Zarówno premier Mateusz Morawiecki, jak i prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska mogli mieć bezpośredni wpływ na wybór szefa jednej z nowych izb Sądu Najwyższego - wynika z maili, które mają pochodzić ze skrzynki Michała Dworczyka, szefa KPRM. Kolejną odsłonę tak zwanej afery mailowej komentowali w czwartek politycy.
Jak wynika z korespondencji, która pojawiła się w środę na stronie internetowej publikującej maile, które mają pochodzić ze skrzynki Dworczyka, zarówno premier Morawiecki, jak i prezes Przyłębska mogli mieć bezpośredni wpływ na wybór p.o. prezesa Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. To wyjątkowo istotna izba, która orzeka między innymi o ważności wyborów.
Czytaj więcej: Afera mailowa. Morawiecki i Przyłębska mogli brać udział w naradach o wyborze szefa izby Sądu Najwyższego
W opublikowanych domniemanych wiadomościach Dworczyk informuje między innymi, że prezydent prosi o przygotowanie listy osób, które premier krytycznie ocenia i "nie widzi możliwości kontrasygnowania na stanowisko szefa nowej izby SN". Jak wynika z korespondencji, dopiero z kandydatów, których premier nie oceniłby negatywnie, prezydent miał wybrać osobę na to stanowisko.
Gasiuk-Pihowicz: mamy prawo, jak i obowiązek domagać się wyjaśnień
Posłanka Koalicji Obywatelskiej Kamila Gasiuk-Pihowicz zaapelowała w czwartek o dogłębne wyjaśnienie sprawy. - Jako klub wnosimy o uzupełnienie porządku obrad obecnie trwającego posiedzenia Sejmu o punkt, który obejmowałby przedstawienie przez panią sędzię Julię Przyłębską informacji na temat jej udziału w opisanej przez media aferze mailowej - powiedziała na konferencji. - Będziemy starali się także zweryfikować i wyjaśnić wskazane w mailach okoliczności każdą dostępną drogą - i w trybie dostępu do informacji publicznej, i poprzez interpelacje - dodała. Zaznaczyła, że przez niemal dobę od publikacji "autentyczność żadnego z tych maili nie została ani zakwestionowana, ani potwierdzona". - Mamy zarówno prawo, jak i obowiązek żądać, domagać się wyjaśnień i pytać - podkreśliła posłanka.
Trela: to PiS w soczewce
Poseł Tomasz Trela z Lewicy powiedział, że politycy rządzący "do tej pory ze sobą gadali na jakichś obiadach, spotkaniach, ale teraz słowa już są chyba za mało precyzyjne, więc musi to być na piśmie, żeby PiS-owski bałwan mógł to przeczytać".
- I to jest efekt. Tak byli i są obsadzani sędziowie. To PiS w soczewce. Jak mamy kogoś wstawić, napiszemy maila, że ten ma być: imię, nazwisko i do wykonania - mówił poseł.
Paszyk: brutalne potwierdzenie patologii władzy
- To sformułowanie Jarosława Kaczyńskiego o odkryciu towarzyskim (tak określił Przyłębską - red.) do czegoś zobowiązuje. Do lojalności, do wiernopoddańczości i do takiego knucia politycznego, które jest niezwykle potrzebne prezesowi Kaczyńskiemu - powiedział Krzysztof Paszyk z PSL.
Dodał, że opublikowane maile są "brutalnym potwierdzeniem patologii władzy"
Terlecki: rząd powinien wyjaśnić sprawę wyciekających maili
Terlecki zapytany przez dziennikarzy w Sejmie, czy prezes TK brała udział w konsultowaniu spraw kadrowych w Sądzie Najwyższym, odparł: "nie sądzę", a na uwagę, że wynika to z opublikowanych w sieci maili, stwierdził, że nie zna ich treści. Dopytywany, czy rząd powinien wyjaśnić sprawę wyciekających maili, szef klubu PiS powiedział: - Powinien. Przede wszystkim powinien wyjaśnić, które są autentyczne, a które są jakoś oszustwem.
Na uwagę, że tak się jednak nie dzieje, odparł: - Myślę, że to robi, tylko to praca, która wymaga czasu.
Fogiel: to jest operacja rosyjskich służb
Wicerzecznik PiS Radosław Fogiel proszony przez dziennikarzy w Sejmie o komentarz powiedział: - Nie będę komentował wrzutek rosyjskich służb. Jeżeli chodzi o maile, mówiliśmy o tym wielokrotnie, to jest operacja rosyjskich służb.
Pytany, czy maile są prawdziwe, Fogiel odpowiedział, że celem "tego, kto to zrobił" jest właśnie to, by opinia publiczna w Polsce i dziennikarze "ekscytowali się tym" i "zastanawiali: a to prawdziwe, a to nieprawdziwe".
Źródło: TVN24, PAP