To Siergiej Iwanow, wicepremier Rosji zatwierdził wojskowe rozporządzenie, według którego Paweł Plusnin miał obowiązek zakazać lądowania polskiemu Tu 154 M 101. Potwierdzają to zeznania pułkownika Anatolija Murawiowa, dyspozytora ruchu lotniczego w Smoleńsku, do których dotarł tvn24.pl. Nieoczekiwanie mówił o tym też na piątkowej konferencji Michaił Guriewicz, szef grupy śledczej Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. - Kierownik lotów jest zobowiązany zakazać lądowania, jeśli są przeszkody, które zagrażają bezpieczeństwu lotu lub warunki są poniżej minimum pogodowego – stwierdził. W Smoleńsku panowały warunki pogodowe poniżej minimum.
Najważniejszym punktem misji polskich prokuratorów w Moskwie było wyjaśnienie: Jakimi przepisami kierowali się kontrolerzy 10 kwietnia? Czy Paweł Plusnin, kierownik lotów i jego zastępca Wiktor Ryżenko mieli obowiązek zakazać polskiemu Tu 154 M 101 podchodzenia do lądowania i bezwarunkowo nakazać lądowanie na zapasowym lotnisku? Czy byli zobowiązani do zamknięcia lotniska Smoleńsk – Północny z powodu złej pogody?
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie od momentu katastrofy nie mogła dowiedzieć się od Rosjan jakimi procedurami kierowali się kontrolerzy. Oskarżyciele nie wiedzieli tego jeszcze w styczniu, przed wyjazdem do Moskwy dwóch polskich prokuratorów. - Prokuratura dysponuje już pewnym zakresem informacji (...) jednakże nie jest to materiał kompletny(...) - stwierdził w korespondencji z tvn24.pl ppłk Jerzy Artymiak z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Dlatego podpułkownik Karol Kopczyk i major Jarosława Sej wiedzieli, że muszą zapytać m.in. Pawła Plusnina o to, jakimi procedurami się kierował nie zabraniając polskiemu Tu 154 M 101 na lądowanie. Obaj prokuratorzy jadąc do Moskwy znali sensacyjne zeznania wojskowego przełożonego Plusnina i Ryżenki.
Zeznania pułkownika
Z tego, co powiedział śledczym Anatolij Murawiow (10 kwietnia był dyspozytorem ruchu lotniczego), Plusnin miał obowiązek zakazania podchodzenia do lądowania polskiej załodze.
"Na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku bezpośrednie kierownictwo nad lotami sprawuje kierownik lotów. W dniu 10 kwietnia 2010 r. lotami kierował podpułkownik Plusnin (…) Zezwolenie załodze samolotu na lądowanie wydaje bezpośrednio kierownik lotów, przy czym, obowiązkowym warunkiem wydania zezwolenia na lądowanie jest wizualny kontakt z samolotem, to znaczy, kierownik lotów musi wizualnie obserwować samolot (...) - zeznawał Murawiow. Plusinin samolotu nie widział. Pułkownik zatem jednoznacznie stwierdził, że Paweł Plusnin mógł zakazać lądowania polskiej "tutce" i w konsekwencji nakazać udanie się na inne lotnisko.
Na podstawie jakich przepisów mógł zamknąć lotnisko? - (...) Kierowanie lotami na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku odbywa się zgodnie z Federalnym Regulaminem Lotnictwa Państwowego zatwierdzonym rozkazem Ministra Obrony Narodowej Federacji Rosyjskiej Nr 275 z dnia 2004 roku" – czytamy w zeznaniach pułkownika Anatolija Murawiowa. Są to federalne przepisy dotyczące wykonywania lotów lotnictwa państwowego. Regulują one zasady poruszania się samolotów w rosyjskiej strefie powietrznej. Według tego dokumentu to kierownik lotów "po raporcie załogi zezwala na wykonanie zadania” oraz „zakazuje załodze pracy w strefie w przypadku niezgodności warunków do wykonywanego zadania".
Dziwna wypowiedź
Nieoczekiwanie zeznania płk Murawiowa potwierdził, a nawet doprecyzował w piątek szef grupy śledczej Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. - Na lotnisku w Siewiernyj nie ma dyspozytorów ani kontrolerów, jest kierownik i grupa kontroli lotów - stwierdził Michaił Guriewicz.
- Kierownik lotów jest zobowiązany zakazać lądowania, jeśli są przeszkody, które zagrażają bezpieczeństwu lotu lub warunki są poniżej minimum pogodowego. Wtedy samolot jest kierowany na lotnisko zapasowe – kontynuował rosyjski prokurator.
Zgodnie z określonym minimum wysokość dolnej granicy chmur nie powinna być niższa niż 100 m, zaś widoczność nie mniejsza niż 1000 m. Gdy polski samolot podchodził do lądowania widzialność wynosiła 300 - 500 m, panowała mgła, a dolna granica chmur wynosiła 40 - 50 m.
Ale jednocześnie, w trakcie tej samej wypowiedzi dodał zdanie, w którym przeczył samo sobie: "Kierownik nie mógł zamknąć lotniska". - Do jego zadań należało podawanie zgodnie z AIP warunków pogodowych i to dowódca podejmuje decyzję i bierze za nią odpowiedzialność – mówił Michaił Guriewicz. Ta część wypowiedzi prokuratora jest zgodna z oficjalnym raportem rosyjskiego MAK, który całą winę za katastrofę zrzucił na polską załogę.
Czy Guriewicz powiedział o jedno zdanie za dużo? Tego nie wiemy.
