30 tysięcy turystów dziennie wyruszało w Tatry, w sklepach w Zakopanem sprzedano trzy razy więcej chleba niż w ubiegłe wakacje, a w szczytowych momentach na jednego mieszkańca Zakopanego przypadało dziesięciu przyjezdnych. Tak wyglądały ostatnie dwa miesiące w stolicy polskich gór. Takiego tłoku nie było tam od lat.
Właściciele pensjonatów i sklepów w polskich górach bardzo dobrze zapamiętają tegoroczne wakacje. Trochę gorzej wspominać je będzie natomiast niejeden turysta, który na południe uciekał przed ściskiem plaż na północy kraju. Wszystko za sprawą wielkiego ścisku, jaki tego lata panował w naszych górach.
Najbardziej "ściskała" się oczywiście ich stolica, czyli Zakopane. Kolejki do kolejki na Kasprowy Wierch wyglądały jak te zimowe - na wjazd czekać trzeba było (zwłaszcza w weekendy) kilka godzin. Wielki ruch panował też na szlakach turystycznych. W drodze na Giewont też trzeba było swoje odczekać, by dostać się na szczyt.
Narzeka tylko przyroda
Według danych pracowników Tatrzańskiego Parku Narodowego, zebranych na początku sierpnia podczas liczenia turystów, Tatry w mijające wakacje odwiedzało dziennie ponad 30 tysięcy osób. Ale, akurat dla przyrody, takie astronomiczne liczby, to nie najlepsza informacja. - Niewątpliwie tak wielka liczba turystów to ogromne obciążenie dla przyrody - mówi dyrektor TPN Paweł Skawiński.
Ale więcej ludzi na szlakach, to także więcej wypadków. Na szczęście w tym roku ta zależność trochę zawiodła. Wypadków było co prawda więcej niż w zeszłym roku, ale nieznacznie. W lipcu ratownicy interweniowali 75 razy w tym 25 razy w akcjach ratowniczych użyto śmigłowca. - Główne przyczyny wypadków to brak doświadczenia górskiego i niedostosowanie wypraw do umiejętności turystów - przypomina ratownik TOPR Andrzej Marasek.
Liczą i się cieszą
Dziś Zakopane i całe południe Polski już pustoszeje. Ale ci, którzy z górskich turystów żyją powodów do narzekań nie mają. Według dyrektora Biura Promocji Zakopanego Andrzeja Kaweckiego w kulminacyjnych wakacyjnych momentach turystów było w samym Zakopanem nawet od ośmiu do dziesięciu razy więcej niż stałych mieszkańców. - Sprzedaż chleba w Zakopanem w okresie wakacji wzrosła trzykrotnie w stosunku do poprzedniego sezonu letniego. Ten sezon pobił wszystkie sezony z lat ubiegłych - ocenia Kawecki.
Największy ruch turystyczny przypadł pod Tatrami w połowie sierpnia. Jak twierdzi burmistrz Zakopanego Janusz Majcher, złożyło się na to wiele czynników m.in. doskonała pogoda, relacja złotówki do euro i bogata oferta turystyczna.
Więcej nie przyjmą
W samym lipcu wpływy do budżetu miasta z opłaty miejscowej były o 26 proc. wyższe niż w analogicznym okresie ubiegłego roku i wyniosły ponad 265 tys. zł. Opłata miejscowa jest pobierana od każdego turysty nocującego w stolicy Tatr.
Jak twierdzi burmistrz Zakopanego, jeszcze większa liczba turystów może być zagrożeniem dla stałych mieszkańców. - W mieście mogą wystąpić problemy z komunikacją czy ciśnieniem wody w kranach. Jeżeli w korkach stoi się kilka godzin, to świadczy o tym, że pojemność miasta ma swoje granice - podkreśla.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt TVN24