- Od miesiąca dostaję od gen. Petelickiego chamskie sms-y - powiedział w Radiu Zet doradca prezydenta Komorowskiego prof. Tomasz Nałęcz. Miesiąc temu w tej samej stacji Nałęcz komentował słowa Petelickiego, który twierdził, że członkowie PO mieli mówić, iż katastrofa smoleńska była winą pilotów. - Prawdziwy generał w II RP, gdyby miał krytykować rząd, to pozbawiłby się życia - powiedział wtedy doradca prezydenta.
PJN zaapelowała w piątek do Bronisława Komorowskiego, by zdymisjonował Nałęcza za to, że ten "w niewybredny i obcesowy" sposób publicznie obraził gen. Sławomira Petelickiego.
Honor i sms-y
Nałęcz odniósł się w niedzielę do sprawy w Radiu ZET. - To jest jakaś absurdalna, kabaretowa historia. Miesiąc temu obok mnie siedział pan poseł Paweł Poncyliusz z PJN i po mojej wypowiedzi w ogóle nie zareagował, a ja powiedziałem tylko tyle, właśnie broniąc honoru polskiego oficera, że przed wojną w głowie by się nikomu nie zmieściło, żeby polski oficer komentował publicznie cudzą prywatną korespondencję. I że prędzej by sobie polski generał w łeb strzelił, niż dopuścił do takiej sytuacji - tłumaczył w radiowej audycji Nałęcz.
- Od tego czasu otrzymuję od gen. Petelickiego chamskie SMS-y. Widzę z rozdzielnika, że trafiają też do marszałka Niesiołowskiego. Nie wiem, skąd on ma mój numer. Zdaje się, że to jest umiejętność z jego poprzednich etapów służby, nie w mundurze generalskim - powiedział.
Źródło: Radio Zet
Źródło zdjęcia głównego: TVN24