- Jeżeli ktoś mówi o zamachu stanu, to mówiłby, że PiS zamachnęło się samo na siebie. Bo zamach stanu to wystąpienie przeciwko legalnej władzy - mówił w programie "Tak jest" Leszek Miller, były premier. Zadeklarował się w związku z tym jako przeciwnik tezy, że działania PiS to "zamach na demokrację".
Miller zapytany, czy sprzyja Prawu i Sprawiedliwości odpowiedział, że tak twierdzą ludzie "którzy myślą kategoriami czarno-białe". - Jeżeli ktoś nie mówi tak, jak PO to jest w PiS, a jeśli ktoś nie mówi tak, jak PiS, to znaczy, że jest w PO. Według mnie to bardzo prymitywne i prostackie - powiedział.
"Żeby zmienić ustrój, trzeba dokonać głębszych zmian"
Zaznaczył jednak, że nadal nie podziela opinii, iż w Polsce "mamy zamach na demokrację". - Jeżeli ktoś mówi o zamachu stanu, to mówiłby, że PiS zamachnęło się samo na siebie. Bo zamach stanu to wystąpienie przeciwko legalnej władzy - powiedział.
- Żeby zmienić ustrój, to trzeba dokonać znacznie głębszych zmian niż to, co w tej chwili jest proponowane. Ale to jest niepokojące - przyznał. Stwierdził, że prezes PiS Jarosław Kaczyński "posuwa się tak daleko, jak może". - Jak spojrzymy na ewolucję systemu politycznego w III RP, to niewątpliwe każda kadencja Sejmu i każdy utworzony rząd badał możliwość rozpychania się, tak samo jak każdy prezydent - powiedział. Zdaniem Millera Kaczyński również próbuje to zrobić.
"SLD przyzwyczaja się do bycia partią pozaparlamentarną"
Miller odniósł się też do sytuacji w SLD. - Gdyby Adrian Zandberg (z Partii Razem - red.) nie przyszedł na telewizyjną debatę liderów ugrupowań politycznych (przed wyborami parlamentarnymi 2016 - red.), bo np. zachorowałby, dostałby kataru, albo coś by się stało, to dziś w Sejmie byłoby SLD, a Partia Razem byłaby poniżej 3 proc. - powiedział.
- SLD przyzwyczaja się do bycia partią pozaparlamentarną, to nie jest proste. Trzeba wypracować nowe metody pracy - dodał były premier.
Autor: mart//rzw / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24