- Przypadek bójki na plaży w Gdyni można rozpatrywać jako rodzaj nagonki na środowisko kibiców - uważa obrońca jednego z siedmiu kibiców Ruchu Chorzów, oskarżonych o pobicie w sierpniu 2013 r. meksykańskich marynarzy. We wtorek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku rozpocznie się proces odwoławczy w tej sprawie. W styczniu gdyński sąd skazał kibiców na więzienie bez zawieszenia. Obrona domaga się złagodzenia kar.
Pod koniec stycznia tego roku Sąd Rejonowy w Gdyni jednemu z kibiców chorzowskiego klubu wymierzył karę 2 lat i 2 miesięcy więzienia, zaś pozostałym sześciu - kary roku i 10 miesięcy. Jak poinformował rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku Tomasz Adamski, apelacje od tego wyroku wnieśli wszyscy oskarżeni, prokuratura nie zaskarżyła decyzji sądu niższej instancji.
"Zbyt surowa" kara
Zdaniem mec. Wojciecha Cieślaka, reprezentującego skazanego na karę roku i 10 miesięcy więzienia Wojciecha W., sąd pierwszej instancji potraktował oskarżonych zbyt surowo. Przypomniał, że oskarżeni tłumaczą, iż wzięli udział w bójce z marynarzami z Meksyku po tym, jak jeden z kibiców krzyknął "biją naszych". - Ani po mojej stronie, mojego klienta, czy nawet jego rodziców, nie ma wrażenia niewinności. Natomiast jest potrzeba sprawiedliwości. Wnioskuję o złagodzenie kary. Nie wyobrażam sobie za taki czyn bezwzględnych kar pozbawienia wolności - powiedział adwokat.
"Nagonka na środowisko kibiców"
Cieślak uważa, że przypadek bójki na plaży w Gdyni można rozpatrywać jako rodzaj nagonki na środowisko kibiców. - Z grupy tej uczyniono, także przy udziale mediów, klasycznego "wroga społecznego". Mówi się o nich negatywnie "kibole, kibolstwo", odbierając niejako ludzkie cechy - uzasadnił. - To, co się zaś stało na gdyńskiej plaży zostało już ocenione po kilku godzinach przez polityków różnych szczebli. I nie wiem, czy to wszystko nie przełożyło się później na działania, najpierw prokuratury, a następnie na decyzję sądu pierwszej instancji. Bywają sytuacje, że nawet najbardziej odporny sędzia może mimo woli ulegać pewnej atmosferze wokół sprawy. A to, że taki jednostronny klimat wokół tego zdarzenia stworzono, to ja nie mam żadnych wątpliwości - podkreślił Cieślak.
Dodał, że zajścia sprzed niespełna roku można uznać za typową "bijatykę w mieście portowym". - Miasta portowe, środowiska kibiców i marynarzy, mają to do siebie, że niekiedy młodzi ludzie wyrażają swoje wnętrze w sposób nieco agresywny. Tak jest, było i będzie - niezależnie od tego, czy jest to remiza w Trąbkach Wielkich, czy plaża w Gdyni - zaznaczył.
Gdynia - wizytówka i symbol gościnności
Wobec jednego z oskarżonych, Łukasza Z., sąd pierwszej instancji zastosował surowszy wymiar kary, ponieważ mężczyzna ten miał już dwa prawomocne wyroki oraz toczyły się przeciwko niemu sprawy dotyczące zakazu stadionowego oraz znieważenia policjanta. Zgodnie z wnioskiem prokuratora gdyński sąd zdecydował też, że oskarżeni mają zapłacić po 3 tys. zł zadośćuczynienia każdemu z dwóch pokrzywdzonych obywateli Meksyku. Gdyński sąd podkreślił, że była możliwość zastosowania wobec oskarżonych kar w zawieszeniu, ale warunkiem tego musiałoby być "zrozumienie zła, jakie wyrządzili" oraz szczera skrucha. - Plaża miejska oraz sama Gdynia jest miejscem szczególnym. Miasto jest wizytówką i symbolem gościnności, tolerancji i otwartości Polski. Dokonanie takiego przestępstwa, niezależnie od tego, czy grupą pokrzywdzoną byłaby grupa obywateli tego, czy innego państwa, niezależnie od ich koloru skóry, w miejscu, gdzie ludzie wypoczywają, byłoby karane tak samo - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Bartosz Kahsin.
Kibice vs marynarze
18 sierpnia 2013 r. na plaży w Gdyni grupa kibiców Ruchu Chorzów, którzy tego samego dnia wieczorem mieli wspierać swoją drużynę w meczu z Arką Gdynia - pobiła, zdaniem prokuratury, członków załogi szkolnego żaglowca Akademii Marynarki Wojennej Meksyku "Cuauhtemoc". Podczas procesu przed sądem pierwszej instancji dwóch oskarżonych już na pierwszej rozprawie chciało dobrowolnie poddać się karze; sąd się na to jednak nie zgodził. Jednocześnie uchylono wobec nich areszt i byli sądzeni z wolnej stopy, reszta podczas procesu przebywała w areszcie. Pozostali oskarżeni nie przyznali się do pobicia marynarzy, a dwóch wyjaśniło, że sami zostali zaatakowani przez obywateli Meksyku rozbitą butelką.
Autor: db//rzw / Źródło: PAP