymim wrażeniem" dotychczasowych działań żołnierzy przy usuwaniu drzew z koryta Brdy, aby zapobiec wylaniu rzeki na okoliczną miejscowość Rytel.
- Skuteczność ich działań i poświęcenie jest naprawdę wysokiej próby, a to nie są przecież jedyne zespoły, bo i na innych ciekach wodnych pracują żołnierze – ocenił.
W wyniku nawałnic, które przeszły nad Polską pod koniec ubiegłego tygodnia, zginęło sześć osób, a 55 zostało rannych, w tym 16 strażaków.
W całym kraju wiatr uszkodził lub zerwał dachy z ponad 4,5 tysiąca budynków, z czego ponad 3,5 tysiąca to budynki mieszkalne.
Autor: pk//plw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: MON | por. Robert Suchy