- Prezydent Kaczyński nie powinien jechać do Gruzji, bo byłoby to niezręczne. Polska nie może być takim harcownikiem. To zły moment, bo możemy zostać posądzeni o to, że próbujemy ingerować w wewnętrzne sprawy Gruzji - mówili jednym głosem Stefan Niesiołowski z PO i Tadeusz Iwiński z SLD o ewentualnej wizycie Lecha Kaczyńskiego i Valdasa Adamkusa w Gruzji. Goście Magazynu "24 godziny" dyskutowali o dyplomatycznej aktywności polskiego prezydenta ws. kryzysu gruzińsko-rosyjskiego.
Zarzuty o to, że ewentualna wizyta prezydentów Polski i Litwy byłaby decyzją szkodliwą dla Polski, odpierał Zbigniew Wassermann z PiS.
Trzeba wkładać palce
We wtorek marszałek Sejmu Bronisław Komorowski mówił, że "to, że jakieś drzwi się zamykają, nie oznacza jeszcze, że musimy tam wkładać palce". - W takich sprawach nie można nie wkładać palców między drzwi. Sytuacja jest szczególna. Przebieg wydarzeń w Gruzjii jest niebezpieczny. Nasza racja stanu i nasz interes wymaga reakcji, kiedy państwa o imperialistycznych ciągotach chcą wpływać na przebieg granic w Europie. A naszą racją stanu jest to aby rosyjski imperializm nie zagrażał Polsce - argumentował Wassermann.
Ale argumenty byłego koordynatora służb specjalnych nie przekonały posłów Niesiołowskiego i Iwińskiego. - Co do założeń, o których pan mówi, że Gruzja musi decydować sama o swoich granicach, to zgoda. Podobnie rzecz się ma z imperialistyczną polityką Rosji, rozumianą jako rewizja granic. Problem polega jednak na sposobie w jaki prezydent Kaczyński chce pomagać Gruzinom. Mamy tu do czynienia z niezdarnymi ruchami w dobrej sprawie - mówił poseł Platformy w Magazynie "24 godziny".
"Wiem skąd sympatia Kaczyńskiego do Saakaszwilego"
- Zgadzam się z posłem Niesiołowskim, bo to bardzo delikatna sprawa... i w Gruzji i w Rosji i w relacjach gruzińsko-rosyjskich - wtórował mu Tadeusz Iwiński. Zdaniem posła SLD, zeszłotygodniowa wizyta przedstawicieli prezydenta w Tbilisi "miała charakter partyzancki i nieprzemyślany". - Wybory parlamentarne, które za miesiąc odbędą się w Gruzji wymagają od nas naprawdę bardzo ostrożnego podejścia. To wyjątkowo delikatna sytuacja. Prezydent nie powinien tam lecieć. Chociaż rozumiem powody sympatii Kaczyńskiego do Saakaszwilego. Łączy ich podobna droga polityczna, w podobny sposób doszli do władzy - mówił Iwiński. Poseł wytłumaczył, że chodzi mu o to, że obaj prezydenci byli przez krótki czas "walczącymi ministrami sprawiedliwości i na fali tej popularności zdobyli władzę”.
"Panowie, wychodzicie poza stan faktyczny"
Poseł Wassermann denerwował się jednak, że negatywne oceny prezydenckiej wizyty, której jeszcze nie było to „wychodzenie poza stan faktyczny”. – Jak można mówić, że ona jest nieprzygotowana, skoro jeszcze przecież Lech Kaczyński do Gruzji nie poleciał? – pytał retorycznie były minister-koordynator.
A Tadeusz Iwiński spieszył z odpowiedzią: - Wizyta prezydentów byłaby nieprzemyślaną decyzją, bo niczego tak naprawdę nie mogłaby ona załatwić. Gdy Aleksander Kwaśniewski w 2004 roku pojechał z Valdasem Adamkusem na Ukrainę, to było to bardzo dobrze przemyślane. Chodziło przecież o umożliwienie mediacji między dwoma obozami politycznymi. A tu nie ma szans na jakiekolwiek mediacje między Rosją i Gruzją. Na tym polega różnica – argumentował poseł SLD.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24