Usunięcia zbiórki finansowej, wpłaty 40 tysięcy na rzecz fundacji i przeprosin domaga się Joanna Lichocka od organizatorów akcji, którzy ustawili w całym kraju billboardy z jej wulgarnym gestem - pisze "Gazeta Wyborcza". W czwartek Prezydium Sejmu formalnie unieważniło naganę dla posłanki za gest pokazany w lutym na sali posiedzeń.
W lutym tego roku, po głosowaniu, w którym Sejm opowiedział się przeciwko uchwale Senatu o odrzuceniu noweli ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy abonamentowej, która zakłada rekompensatę w wysokości 1,95 miliarda złotych w 2020 roku dla TVP i Polskiego Radia, media obiegło nagranie posłanki Joanny Lichockiej, na którym pokazuje ona w stronę opozycji środkowy palec. Joanna Lichocka zapewniała, że nie wykonała wulgarnego gestu, a jedynie przesuwała "energicznie dwukrotnie palcem pod okiem, bo była zdenerwowana", co - według niej - widać na upublicznionych w sieci materiałach filmowych.
Posłanka Prawa i Sprawiedliwości zadeklarowała, że jest gotowa złożyć wyjaśnienia na forum Komisji Etyki Poselskiej. Przeprosiła wszystkich, którzy poczuli się urażeni. Stwierdziła też, że przy użyciu stopklatek wprowadza się opinię publiczną w błąd i zarzuciła Platformie Obywatelskiej uruchomienie "machiny propagandowej".
Najpierw nagana, potem odwieszenie
Lichocka najwyższą możliwą karą, czyli naganą, za swój gest została ukarana na początku sierpnia. Nie wiadomo, jakie argumenty padały na posiedzeniu - było ono zamknięte dla mediów. Na nasze pytania dotyczące posiedzenia posłanka Lichocka, która się na nim pojawiła, odmówiła odpowiedzi, argumentując, że "nie rozmawia z TVN-em". W rozmowie z Polską Agencją Prasową oceniła natomiast, że decyzja komisji etyki świadczy o tym, iż gremium to "wpisuje się w hejt totalnej opozycji". - Na podstawie zmanipulowanych zdjęć, zmanipulowanej sytuacji, formułuje bardzo nieproporcjonalne oskarżenia i to jest po prostu walka polityczna - oceniła Lichocka.
Stwierdziła wówczas, że w składzie komisji jest "troje posłów totalnej opozycji" i jeden z PiS. - Tutaj widać było wyraźnie, że nie było w ogóle woli pochylenia się nad tym, jak było naprawdę, tylko wykonanie po prostu partyjnych dyrektyw - dodała ukarana posłanka.
Komisja Etyki Poselskiej składa się z czterech osób: przewodniczącej Moniki Falej (Lewica), zastępcy przewodniczącego Jana Łopaty (PSL-Kukiz'15), a także Izabeli Mrzygłockiej (KO) i Jacka Świata (PiS). Pod nieobecność przedstawicielki KO poseł Świat został przegłosowany przez pozostałych członków komisji. On jako jedyny wnioskował i głosował przeciw ukaraniu posłanki Lichockiej.
W czwartek Prezydium Sejmu odwiesiło karę nagany dla posłanki. Lichocka, która wnioskowała o cofnięcie kary, tłumaczyła, że "takie znaczenie jej ruchowi ręką nadaje jedynie manipulacja polegająca na zwolnieniu tempa materiału filmowego lub stopklatki".
Prezydium Sejmu tworzą marszałek i wicemarszałkowie. Przeciwko odwieszeniu kary głosowała jedynie wicemarszałek Małgorzata Kidawa-Błońska z Koalicji Obywatelskiej. Wicemarszałkowie Włodzimierz Czarzasty z Lewicy i Piotr Zgorzelski z klubu Koalicja Polska-PSL byli nieobecni na posiedzeniu prezydium.
O decyzji Prezydium Sejmu poinformowała Polską Agencję Prasową wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska (PiS), która w czwartkowym posiedzeniu uczestniczyła zdalnie, bo jest zakażona koronawirusem. - W wyniku głosowania na prezydium uznaliśmy, że kara jest zdecydowanie za wysoka, nieproporcjonalna do tego, co się działo – powiedziała Gosiewska. Według niej komisja etyki, rozpatrując wnioski posłów Koalicji Obywatelskiej i Lewicy o ukaranie Lichockiej, nie wzięła pod uwagę całego przebiegu lutowych wydarzeń w Sejmie. Przyznała, że sama wystąpiła w czwartek w obronie koleżanki klubowej. - Byłam wtedy na sali obrad i pamiętam doskonale, że kiedy pani poseł Lichocka zabierała głos z mównicy, z sali posiedzeń wykrzykiwano bardzo obraźliwe sformułowania pod adresem pani poseł. To było bardzo nieprzyjemne i tych posłów, którzy, nie pierwszy raz zresztą, się w ten sposób zachowywali, żadna kara nie spotkała – zaznaczyła Gosiewska.
