Była polska tenisistka Katarzyna Teodorowicz-Lisowska zarzuciła byłemu już prezesowi Polskiego Związku Tenisowego Mirosławowi Skrzypczyńskiemu, że ten w 1990 roku miał potajemnie podać jej środki nasenne, by przegrała mecz z trenowaną wówczas przez niego zawodniczką, a prywatnie jego partnerką życiową. "Skrzypczyński sam się zresztą do wszystkiego przyznał w rozmowie z zawodnikami Górnika Bytom" - powiedziała w rozmowie z Onetem.
W rozmowie z Onetem Katarzyna Teodorowicz-Lisowska, wielokrotna mistrzyni Polski, była kapitan polskiej reprezentacji w Pucharze Federacji i uczestniczka Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie, opowiedziała o swych doświadczeniach z Mirosławem Skrzypczyńskim. Jak mówiła, po raz pierwszy zetknęła się z nim pod koniec lat 80. na turnieju tenisowym w Bytomiu. "I pewnie nigdy bym go nie poznała, gdyby nie to, że szybko związał się z moją klubową koleżanką, Renatą. Był jej trenerem i równocześnie partnerem w życiu osobistym. Później zostali małżeństwem" - powiedziała Teodorowicz-Lisowska.
"Obie w tamtych czasach należałyśmy do czołówki. Dlatego fakt, że jej trenerem został człowiek, który w tenisa grał bardzo przeciętnie, dla wszystkich nas był sporym zaskoczeniem" - dodała.
Teodorowicz-Lisowska: coś dziwnego zaczęło się ze mną dziać
Teodorowicz-Lisowska opowiedziała o wyjeździe na mistrzostwa Polski do Warszawy w lutym 1990 roku. "Władze Górnika opłaciły pokój hotelowy dla mnie i Renaty, a Mirosław spytał, czy może 'na dziko' zamieszkać z nami, żeby nie musieć płacić za dodatkowy wynajem" - wspominała. Ostatecznie całą trójką zajęli jeden z hotelowych pokoi.
17-letnia wówczas Teodorowicz zrelacjonowała w rozmowie z Onetem przebieg zawodów, w czasie których przegrała ze swoją koleżanką z pokoju w półfinale singla. "Coś dziwnego zaczęło się ze mną dziać. Początkowo uznałam to za rezultat zmęczenia, które mogło narosnąć w poprzednich dniach. Po meczu wsiadłam z kolegą do auta i całą podróż na Śląsk przespałam" - mówiła.
"Poważnie zaczęłam się martwić dopiero po powrocie do domu. Położyłam się wtedy do łóżka, a później nie wybudziłam się przez kolejnych kilkadziesiąt godzin. Spałam całą noc, potem cały dzień i znów całą noc. Nie na żarty wystraszyła się moja matka. Zastanawiałyśmy się, o co tu może chodzić" - powiedziała była zawodniczka. "Mama zaczęła podejrzewać, że ktoś ukradkiem dosypał mi czegoś do posiłku albo napoju przed rywalizacją z Renatą" - dodała.
Przypuszczenia kobiety miały potwierdzić badania krwi, które wykazały - jak przekazała - "obecność dziwnej substancji, wskazującej na to, że przed meczem sięgnęłam po środki nasenne". "Mama mówiła: 'skoro ktoś był w stanie zaszkodzić ci w taki sposób, byle wygrać jeden mecz, to do czego jeszcze oni są zdolni?'. Martwiła się, że jakby dosypano mi o łyżeczkę więcej, to mogłabym już w ogóle się nie obudzić" - wspominała w rozmowie z Onetem.
"Skrzypczyński sam się do wszystkiego przyznał"
Teodorowicz-Lisowska przyznała, że już wtedy wraz z mamą zaczęły podejrzewać Skrzypczyńskiego. "Był jedyną osobą, z którą spędzałam czas przed meczem z Renatą. Poza tym mieszkaliśmy razem w pokoju i tamtego dnia jedliśmy razem śniadanie. Miał więc sposobność, by to zrobić" - zaznaczyła.
Dodatkowo kobieta wspomniała o "specyficznej metodzie" Skrzypczyńskiego na "rozluźnienie" swej zawodniczki. "Kazał jej jeść wiśnie nasączane alkoholem. Ona była mu całkowicie podporządkowana i godziła się nawet na takie absurdalne pomysły. Wydedukowałam: skoro swojej własnej partnerce de facto podaje alkohol przed meczem, to czemu nie miałby posunąć się do dosypania czegoś jej przeciwniczce" - mówiła.
