Siedem stron z wyjaśnieniami, dlaczego zmiany w polskim sądownictwie są konieczne - taki dokument premier Morawiecki wręczył zachodnim dziennikarzom na spotkaniu w Brukseli. Można w nim przeczytać o łapówkach, informatorach komunistycznego aparatu bezpieczeństwa i kolesiostwie.
"W Sądzie Najwyższym wciąż zasiadają sędziowie, którzy byli zaangażowani w ferowanie surowych, politycznie umotywowanych wyroków w czasie stanu wojennego w latach 80. Inni byli poufnymi informatorami komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Ich ciągła obecność w najwyższym sądzie państwowym oraz wpływ, jaki na niego mają, odbiły piętno zarówno na poziomie społecznego zaufania do władzy sądowniczej, jak także na postępowaniu młodszych sędziów" – tak brzmi fragment siedmiostronicowego dokumentu, który 10 stycznia premier Mateusz Morawiecki rozdawał zagranicznym dziennikarzom w Brukseli.
W dokumencie znaleźć można również tezę, że zmiany w sądach nie zagrażają demokracji.
1 osoba orzekała w stanie wojennym
Dzień po spotkaniu z szefem Komisji Europejskiej Jeanem-Claude'em Junckerem Mateusz Morawiecki spotkał się w Brukseli z dziennikarzami wybranych mediów. Miała to być część "ofensywy dyplomatycznej" nowego rządu. W dokumencie pojawia się informacja o tym, że w Sądzie Najwyższym orzekają "sędziowie stanu wojennego". Tymczasem na prawie 100 sędziów jedynym, który orzekał w stanie wojennym, jest Waldemar Płóciennik z wydziału ds. kasacji Izby Karnej. W 1982 r. skazał na osiem miesięcy więzienia uczestniczkę antykomunistycznej manifestacji w Koszalinie. Ten sam sędzia – w 2010 r. – utrzymał surowy wyrok więzienia dla milicjantów, którzy bili opozycjonistów, a w 2011 r. opowiedział się za lustracją prokuratorów.
Morawiecki nie wspomniał w dokumencie, że to w Sądzie Najwyższym nastąpiła po 1989 roku symboliczna zmiana: jego pierwszym prezesem został wówczas prof. Adam Strzembosz, który zakładał Solidarność w sądach i był za to represjonowany. Dzisiaj zarzuca PiS-owi łamanie niezależności polskiego sądownictwa.
"Rząd został wybrany, by naprawić głęboko zepsuty system"
"Polskie sądownictwo jest jedyną dziedziną władzy, która z ery totalitarnego komunizmu praktycznie nietknięta weszła w nowoczesną demokrację. Prawdą jest, że prawie wszyscy sędziowie zostali uznani za zdolnych do dalszego wykonywania obowiązków, stało się tak jednak wyłącznie z powodów politycznych. Społeczeństwo nigdy nie zaakceptowało faktu, że sędziowie ery komunizmu wciąż odpowiadają za administrację sądową – jest to jeden z powodów, dla których poziom zaufania do sądownictwa jest bardzo niski" - napisano w dokumencie, nie przytaczając statystyk. To nie pierwszy raz, gdy Morawiecki przekonuje zagraniczne media do dokonanej przez PiS zmiany. 17 grudnia 2017 roku na łamach amerykańskiego tygodnika "Washington Examiner" ukazał się artykuł premiera, zatytułowany "Dlaczego mój rząd reformuje polskie sądownictwo". Morawiecki wskazuje w nim na korupcję i upadek etyczny polskich sędziów.
"Sędziowie są przydzielani do spraw przez swoich bliskich kolegów bez jakiejkolwiek kontroli publicznej. Przywileje trafiają do przyjaciół, na konkurentach jest brany odwet. W niektórych z najbardziej lukratywnych spraw wymagane są łapówki. Postępowania były czasami przeciągane w nieskończoność w interesie zamożnych i wpływowych oskarżonych. [Obecny] rząd został wybrany, by naprawić ten głęboko zepsuty system" - pisze Morawiecki.
Z oficjalnych danych za lata 2001-16 wynika, że w całej Polsce toczyło się 19 spraw przeciwko sędziom o łapówki. Za winnych uznano 5 osób. Sędziów w Polsce jest 10 tysięcy.
Autor: kcAG / Źródło: Gazeta Wyborcza