Rozporządzenie Iwanowa
Tvn24.pl ustalił, że rozporządzenie, o którym mówi Murawiow podpisał ówczesny minister obrony - Siergiej Iwanow, obecny wicepremier Federacji Rosyjskiej. Tymczasem 28 stycznia 2011 roku Iwanow oficjalnie stwierdził, że obsługa wieży kontrolnej w Smoleńsku nie mogła zakazać kapitanowi prezydenckiego samolotu lądowania na swym terenie. - W tej sprawie nie mamy nic więcej do powiedzenia. Kontrolerzy lotów nie mogli zabronić lądowania prezydenckiego samolotu w przypadku, gdy jego kapitan - lub ktoś inny, kto był na pokładzie - podjął decyzję, by lądować za wszelką cenę – stwierdził wicepremier Iwanow, który siedem lat temu podpisał rozporządzenie.
Rosyjski MAK do dziś uważa, że rosyjscy kontrolerzy zrobili wszystko by 10 kwietnia powstrzymać Tu 154 M 101 przed lądowaniem. Z ujawnionych nagrań z wieży na lotnisku Siewiernyj wynika, że Paweł Plusnin, ówczesny kierownik lotów nie podjął decyzji o odesłaniu Tu 154 M 101 na zapasowe lotniska.
Ryżenko też potwierdza
Także zastępca Plusnina stwierdził, że zgodnie z obowiązującymi przepisami wojskowi mieli 10 kwietnia mieli obowiązek zamknąć lotnisko.
Wiktor Ryżenko sprowadzał polski samolot w ostatniej fazie lotu. Po katastrofie odpowiadał na pytania płk. Edmunda Klicha, wtedy polskiego akredytowanego przy rosyjskim (MAK) badającym przyczyny katastrofy. - Jakie działania są przewidziane dla grupy kierującej lotami jeśli pogoda jest poniżej minimów lotniska? - brzmiało jedno z pytań. Ryżenko odpowiedział: "Decyzję o zamknięciu lotniska podejmuje dowódca jednostki po zameldowaniu mu przez kierownika lotu i stację meteorologiczną".
MAK kłamie?
10 kwietnia za zabezpieczenie lotów odpowiedzialny był płk Nikołaj Krasnokutski. To były dowódca zlikwidowanej jednostki wojskowej, która zawiadywała lotniskiem Siewiernyj. Według tego, co powiedział Ryżenko, to decyzję o zamknięciu lotniska powinien podjąć Krasnokutski. Wiemy, że tego nie zrobił.
Jakie są ustalenia wojskowych prokuratorów? Czy ponownie przesłuchani kontrolerzy w końcu, ostatecznie wyjaśnili jakimi procedurami się kierowali? Wojskowa prokuratura nie odpowiedziała na te pytania. Prokuratorzy na piątkowej konferencji nie chcieli o tym mówić.
Drążyliśmy dalej. Przeanalizowaliśmy rosyjskie przepisy, a także zapisy z raportu MAK. Rosyjska komisja twierdzi, że kontrolerzy działali zgodnie z procedurami zawartymi w "Zbiorze informacji aeronawigacyjnej Federacji Rosyjskiej i Wspólnoty Niepodległych Państw (AIP RF)". Przeczą temu zeznania Plusnina i Ryżenki.
Kontrolerzy nie znali tych przepisów
Oprócz tego wersji MAK zaprzecza jeden, istotny fakt. Według płk Edmunda Klicha, byłego polskiego akredytowanego przy MAK rosyjscy kontrolerzy nie znali przepisów AIP RF i nie mieli uprawnień do posługiwania się nimi. Z kolei z zeznań Ryżenki i Plusnina z 10 i 12 kwietnia wynika, że nie posługiwali się biegle językiem angielskim. A taki wymóg kontrolerom stawiają procedury międzynarodowe, czyli także AIP RF.
Były polski akredytowany także podważa wersję wicepremiera Iwanowa: - Zgadza się, że kontroler nie ma do tego prawa jeśli działa według przepisów międzynarodowych. Ale tam kontrolerzy nie mieli uprawnień do posługiwania się nimi. Na pytania czy je znali, odpowiadali "nie".
"Lotnisko wojskowe"
Klich właśnie na tym najmocniej buduje swoją tezę, że lotnisko - Siewiernyj było lotniskiem wojskowym i takie panowały na nim procedury. Przypomina też, że wiele razy wnioskował do Rosjan o pokazanie mu dokumentów, potwierdzających status lotniska i - w związku z tym – ujawnienia konkretnych zapisów, które mówią, jak powinni postępować kontrolerzy w przypadku warunków meteorologicznych poniżej minimów lotniska.
- Ja z tej konferencji (rosyjskich śledczych - red.) zrozumiałem, że na lotnisku wojskowym, a takie ono było, kierownik lotów ma obowiązek je zamknąć, jeżeli warunki pogodowe są poniżej minimum załogi. W drugim zdaniu powiedział jednak, że według AIP takich regulacji nie ma. Lotniska w Smoleńsku jednak nie ma w AIP. To potwierdza moją tezę, że kierownik lotów, a właściwie głównodowodzący, czyli płk Krasnokucki miał prawo zamknąć tego dnia lotnisko - przyznał na antenie TVN24 płk Edmund Klich.
Klich wielokrotnie mówił, że brak decyzji o zamknięciu lotniska można wskazać jako jedną z przyczyn katastrofy.
Kontrolerzy ze Smoleńska nie wydali zgody na lądowanie, padła jedynie komenda "posadka dopołnitelnaja" (czyli "lądowanie warunkowe"). Nadal nie wiadomo dlaczego załoga zeszła poniżej 100 metrów, musi wyjaśnić to prokuratura.
Źródło: tvn24.pl