Przymusowe leczenie pedofilów jest faktem - na papierze. Ustawa weszła w życie, ale nie do szpitali, które miałyby przeprowadzać terapię popularnie zwaną chemiczną kastracją. O centralnym ośrodku leczenia pedofilów też słuch zaginął, podobnie jak o 36 milionach przeznaczonej na ten cel rezerwy.
Bez rozgłosu weszły w życie przepisy o przymusowym leczeniu pedofilów. Sprawa tuż po ujawnieniu afery z "polskim Fritzlem" nie schodziła z czołówek gazet, rząd zapowiadał kontrowersyjną chemiczną kastrację, a premier Donald Tusk mówił: - Zleciłem radykalne przyspieszenie prac nad możliwością wprowadzenia takiego bardzo represyjnego przepisu, jakim byłaby przymusowa terapia, polegająca na chemicznej kastracji.
Co z rozporządzeniem i 36 milionami?
Po dwóch latach "radykalnego przyspieszenia" nie powstało rozporządzenie, które mówiłoby, gdzie mają być leczeni pedofile. Nie wiadomo też, co stało się z 36 milionami rezerwy, która miała być przeznaczona na centralny ośrodek leczenia pedofilów, którego powstanie zapowiadał i premier i minister zdrowia Ewa Kopacz.
Nikt z resortu zdrowia nie chciał się na ten temat wypowiadać.
Tuż po emisji materiału we wtorkowych "Faktach" Ministerstwo Zdrowia podało w komunikacie, że projekty rozporządzeń w tej sprawie do uzgodnień międzyresortowych. I że stworzy zakłady ambulatoryjne i zamknięte dla przestępców seksualnych, m.in. pedofilów, skierowanych przez sąd na leczenie.
5 mln zamiast 36
W komunikacie czytamy, że koszty leczenia sprawców przestępstw seksualnych szacowane są na około 5 mln zł (zakłady ambulatoryjne - 2 mln zł, zakłady o wzmocnionym zabezpieczeniu - 3 mln zł). Koszty będą pokrywane przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Zakłady zamknięte dla przestępców seksualnych o wzmocnionym zabezpieczeniu mają powstać: w Samodzielnym Publicznym Zespole Opieki Zdrowotnej w Kłodzku, Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gdańskim i Samodzielnym Publicznym Psychiatrycznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej Pl. Brodowicza w Choroszczy - deklaruje resort.
Kto odpowiada za program?
Profesor Zbigniew Lew Starowicz, krajowy konsultant do spraw seksuologii, od początku patronował pomysłowi obowiązkowego leczenia pedofilów.
Jednak na pytanie, kto teraz odpowiada za realizację programu, nie potrafi odpowiedzieć. - Nikt mnie nie poprosił do udziału w komisjach konkursowych, po to choćby, żeby zapoznać się z personelem, którzy maja w tym pracować – mówi lekarz.
Nie ma umowy i warunków
Efekt jest taki, że pedofile - przynajmniej na razie - będą przechodzić leczenie farmakologiczne i psychoterapię w sześciu zakładach ambulatoryjnych (w Gorzowie Wielkopolskim, Choroszczy, Krakowie, Warcie, Warszawie i Kościanie) i trzech zakładach zamkniętych, w tym w szpitalu w Choroszczy na Podlasiu. Placówka nie ma ani jednego lekarza seksuologa ze specjalizacja psychiatryczną. W całym województwie podlaskim jest tylko dwóch seksuologów, ale urologów, nie psychiatrów.
Kiedy szpitale rozpoczną przymusowe leczenie pedofilów, nie wiadomo. Może w przyszłym roku. – Nie mogę wykonywać usług, dopóki nie mam z NFZ umowy, że będzie płacił za tę usługę – mówi dyrektor szpitala psychiatrycznego w Kościanie Marian Zalejski.
Są też inne problemy: – Brakuje nam odpowiednio doposażonego lokalu, a to doposażenie zapewni nam realizacja umowy z ministerstwem. A umowy jeszcze nie ma – wyjaśnia dyrektorka szpitala psychiatrycznego w Warcie Anna Śremska.
Źródło: "Fakty" TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn