Mateusz Kijowski zapowiedział w środę, że odchodzi z Komitetu Obrony Demokracji, bo - jak podkreśla - stowarzyszenie, któremu liderował, odeszło od wartości, które mu przyświecały w momencie założenia. Kijowski nie zdradza swoich planów na przyszłość.
- Odchodzę z Komitetu Obrony Demokracji - powiedział Mateusz Kijowski. - Nie chcę dłużej firmować publicznej aktywności tego Stowarzyszenia - podkreślił, dodając, że "obecna formuła KOD się wyczerpała". Kijowski stwierdził też, że nie odpowiada mu "lansowanie się polityczne na demonstracjach" i przymiarki ich uczestników do przyszłej działalności politycznej. Dodał jednak, że "nie chce mówić o personaliach". Były lider KOD nie chciał zdradzić, co on i jego najbliżsi współpracownicy zamierzają dalej robić. - Na zawsze pozostanę KODerem i na kolejnych demonstracjach, w ważnych dla Polski sprawach, będę się pojawiał - zadeklarował.
Kijowski: KOD odszedł od swoich wartości
W oświadczeniu, zamieszczonym na blogu Kijowskiego w portalu NaTemat, napisał on, że we wtorek "pięcioro członków Zarządu Regionu Mazowsze Stowarzyszenia Komitet Obrony Demokracji złożyło rezygnację ze swoich funkcji i wystąpiło ze Stowarzyszenia". "Dzisiaj pozostali dwaj członkowie składają tę samą rezygnację i występują ze Stowarzyszenia. Ja jestem jednym z tych dwóch" - podkreślił. W uzasadnieniu decyzji o odejściu z KOD Kijowski napisał: "Kiedy rezygnowałem z kandydowania na funkcję Przewodniczącego Zarządu Głównego Stowarzyszenia Komitet Obrony Demokracji podałem bardzo konkretne argumenty. Nie mogłem odpowiadać za nierzetelne i niepełne sprawozdanie finansowe Stowarzyszenia za rok 2016". W maju nowym przewodniczącym KOD został Krzysztof Łoziński. Według Kijowskiego stowarzyszenie odeszło od wartości, które reprezentowało od początku działalności. "Kiedy w listopadzie 2015 roku zebraliśmy się, żeby bronić demokracji w Polsce, opublikowaliśmy wspólnie manifest Komitetu Obrony Demokracji. Określiliśmy w nim wartości, o które chcemy walczyć. Pisaliśmy między innymi: nie godzimy się na zawłaszczanie państwa, dzielenie Polaków na lepszych i gorszych, pogardę dla 'innego'" - napisał w oświadczeniu. "Dzisiaj okazuje się, że ten postulat odnosi się w równym stopniu do Stowarzyszenia Komitet Obrony Demokracji, jak do Polski pod rządami PiS-u" - dodał.
Zarzuty prokuratorskie
W styczniu 2017 r. zarząd główny KOD przyjął uchwałę wyrażającą brak zaufania do Kijowskiego jako przewodniczącego stowarzyszenia i wzywającą go do niezwłocznego ustąpienia z tej funkcji. Miało to związek z informacjami - które na początku stycznia podały "Rzeczpospolita" i portal Onet - że pieniądze ze zbiórek publicznych na KOD trafiały do Kijowskiego i jego żony Magdaleny Kijowskiej. Chodzi o faktury na łączną kwotę 91143,5 zł za usługi informatyczne, jakie firma Kijowskiego wykonała dla Komitetu. Kijowski mówił wtedy, że pieniądze, które trafiły na konto spółki MKM-Studio, nie pochodzą "z puszek", lecz z darowizn. Pod koniec czerwca były lider KOD wraz z byłym skarbnikiem organizacji Piotrem C. usłyszeli prokuratorski zarzut poświadczenia nieprawdy w fakturach oraz przywłaszczenia 121 tys. zł. Obaj nie przyznali się do winy. Grozi im do ośmiu lat więzienia. W kwietniu Prokuratura Okręgowa w Pruszkowie wszczęła przeciwko Kijowskiemu postępowanie w sprawie niepłacenia alimentów. Kijowski na stronie internetowej, założonej do wyjaśnienia stawianych mu zarzutów (w sprawie świadczonych dla KOD-u usług informatycznych i innych powiązanych kwestii) pisze, że nigdy nie unikał płacenia alimentów i nigdy nikt mu takiego zarzutu nie postawił.
Autor: tmw/ja/jb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24