Premier powinien powiedzieć szczególnie uciążliwemu posłowi z komisji śledczej badającej aferę hazardową, że jest zerem - taką radę dał szefowi rządu Leszek Miller. Jak powiedział w "Kropce nad i" były premier, to oczywiste, że Donald Tusk powinien stanąć przed sejmowymi śledczymi.
Miller podkreślił, że zdumiewają go dyskusje na temat tego, czy premier powinien stanąć przed komisją śledczą do zbadania afery hazardowej. - Tym bardziej, że Sejm, a komisja śledcza jest jego organem, sprawuje funkcję kontrolną w stosunku do rządu - powiedział były premier. I dodał, że tak samo jest oczywiste, że powinna być konfrontacja Tusk-Kamiński (były szef CBA). - To zależy od woli posłów. Większość ma PO i PSL, i to te dwa ugrupowania o tym zdecydują - podkreślił Miller.
"Tu chodzi o maksymalne rozmycie"
Jego zdaniem, można wątpić w chęć wyjaśnienia afery hazardowej przez rządzących, gdyż zakres prac komisji śledczej jest bardzo szeroki (prace nad ustawą hazardową od rządów SLD do czasu obecnej koalicji, czyli lata 2002-2009).
- Tu chodzi o maksymalne rozmycie ostatnich kłopotów (PO - red.). Może jest taka myśl, że zainteresowanie opinii publicznej, jeśli chodzi o zainteresowanie pracami tej komisji, będzie słabnąć i jakoś dojedziemy do szczęśliwego końca - powiedział Miller.
To, że ktoś się spotykał na cmentarzu (Zbigniew Chlebowski z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem, słynnym "Ryśkiem" - red.), nie jest istotne. Konieczne jest odpowiedzenie na pytanie, czy przeciek nastąpił ze ścisłego otoczenia premiera, czy od niego samego. To problem, który po raz pierwszy został postawiony w historii naszej 20-letniej transformacji. Nigdy do tej pory żaden premier nie spotkał się z takim zarzutem Leszek Miller
Polityk lewicy podkreślając, że szef rządu powinien stanąć przed komisją śledczą poradził mu, jak potraktować szczególnie "uciążliwych" jej członków. Jego zdaniem, może sięgnąć po określenie, którego on sam użył pod adresem Zbigniewa Ziobry w komisji do zbadania afery Rywina.
- Jeśli pan premier Tusk - występując przed komisją śledczą - będzie miał okazję, żeby powiedzieć do jakiegoś szczególnie uciążliwego posła: pan jest zerem, panie pośle, to rekomenduję to panu premierowi - powiedział Miller. I podkreślił, że cieszy się, iż jego powiedzenie wciąż jest przytaczane.
Pytany, czy szef rządu stając przed komisją śledczą, może stracić, stwierdził: - Każdy, kto staje przed komisją, traci. Nie chodzi o to, co powie, na jakie pytanie odpowie, a na jakie nie. Dla wielu ludzi postawienie się premiera w roli przesłuchiwanego już stwarza podejrzenia. I bardzo trudno sobie z tym poradzić.
"To się może skończyć dla premiera fatalnie"
Jego zdaniem, opozycyjni posłowie będą się starali, jak najbardziej dokuczyć Tuskowi. - Jest w trudniej sytuacji - ocenił Miller. Tym bardziej, że - jak podkreślił - premier będzie pytany o domniemany przeciek z kancelarii premiera ws. działań CBA odnośnie nielegalnego lobbingu przy ustawie hazardowej.
- To, że ktoś się spotykał na cmentarzu (Zbigniew Chlebowski z biznesmenem - red.), nie jest istotne. Konieczne jest odpowiedzenie na pytanie, czy przeciek nastąpił ze ścisłego otoczenia premiera, czy od niego samego. To problem, który po raz pierwszy został postawiony w historii naszej 20-letniej transformacji. Nigdy do tej pory żaden premier nie spotkał się z takim zarzutem - powiedział Miller.
I dodał: - Jeśli premier nie będzie w tej sprawie przekonywujący, i nie będzie mógł czytelnie udowodnić, że nie miał nic z tym wspólnego to, to się skończy dla premiera fatalnie.
Zdaniem Millera Platforma czuje, że badanie przecieku to najsłabszy punkt tej komisji śledczej. - PO próbowała budować konia trojańskiego na oczach zdumionych Trojan, tylko, że ich sojusznik, czyli PSL nie dało się na to nabrać (ludowcy poparli poprawkę PiS, do uchwały powołującej komisję, zakładającej zbadanie przecieku - red.) - stwierdził były premier.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24