Rozmówczyni Onetu relacjonowała, że o tym, co dokładnie wydarzyło się w czasie zawodów w Warszawie, dowiedziała się rok później. "Skrzypczyński sam się zresztą do wszystkiego przyznał w rozmowie z zawodnikami Górnika Bytom. Zrobił to w trakcie imprezy w swoim mieszkaniu, które wynajmowali z Renatą" - wskazała.
Skrzypczyński w trakcie przyjęcia miał przyznać publicznie, że wsypał swej żonie Renacie "środki nasenne do drinka i dzięki temu nie musi się martwić", że żona nakryje go na "spoufalaniu się z inną kobietą". Teodorowicz-Lisowska opowiedziała, że obecni na imprezie jej klubowi koledzy z Górnika Bytom "trochę się wtedy wystraszyli i zaczęli dopytywać, czy on na pewno wie, ile tego dosypać, by nie stała się jej jakaś krzywda". "Odpowiedział: 'Kiedyś Kasi Teodorowicz też dosypałem i widzicie, jak dobrze się ma'" - powiedziała.
Teodorowicz-Lisowska: robię to dla tych, którzy dziś są młodymi sportowcami
Przyznała również, że zastanawiała się, czy zgłosić sprawę do sądu, kiedy się o tym dowiedziała. "Nie zdecydowałam się, głównie ze względu na Renatę. Miałam 18 lat i bałam się, że stracę najlepszą sparingpartnerkę, koleżankę i deblową partnerkę" - wspominała Teodorowicz-Lisowska.
Wyjaśniła, że do przerwania milczenia skłoniły ją ostatnie publikacje na temat działalności Skrzypczyńskiego. "Robię to dla tych, którzy dziś są młodymi sportowcami, wiedząc, jak przemocowe sytuacje mogą wpływać na ich dalszy rozwój i karierę" - dodała.
Odnosząc się do pozostałych zarzutów wobec byłego już prezesa PZT, Teodorowicz-Lisowska przedstawiła osobiste obserwacje sprzed lat. "Gdy grałam w Górniku Bytom, on zwykle trenował obok z Renatą. Wulgarny, seksistowski język był u niego na porządku dziennym. Właściwie to był podstawowy sposób jego komunikowania się z późniejszą żoną. A młody zawodnik niemal zawsze traktuje swojego trenera jak autorytet. I takie słowa mogą zostać w człowieku na wiele lat, pozostawić w nim traumę" - oceniła.
Schwertner: ta historia stanowi tajemnicę poliszynela w środowisku
W rozmowie z TVN24 dziennikarz Onetu Janusz Schwertner, który wraz Jackiem Harłukowiczem jest współautorem publikacji na temat Mirosława Skrzypczyńskiego, tłumaczył, że Katarzyna Teodorowicz-Lisowska przez lata bała się mówić o sytuacji, która ją spotkała, "także ze względu na to, że jej marzenia mogły zostać wtedy przerwane". - Jej mama, jej rodzice mogliby się bać o nią w tym świecie - wyjaśnił.
- Doskonale rozumiem ten mechanizm. Bardzo dobrze rozumiem zawodników, którzy wtedy, w bardzo młodym wieku, nie mówili o pewnych rzeczach na głos, ponieważ oni wykonali ogromny wysiłek w swoim życiu, także wysiłek finansowy rodziców, żeby osiągnąć pewien poziom, żeby te marzenia się spełniły. Niestety, często ci zawodniczy czy zawodniczki spotykali na swojej drodze osoby nieodpowiednie, osoby przemocowe i ta ich sytuacja stawała się dramatycznie trudna - powiedział.
Jak dodał, "historia, o której dzisiaj rozmawiamy, stanowi tajemnicę poliszynela w środowisku tenisowym". - Słyszeliśmy z Jackiem tę historię od kilku tygodni kilkukrotnie, także od autorytetów w świecie polskiego tenisa. Ta historia krąży po środowisku - mówił Schwertner.
Sprawa Mirosława Skrzypczyńskiego
Portal Onet ujawnił w październiku, że Mirosław Skrzypczyński, ówczesny szef Polskiego Związku Tenisowego, miał przez lata stosować przemoc psychiczną i fizyczną wobec swojej rodziny oraz trenowanych przez niego zawodniczek. Osoby, z którymi rozmawiali autorzy publikacji, oskarżały Skrzypczyńskiego o molestowanie.
Natomiast w opublikowanym w listopadzie wywiadzie z Onetem posłanka Lewicy Katarzyna Kotula oskarżyła Skrzypczyńskiego, że jako nastolatka była przez niego napastowana seksualnie. Skrzypczyński w tym czasie był jej trenerem w klubie Energetyk w Gryfinie.
Mirosław Skrzypczyński 24 listopada zrezygnował ze stanowiska prezesa PZT.
Źródło: Onet