Posłowie PiS Mariusz Błaszczak, Andrzej Śliwka i Krzysztof Szczucki weszli w czwartek rano, w ramach interwencji poselskiej, do siedziby Polskiego Radia. "Oczekujemy wyjaśnień i informacji od Pawła Majchera i Juliusza Kaszyńskiego, dublerów i politycznych nominatów Sienkiewicza" - napisał na portalu X poseł Śliwka.
Poseł PiS Andrzej Śliwka poinformował w czwartek za pośrednictwem mediów społecznościowych o wejściu w ramach kontroli poselskiej polityków PiS do siedziby Polskiego Radia. "Wspólnie z premierem Mariuszem Błaszczakiem i profesorem Krzysztofem Szczuckim jesteśmy na interwencji poselskiej w Polskim Radiu. Oczekujemy wyjaśnień i informacji od Pawła Majchera i Juliusza Kaszyńskiego, dublerów i politycznych nominatów Sienkiewicza. Niestety panowie na razie nie mieli odwagi na spotkanie z nami" - napisał na portalu X.
Posłom PiS towarzyszy poprzednia prezeska Polskiego Radia Agnieszka Kamińska.
Na konferencji prasowej przed budynkiem Polskiego Radia Mariusz Błaszczak wyraził zaniepokojenie decyzją ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza o postawieniu w stan likwidacji mediów publicznych. - W sytuacji zagrożeń, jakie czyhają na Polskę, likwidacja Polskiego Radia jest czymś, co nie powinno mieć miejsca - powiedział poseł PiS i zażądał wyjaśnień od Pawła Majchera, likwidatora, a wcześniej prezesa Polskiego Radia, powołanego przez ministra Sienkiewicza.
Zdaniem Błaszczaka, spółka powinna zostać postawiona w stan restrukturyzacji, a nie likwidacji, zaś syndyka powinien powołać sąd. - Nie można postawić w stan likwidacji spółki, która została powołana na podstawie ustawy, a więc wszystko wskazuje na to, że te czynności, o których słyszymy, mają charakter pozorny - powiedział polityk.
W jego ocenie działania w celu likwidacji Polskiego Radia nie mają legalnych podstaw. Błaszczak zarzucił też Pawłowi Majcherowi, że utrudnia pracę dziennikarzy telewizyjnych, którzy chcą relacjonować jego interwencję poselską.
Media publiczne w stanie likwidacji
W środę minister kultury i dziedzictwa narodowego podjął decyzję o postawieniu w stan likwidacji spółek Telewizji Polskiej, Polskiego Radia oraz Polskiej Agencji Prasowej. "W związku z decyzją prezydenta o wstrzymaniu finansowania mediów publicznych podjąłem decyzję o postawieniu w stan likwidacji spółek Telewizja Polska, Polskie Radio oraz Polska Agencja Prasowa" - napisano w komunikacie.
Dodano, że "stan likwidacji może być cofnięty w dowolnym momencie przez właściciela".
Weto prezydenta
Sejm podjął w ubiegły wtorek wieczorem uchwałę w sprawie przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych oraz Polskiej Agencji Prasowej, wzywającej Skarb Państwa do działań naprawczych. Dzień później resort kultury poinformował, że minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz, jako organ wykonujący uprawnienia właścicielskie Skarbu Państwa, działając na podstawie przepisów Kodeksu spółek handlowych, odwołał 19 grudnia dotychczasowych prezesów Zarządów Telewizji Polskiej S.A., Polskiego Radia S.A. i Polskiej Agencji Prasowej S.A. i Rady Nadzorcze. Minister powołał nowe Rady Nadzorcze ww. Spółek, które powołały nowe Zarządy Spółek.
Decyzja szefa MKiDN spotkała się z krytyką ze strony polityków PiS, a prezydent Andrzej Duda stwierdził, że doszło do naruszenia konstytucji. Od powołania nowych zarządów w PAP i TVP w siedzibach tych spółek przebywają politycy PiS, protestujący przeciwko, jak oceniają, "bezprawnemu przejęciu" mediów przez nowy rząd.
W sobotę prezydent Andrzej Duda zawetował uchwaloną w ubiegłym tygodniu ustawę okołobudżetową na rok 2024, w której znalazły się m.in. podwyżki dla nauczycieli, ale także 3 mld zł na media publiczne. Prezydent zapowiedział, że po świętach złoży do Sejmu własny projekt, dotyczący m.in. podwyżek dla nauczycieli i pozostałych wydatków zaplanowanych w ustawie okołobudżetowej. W środę prezydent wniósł do Sejmu projekt ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących realizacji ustawy budżetowej na rok 2024.
