Grupa migrantów, a wśród nich kobiety i dzieci, została odesłana na granicę z Białorusią. Zastosowano wobec nich "procedurę zgodnie z rozporządzeniem" - przekazała rzeczniczka podlaskiego oddziału Straży Granicznej. O sytuacji na granicy i metodach stosowanych przez Straż Graniczną mówił w TVN24 Piotr Mueller, rzecznik rządu. Podkreślił, że "każdy taki przypadek powinien być wyjaśniany".
W poniedziałek przed placówką Straży Granicznej w Michałowie na Podlasiu przebywało ponad 20 migrantów, w tym kobiety oraz ośmioro dzieci. W środę rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej Katarzyna Zdanowicz przekazała w rozmowie z reporterką TVN24 Martą Abramczyk, że wobec migrantów "zastosowano procedurę zgodnie z rozporządzeniem". Potwierdziła, że wśród nich były kobiety i dzieci.
Czytaj więcej: Co się stało z dziećmi z Michałowa
Na pytanie, czy to oznacza, że zostali wywiezieni z powrotem na granicę, Zdanowicz odparła: - Tak, zostali doprowadzeni do linii granicy i teraz znajdują się na Białorusi.
Mueller: każdy taki przypadek powinien być wyjaśniany
Rzecznik rządu Piotr Mueller w "Rozmowie Piaseckiego" mówił w czwartek, że "ochrona granic to niezwykle trudna sytuacja". - Jeżeli ktoś wie, że przekracza ją w sposób nielegalny, to musi się liczyć z tym, że może być przewieziony do ośrodka, a później deportowany z kraju. Na samym początku będzie też wezwany do tego, żeby zawrócić i wrócić na teren, na którym powinien przebywać - powiedział.
Dopytywany, czy procedura push back jest stosowana wobec migrantów, odparł, że "taka semantyka jest tworzona po to, by zrobić wrażenie, że Polska robi coś złego". - Do każdego takiego przypadku musi się odnieść Straż Graniczna. Każdy taki przypadek powinien być wyjaśniany - dodał.
Pytany, ile osób zostało odesłanych przez granicę na Białoruś, Mueller powiedział: - Takie liczby są codziennie aktualizowane przez Straż Graniczną. Nie jestem w stanie ad hoc odpowiedzieć na takie pytanie.
Rzecznik rządu podkreślił, że "Straż Graniczna jest od tego, żeby chronić granicę". - Musi podejmować działania, które są zgodne z przepisami prawa, ustawy, rozporządzenia, by jak najmniej osób dostało się do Polski w nielegalny sposób - mówił.
Poinformował, że "na terenie Polski mamy już bodajże ponad tysiąc osób, które przeszły przez granicę i którymi państwo polskie się zaopiekowało".
Mueller przekonywał, że "są osoby, które w sposób świadomy wiedzą, że przekraczają polską granicę nielegalnie w zorganizowany sposób". - Przylatują do Białorusi z krajów arabskich i wiedzą, że już później w nielegalny sposób przekraczają granicę Unii Europejskiej - mówił.
Rzecznik rządu o konferencji ministrów: informacje niezbędne dla opinii publicznej
Rzecznik rządu komentował też poniedziałkową konferencję prasową z udziałem ministrów Mariusza Kamińskiego i Mariusza Błaszczaka, na której zaprezentowano materiały, które mają pochodzić z telefonów komórkowych zatrzymanych przy granicy migrantów. Pokazywane na konferencji zdjęcia mają dowodzić, że próbujący przedostać się do Polski ludzie mogą być zaangażowani w działalność terrorystyczną lub powiązani z organizacjami paramilitarnymi. Prezentowano też zdjęcia, które według urzędników mają być dowodem na skłonności pedofilskie i zoofilskie.
- Nie akceptowałem jej (konferencji - red.), ale uważam, że należy poinformować opinię publiczną, jak wygląda sytuacja na granicy polsko-białoruskiej. (Ministrowie - red.) poinformowali mnie o tym, że będą tam materiały operacyjne, które zebrały służby. Nie widziałem ich wszystkich - powiedział Mueller.
Jego zdaniem "opinia publiczna ma prawo poznać informacje o tym, że te osoby przebywały na terenie Rosji, że są związane z terrorystami z krajów arabskich". - Te informacje zebrane przez służby są niezbędne opinii publicznej - ocenił gość TVN24.
Rzecznik rządu przekonywał, że "z materiałów pokazanych na konferencji wynika wprost, że reżim Łukaszenki ma zorganizowaną akcję przenoszenia osób z krajów arabskich na teren Białorusi i zmusza te osoby do przejścia granicy polsko-białoruskiej, granicy unijnej".
Mueller o przedłużeniu stanu wyjątkowego
Na wtorkowym posiedzeniu rząd podjął decyzję o zawnioskowaniu do prezydenta Andrzeja Dudy o przedłużenie stanu wyjątkowego o 60 dni na obszarze przygranicznym. Prezydent przesłał wniosek do Sejmu, posłowie zajmą się nim w czwartek wieczorem.
Zgodnie z przepisami stan wyjątkowy może być przedłużony tylko raz. Rzecznik rządu pytany, co będzie, jeśli za 60 dni sytuacja na polsko-białoruskiej granicy się nie zmieni, odparł, że "wtedy nadal będziemy podejmować działania, które są możliwe w ramach obowiązujących przepisów prawa".
- Natomiast liczę, że do tego czasu też uda się, przynajmniej częściowo, zbudować infrastrukturę niezbędną do tego, aby te ruchy ograniczyć - zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24