Minister rolnictwa Henryk Kowalczyk zapowiedział zmiany w ustawie o ochronie zwierząt. Organizacje nie będą mogły interwencyjnie obierać właścicielom cierpiących i skrajnie zaniedbanych czworonogów. Deklaracja ta zaniepokoiła fundacje ratujące zwierzęta. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Od 25 lat działa w Polce ustawa o ochronie praw zwierząt. Choć nie jest idealna, to dzięki niej uratowano setki tysięcy istnień. Teraz Prawo i Sprawiedliwość chce dobrze działające przepisy zmienić.
- Zdarzają się niestety przypadki, że dla zysku niektóre organizacje próbują odbierać rolnikom zwierzęta pod pretekstem złego utrzymania, złego stanu. Skończymy z tym - zapowiada minister rolnictwa Henryk Kowalczyk. Z czym chce skończyć szef resortu rolnictwa? - pytają organizacje, które na co dzień ratują zagłodzone, bite i cierpiące zwierzęta.
Eksperci o planach zmian w ustawie o ochronie zwierząt
- Nie mam żadnych wątpliwości, że to jest oko do elektoratu, tylko do jakiego elektoratu? Zastanówmy się, komu ten przepis przeszkadza. Tak naprawdę tym, którzy traktują niehumanitarnie swoje zwierzęta, którzy znęcają się nad nimi dla przyjemności albo dla zysku - mówi pełnomocniczka fundacji VIVA! Katarzyna Topczewska. - Uczciwi właściciele zwierząt się nie boją, że ktoś przyjdzie i im zabierze zwierzęta - dodaje.
Gdy życie zwierzęcia jest zagrożone i są dowody, że właściciel znęca się nad nim, zgodnie z prawem organizacje mają prawo wejść na posesję i tymczasowo je odebrać. - To nie jest tak, że idzie organizacja, odbiera zwierzę. To jest poprzedzone decyzją wójta, burmistrza, prezydenta miasta - tłumaczy Hubert Kaczmarek z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - My tylko zawiadamiamy, a to organ samorządu gminnego wydaje ostateczną decyzję - wyjaśnia.
Bez zgody samorządu organizacje nie mogą nic zrobić. Równolegle zawiadamiana jest prokuratura, sprawa trafia do sądu, dopiero prawomocny wyrok pozwala na stałe odebrać zwierzę właścicielowi.
Norbert Ziemlicki z Fundacji Centaurus przekazuje, że tylko w poniedziałek organizacja otrzymała 25 zgłoszeń o maltretowanych zwierzętach. - Jest zima, zaczął padać śnieg, a zwierzęta są na łańcuchach przy budach. Zwierzęta bez organizacji pożytku publicznego będą konały - uważa.
Jak przyznają organizacje, odebranie zwierząt to ostateczność. W sierpniu inspektorzy Ogólnopolskiego Towarzystwa Opieki na Zwierzętami Animals niedaleko Pisza w jednym gospodarstw uratowali krowy, które po szyje były zanurzone we własnych odchodach, część już nie żyła, inne były skrajnie zagłodzone.
- Takie wejście do gospodarstwa będą miały tylko państwowe inspekcje, w tym przypadku inspekcja weterynaryjna - zapowiada minister rolnictwa.
Tysiące zwierząt uratowane przez organizacje pomocowe
I tu pojawia się problem, bo już teraz powiatowe inspekcje weterynaryjne borykają się z wieloma problemami. - Mówienie o tym, że inspekcja weterynaryjna zajmie się odbiorami zwierząt jest kompletnie nierealne - uważa Cezary Wyszyński z Fundacji VIVA!. - Inspekcja weterynaryjna nie daje rady już z tymi obowiązkami, które ma teraz. Jest niedofinansowania, nie ma obsadzonych pełnych etatów - wymienia.
- Inspekcja weterynaryjna jak każdy urząd działa od godziny 8 do 16, a nad zwierzętami sprawcy znęcają się nie tylko w godzinach pracy. Wielokrotnie to są nocne interwencje i interwencje w weekendy –-mówi Katarzyna Topczewska.
OTOZ Animals rocznie interweniuje sześć tysięcy razy, ratuje od śmierci dwa tysiące zwierząt. - Jesteśmy w miejscu, gdzie znajduje się ponad 300 zwierząt uratowanych z rąk okrutników - mówi Paweł Gebert z OTOZ Animal. - Nie byłoby tego miejsca, ani tych zwierząt uratowanych, gdyby nie obecnie obowiązujące prawo - dodaje.
Ani ministerstwo rolnictwa ani główny inspektorat weterynarii nie odpowiedziały na pytania dziennikarzy w sprawie zapowiadanych zmianach w przepisach.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt EX LEGE