W środę politycy nowej koalicji rządzącej w różnych wywiadach zwracali uwagę na konieczność przyjęcia zmian prawnych dotyczących mediów publicznych. Premier Donald Tusk na środowej konferencji prasowej odniósł się do kwestii finansowania mediów publicznych, w tym do decyzji prezydenta Andrzeja Dudy. Szef rządu przekazał, że po wecie prezydenta Andrzeja Dudy rząd podjął decyzję o przygotowaniu nowej ustawy okołobudżetowej, która ma być jeszcze tego samego dnia złożona w Sejmie.
Pytania o granice interwencji poselskich
Jak to "dyżurowanie" wyglądało w wykonaniu Antoniego Macierewicza? W siedzibie PAP-u doszło do przepychanek, w roli głównej poseł PiS-u, nie pozwalający wejść do środka pracownikowi Polskiej Agencji Prasowej - to wszystko, jak twierdzą parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości w ramach interwencji poselskich, do których posłowie i senatorowie mają prawo.
- Uważam, że jeśli mamy podejrzenie, że do siedzib mediów publicznych wchodzą nieuprawnione osoby, to mamy prawo podjąć działania, zorientować się w sytuacji – przekonuje Paweł Jabłoński z PiS.
Wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek twierdzi, że "to jest absolutne przekroczenie uprawnień, jakie daje ustawa". Sam takich interwencji jako poseł przeprowadził wiele. - To jest możliwość jaką mają parlamentarzyści, wejścia do budynku, sprawdzenia dokumentów, wyjaśnienia konkretnej sprawy i tyle, to jest święte prawo posłów
To, co dzieje się w siedzibach TVP i PAP budzi poważne wątpliwości prawne – zwraca uwagę wiceminister. - Nie można nikogo szarpać, nikogo popychać i na pewno bawić się w policjanta – dodaje.
Prawnicy o zachowaniu polityków PiS w siedzibach TVP i PAP
Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy, radzą parlamentarzystom, aby dokładnie przeczytali, jakie możliwości daje, a jakich nie, ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora. O zatrzymywaniu kogokolwiek nie ma tam ani słowa.
- To jest przekroczenie uprawnień. Interwencja poselska to nie jest legitymacja na dowolne zachowanie, tak to nie działa – wskazuje adwokatka Sylwia Gregorczyk-Abram.
- Interwencja poselska to nie jest okupacja poselska – podkreśla prof. Maciej Gutowski z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. - Poseł nie może przebywać w budynku, ile mu się żywnie podoba. Ma prawo żądać wyjaśnienia sprawy, a instytucja ma 14 dni, aby mu odpowiedzieć – dodaje.
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości zapowiadają, że nie zamierzają opuszczać budynków TVP i PAP-u. Twierdzą, że nie utrudniają nikomu pracy, a swoje dyżury mają rozpisane na kilka dni do przodu. - Ustawa nie precyzuje, ile my tam możemy być, czy to jest godzina czy dwie czy dzień – mówi Jan Mosiński z PiS.
Premier zapowiada odbieranie immunitetów
Uwagę prawników zwróciło zdjęcie Anny Zalewskiej ze środka Polskiej Agencji Prasowej. Adwokaci przypominają byłej minister edukacji jak i wszystkim europarlamentarzystom, że choć tak jak ich koledzy z Wiejskiej mają immunitet, to ich uprawnień do interwencji poselskich w Polsce już nie.
- Prawo mówi jasno, że to wykracza poza uprawnienia europosła – uważa adwokat Mariusz Paplaczyk. - Europoseł został wybrany do pracy w Parlamencie Europejskim i to tam powinna być jego aktywność – wyjaśnia.
Premier Donald Tusk na pytanie o konsekwencje wobec posłów, którzy interweniują niezgodnie z prawem odpowiada stanowczo. – Każdy odpowie indywidualnie za to, co robił. Nie ważne, czy jest parlamentarzystką czy parlamentarzystą PiS-u. To bez znaczenia. Będziemy też głosowali nad uchyleniem immunitetów tym wszystkim, którzy decydowali się na łamanie i naruszanie prawa. Nie będzie świętych krów – zapowiada premier.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: x.com/Andrzej Śliwka