To, że lądowanie miało miejsce podczas meczu, to jest wtopa wizerunkowa - powiedział szef MSWiA Joachim Brudziński, odnosząc się do swojego lądowania policyjnym Black Hawkiem na boisku. - Koszta wizerunkowe biorę, jak to się kolokwialnie mówi w języku młodzieżowym, na klatę - podkreślił. - Przecież musiałbym mieć zryty beret, żeby wiedząc, że trwa mecz młodych trampkarzy, zmuszać pilota, żeby lądował na tym boisku - dodał.
Minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński wylądował w sobotę helikopterem Black Hawk na boisku w Choszcznie w Zachodniopomorskiem, przerywając mecz młodym piłkarzom. Szef MSWiA przyleciało do Choszczna na obchody Dnia Strażaka. Po tej sytuacji pojawiły się pytania, czy lądowanie było odpowiednio przygotowane przez policję i dlaczego musiało dojść do niego w czasie, gdy na boisku odbywał się mecz trampkarzy.
Portal tvn24.pl dowiedział się, że w tej sprawie ruszyła kontrola w policji. - Minister jest wściekły, urzędnicy resortu żądają, by spadły głowy - mówili policyjni związkowcy.
"Wtopa wizerunkowa"
Minister Joachim Brudziński w środę na konferencji w Szczecinie odniósł do lądowania na boisku w Choszcznie. - To, że lądowanie miało miejsce podczas meczu, to jest, jak już powiedziałem, używając takiego określenia - wtopa wizerunkowa. I to są moje koszta wizerunkowe jako polityka i cenę za to ponoszę - podkreślił. - Nie mam o to do państwa, jako dziennikarzy, pretensji - dodał.
Zaapelował jednocześnie, że chciałby, aby te zdarzenia "przedstawiać w prawdziwym świetle, a nie dawać asumpt do tego, aby politycy opozycji totalnej wykorzystywali to do mówienia nieprawdy".
"Koszta wizerunkowe biorę na klatę"
- Zupełnie aberracyjny i zdumiewający jest zarzut, że ja na pokładzie tego helikoptera Jarosława Kaczyńskiego na ryby przywiozłem, że nas ten helikopter przywiózł na ryby - mówił Brudziński, odnosząc się jednocześnie do pojawiających się pod jego adresem zarzutów, że wykorzystał policyjny helikopter do innych celów niż służbowe. - Żeby się tutaj nie nakręcać, co prawda jestem na urlopie, mógłbym sobie pozwolić na ostrzejsze stwierdzenia, ale poziom tych niemądrych słów i świadomie kłamliwych jest porażający - ocenił minister spraw wewnętrznych i administracji.
- Koszta wizerunkowe biorę, jak to się kolokwialnie mówi w języku młodzieżowym, na klatę. Taki los polityka. Młodych piłkarzy, ich rodziców, trenerów, przepraszam - zaznaczył.
"Musiałbym mieć zryty beret"
Minister powiedział, że lądowanie "nie było to intencjonalne". - Bo - tak jak już mówiłem na konferencji w siedzibie partii, skorzystam z okazji, że jestem na urlopie, więc powtórzę to po raz kolejny, nie jako minister, tylko polityk - przecież musiałbym mieć zryty beret, żeby wiedząc, że trwa mecz młodych trampkarzy, zmuszać pilota, żeby lądował na tym boisku - zaznaczył.
- Oczywiście to lądowanie było bezpieczne, bo tam nie było żadnego zagrożenia, jednak jakieś procedury tutaj zaszwankowały, ale od tego są kontrolerzy komendy głównej czy komendy wojewódzkiej [policji - przyp. red.] - dodał.
"Tutaj na to mojej zgody być nie może"
Brudziński odniósł się także do ewentualnych konsekwencji wobec policjantów w sprawie organizacji zabezpieczenia miejsca lądowania helikoptera. We wtorek minister zapewniał, że wobec funkcjonariuszy nie zostały wyciągnięte żadne konsekwencje.
- Też nie można wykluczyć takiej sytuacji, że któryś z nadgorliwych przełożonych, chcąc zatrzeć to wrażenie, chciałby na gwałt, bez należytego sprawdzenia, podejmować działania dyscyplinujące. Tutaj na to mojej zgody być nie może - zapewnił szef MSWiA.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24