- To nie są rutynowe sprawy, to nie jest spór o miedzę, tylko mamy do czynienia z realnym zagrożeniem - powiedział w TVN24 były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, który komentował opieszałość sądu i biegłego ws. pedofila i gwałciciela Henryka Z. Wniosek w sprawie izolowania mężczyzny przez pół roku nie został rozpatrzony przez sąd, w efekcie czego po odbyciu kary skazany wyszedł na wolność.
Zbigniew Ćwiąkalski zwrócił uwagę na to, że sąd powołał biegłego dopiero po trzech tygodniach od otrzymania z zakładu karnego wniosku o izolację Henryka Z. - Trudno mówić o oszałamiającym tempie działania (sądu) - powiedział.
W jego ocenie w tej sprawie można było działać szybciej.
- To nie są rutynowe sprawy, to nie jest spór o miedzę, tylko są przypadki, gdzie mamy do czynienia z realnym, rzeczywistym zagrożeniem - powiedział.
Jak mówił, sąd mógł, ale nie musiał powoływać biegłych, by ci stwierdzili, czy Henryk Z. stanowi zagrożenie dla otoczenia, skoro orzekli to wcześniej specjaliści z zakładu karnego.
Konsekwencje?
Ćwiąkalski tłumaczył, że to sąd wyznacza każdemu biegłemu czas na przygotowanie opinii w danej sprawie. Biegły z kolei może wnioskować o przedłużenie tego czasu lub też sąd może powołać innych ekspertów.
Gdy biegły nie wywiąże się z terminu, sąd może nałożyć na niego grzywnę w wysokości tysiąca złotych. - To nie jest aż taka dolegliwość, żeby zmuszała biegłego do jakiegokolwiek specjalnie szybkiego działania - mówił Ćwiąkalski.
Pytany, czy sędziego mogą spotkać jakieś konsekwencje w związku z tak długim trybem rozpatrywania tej sprawy, wyjaśnił, że wchodzi w grę wyłącznie odpowiedzialność dyscyplinarna. Choć - jak mówił - tylko wówczas, gdy sąd dyscyplinarny uchyliłby sędziemu immunitet. - Nie przypuszczam, żeby tutaj w grę wchodziły tego typu zaniedbania, które by kwalifikowały się do postępowania dyscyplinarnego. Poza tym policja podjęła odpowiednie działania, które uniemożliwiają popełnienie ponownego przestępstwa temu i podobnym sprawcom. To oczywiście nie jest rozwiązanie na dłuższą metę, bo nie tak powinno być - ocenił.
Dotkliwa kara
Na wypowiedź Ćwiąkalskiego dotyczącą odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów zareagował sędzia Waldemar Żurek, rzecznik prasowy KRS. Stwierdził, że znalazły się w niej nieścisłości, gdyż do pociągnięcia sędziego do odpowiedzialności dyscyplinarnej nie jest konieczne uchylenie immunitetu.
"Uchylenie immunitetu sędziego jest konieczne tylko w przypadku popełnienia przez sędziego przestępstwa określonego w kodeksie karnym" - napisał w liście przesłanym do naszej redakcji.
Przywołał art. 114. ust. 1. ustawy prawo o ustroju sądów powszechnych, z którego wynika, że rzecznik dyscyplinarny podejmuje czynności wobec sędziego "na żądanie Ministra Sprawiedliwości, prezesa sądu apelacyjnego lub okręgowego oraz kolegium sądu apelacyjnego lub okręgowego, Krajowej Rady Sądownictwa, a także z własnej inicjatywy, po wstępnym wyjaśnieniu okoliczności koniecznych do ustalenia znamion przewinienia, a także złożeniu wyjaśnień przez sędziego, chyba że złożenie tych wyjaśnień nie jest możliwe".
Sędzia Żurek dodał, że postępowanie dyscyplinarne może być bardzo dotkliwe, bo najsurowszą karą jest usunięcie z zawodu.
Wniosek o izolację
Henryk Z. , który dokonał serii gwałtów na dzieciach i zamordował 5-miesięczną dziewczynkę, odsiadywał wyrok w Zakładzie Karnym w Sztumie. Był skazany na 25 lat więzienia, odsiadkę zakończył 17 stycznia.
Władze więzienia ostrzegały, że mężczyzna wciąż może stanowić zagrożenie. Z. miał być więc objęty ustawą o najbardziej niebezpiecznych przestępcach, która pozwala na ich izolację w ośrodkach zamkniętych już po zakończeniu odbywania kary.
Wniosek o izolację Z. został skierowany do sądu 24 lipca. Nie mógł on jednak zostać rozpatrzony przed zakończeniem odbywania kary przez mężczyznę, bo akta sprawy znajdowały się u biegłego, który przez pół roku przygotowywał opinię.
Ekspert został wyznaczony przez sąd 12 sierpnia. We wrześniu zobowiązał się do przygotowania opinii do końca listopada. Pierwszy raz zbadał jednak więźnia dopiero pod koniec grudnia. Opinii jednak wciąż nie było.
Biegły wreszcie oddał akta
Rzecznik gdańskiego Sądu Okręgowego Tomasz Adamski wyjaśniał, że powodem opieszałości postępowania była zła współpraca z biegłym. Po doniesieniach medialnych sąd zdecydował się go ponaglić - w czwartek ostatecznie akta sprawy zostały zwrócone.
W aktach napisano m.in., że "u skazanego występują zaburzenia preferencji seksualnych - pedofilia oraz cechy osobowości nieprawidłowej" oraz oceniono, iż "(...) zaburzenia mają taki charakter lub nasilenie, że zachodzi co najmniej wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu (...) przeciwko zdrowiu, życiu lub wolności seksualnej".
Autor: db/kka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24