- Jeśli nie nastąpi jakiś nadzwyczajny zwrot wydarzeń, to będziemy mieli na Bliskim Wschodzie do czynienia z kolejnym bardzo ostrym konfliktem - przewidywał we "Wstajesz i wiesz" Krzysztof Płomiński, były ambasador Polski w Iraku i Arabii Saudyjskiej. Ocenił, że sytuacja na Bliskim Wschodzie to "tygiel, w którym wszystko się gotuje, do którego wrzucono granat, który pewnie lada moment wybuchnie".
Krzysztof Płomiński, były ambasador Polski w Iraku i Arabii Saudyjskiej, we "Wstajesz i wiesz" TVN24 komentował najnowsze napięcia na linii USA-Iran.
- Z całą pewnością administracja amerykańska eskaluje napięcie i w jakimś stopniu (...) przygotowuje świat do otwartej konfrontacji z Iranem. Zabójstwo generała (Kasema) Sulejmaniego zmusza stronę irańską do jakiejś formy odwetu i wydaje się, że Amerykanie na to czekają, by później wykonać kolejny krok - powiedział dyplomata.
Geneza konfliktu USA-Iran
Były ambasador ocenił, że genezy konfliktu Iranu ze Stanami Zjednoczonymi należy szukać w przeszłości. - Konflikt trwa minimum 40 lat, a o tym, że wydarzenia historyczne są nadal aktualne, świadczy wskazanie przez Trumpa 52 celów w Iranie jako odzwierciedlenia liczby zakładników, którzy w 1979 roku zostali zatrzymani w ambasadzie irańskiej - powiedział Płomiński.
Dyplomata zwrócił również uwagę na zmianę polityki Stanów Zjednoczonych wobec Iranu w ostatnich latach.
- Ten proces w stosunkach z Iranem, jaki istniał za prezydentury Obamy, czyli porozumienie nuklearne, stopniowe zniesienie sankcji (…), został zahamowany wraz ze zwycięstwem Trumpa - powiedział Krzysztof Płomiński. Dodał, że obecny prezydent USA już w kampanii wyborczej uznawał te porozumienia za niekorzystne dla Stanów Zjednoczonych. - (Trump) uważał, że polityka ta nie daje gwarancji, że irański program atomowy rzeczywiście zostanie zastopowany - tłumaczył.
"Tygiel, w którym wszystko się gotuje"
Płomiński stwierdził, że "prezydent Trump ma z jednej strony własny obraz Bliskiego Wschodu, który musi korygować z realiami, z jakimi ma do czynienia, ale jednocześnie jest pod presją swoich sojuszników".
- Jesteśmy w przededniu ostatecznych decyzji, jak to dalej będzie wyglądało. W moim przekonaniu (...), jeśli nie nastąpi jakiś nadzwyczajny zwrot wydarzeń, to będziemy mieli na Bliskim Wschodzie do czynienia z kolejnym bardzo ostrym konfliktem. A trzeba pamiętać, że w bieżący rok weszliśmy na Bliskim Wschodzie z pięcioma powstaniami i czterema wojnami, które się w tym regionie toczą. (...) Jest to beczka prochu, tygiel, w którym wszystko się gotuje, do którego wrzucono granat, który pewnie lada moment wybuchnie - powiedział gość "Wstajesz i wiesz".
Płomiński skomentował także konflikt z perspektywy Iranu. - Jaki odwet Iranu by nie był, wystarczy USA do kolejnego uderzenia. Przywódcy irańscy są pod presją własnego społeczeństwa (...). Sankcje powodują kolejne kłopoty, leci na łeb na szyję wartość waluty, brakuje wielu towarów. Irańczycy stracili nadzieję na zmianę, jaką mieli po zawarciu porozumienia naftowego - wyliczał dyplomata.
Płomiński podkreślił też rolę innych graczy w regionie. - Rosja w zasadzie się wyciszyła w tym konflikcie, ale Chiny praktycznie od dekad budują swoją pozycję logistyczną i gospodarczą na Bliskim Wschodzie, nie oglądając się specjalnie na te konflikty.
- Od tego, jak będzie wyglądała sytuacja na Bliskim Wschodzie, zależy przebieg dalszej rywalizacji (Chin) ze Stanami Zjednoczonymi - zakończył Płomiński.
ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ Z KRZYSZTOFEM PŁOMIŃSKIM:
Autor: pp / Źródło: tvn24