Lichocka: twierdzenie, że naruszyłam powagę Sejmu, jest oparte na manipulacji
Kiedy Lichocka 12 sierpnia odwoływała się od nałożonej na nią kary nagany, zapewniała we wniosku złożonym do Prezydium Sejmu, że nigdy nie dopuściła się żadnego naruszenia Zasad Etyki Poselskiej. "Nie sposób zgodzić się z twierdzeniami zawartymi w uchwale, że wykonałam gest 'powszechnie uznany za wulgarny i obraźliwy', gdyż takie znaczenie mojemu ruchowi ręką nadaje jedynie manipulacja polegająca na zwolnieniu tempa materiału filmowego z tego zdarzenia lub stopklatki. Zatem twierdzenie, że swoim zachowaniem naruszyłam powagę Wysokiej Izby, dobre imię Sejmu, jak i godność innych osób oparte jest na zmanipulowanej sytuacji" - przekonywała.
Dodała, że "Komisja Etyki Poselskiej kompletnie zignorowała fakt niesłychanie agresywnego i naruszającego zasady przyzwoitej debaty zachowania posłów opozycji podczas jej wystąpienia". Według posłanki "oskarżanie jej o rzekomo wulgarny gest było kontynuacją agresywnej i obraźliwej napaści na nią podjętą przez polityków opozycji".
Zdjęcie Lichockiej na billboardach i zbiórka
Marcin Mycielski z Fundacji "Otwarty Dialog" postanowił wykorzystać zdjęcie z gestem posłanki i umieścić je na billboardach. Uruchomił zbiórkę na ten cel. - Wraz z Bartkiem Kramkiem postanowiliśmy wykorzystać gest posłanki Lichockiej i pokazać społeczeństwu, co rząd planuje zrobić z ich podatkami - powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Mycielski.
Jak dodał, wpłynęło ponad 5 tysięcy darowizn, za które sfinansowano prawie 400 nośników w całym kraju, między innymi w Kielcach. - Ponad 170 zawierało pozdrowienie posłanki Lichockiej - mówił Mycielski.
Wezwanie do usunięcia zbiórki, wpłaty 40 tysięcy na rzecz fundacji i przeprosin posłanki
Posłanka Prawa i Sprawiedliwości uważa jednak, że doszło do naruszenia jej dóbr osobistych. Prawnicy reprezentujący Lichocką wysłali do organizatorów akcji wezwanie do usunięcia zbiórki, zapłacenia 40 tysięcy złotych na rzecz Fundacji "Rak'n'Roll - Wygraj Życie", a także do przeprosin posłanki.
Autorzy zbiórki mają przeprosić za "rozpowszechnianie niezgodnych z prawdą treści, sugerujących, że jej wolą [Lichockiej - red.] jest pozbawienie osób chorych nowotworowo dofinansowania ich leczenia". Mają też wyrazić ubolewanie "nad przypisaniem Joannie Lichockiej złych intencji i przedstawienie jej wizerunku w sposób prześmiewczy, jako 'twarz' medialnego sporu dotyczącego finansowania mediów publicznych" - zauważa "Gazeta Wyborcza". Dodaje, że we wniosku o publikację przeprosin nie ma wyjaśnienia, co przedstawiał gest.
"Wizerunek Joanny Lichockiej został wykorzystany do prowadzenia publicznego sporu za pomocą 'chwytów' polegających na zestawieniu niekorzystnych zdjęć z nieprawdziwymi, populistycznymi hasłami i kolejno umieszczeniu ich na projektach billboardów, które pojawiły się na terenie całej Polski - a które sfinansował nie kto inny, jak wprowadzeni w błąd obywatele" - czytamy w wezwaniu.
Jak dodano, posłanka PiS miała otrzymać "dziesiątki wiadomości od osób grożących jej śmiercią i domagających się złożenia mandatu poselskiego".
"Pani poseł postanowiła przypomnieć Polakom o swoim przyjacielskim pozdrowieniu"
"Wyborcza" pisze, że organizatorzy zbiórki nie zamierzają przepraszać posłanki Lichockiej. Jak mówił Bartosz Kramek, "pani poseł zakończyła kwarantannę polityczno-medialną i postanowiła przypomnieć Polakom o swoim przyjacielskim pozdrowieniu". - Z przyjemnością jej w tym pomożemy. Zadeklarowaliśmy już gotowość do spotkania się w sądzie - powiedział "GW". Dodał, że "to opozycji, pacjentom oddziałów onkologicznych i całemu społeczeństwu należą się z jej strony przeprosiny".
- Trudno też, byśmy nie uważali jej za reprezentantkę własnej partii, która podjęła decyzję o miliardowym wsparciu propagandy TVP kosztem służby zdrowia, pomimo ogromnych kontrowersji społecznych. Joanna Lichocka była sprawozdawczynią i, co za tym idzie, twarzą tego projektu - argumentował Kramek.
Źródło: Gazeta Wyborcza, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24