Pilnowaliśmy tego, by być za plecami policji. Oni po prostu się odwrócili i postanowili nas przegnać siłą - opowiadała dziennikarka "Newsweeka" Renata Kim, która mówiła, że w trakcie środowych zamieszek została uderzona pałką przez funkcjonariusza. - Miałam kamizelkę z napisem "press", krzyczeliśmy "prasa, prasa!". Nie wiem, co jeszcze trzeba by zrobić, by policjanci uznali, że jesteśmy tam służbowo - dodała. Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się w związku z tym z pismem do policji. Wskazał w nim, że "konieczne jest poszanowanie istotnej roli dziennikarzy w relacjonowaniu wydarzeń publicznych".
W środę podczas marszu w Warszawie doszło do zamieszek. Komenda Stołeczna Policji podała, że "grupy chuliganów zaatakowały policjantów chroniących bezpieczeństwa innych ludzi". Do działań ruszyły pododdziały zwarte, które użyły środków przymusu bezpośredniego - gazu łzawiącego i broni gładkolufowej.
W trakcie zamieszek ucierpieli też zaatakowani przez policję przedstawiciele mediów, między innymi fotoreporter "Tygodnika Solidarność" Tomasz Gutry został postrzelony podczas marszu gumową kulą z broni policyjnej.
"Zaatakowali nas, dziennikarzy"
Renata Kim, dziennikarka "Newsweeka" mówiła, że została uderzona przez policjanta pałką. Przebieg sytuacji relacjonowała w TVN24.
- Przeszliśmy razem z moim fotoreporterem od ronda Dmowskiego aż na błonia Stadionu Narodowego. (...) Uczestnicy marszu ewidentnie prowokowali policjantów. Od początku było widoczne, że rzucali petardami, racami, kostką brukową w policjantów. A oni odpowiadali gazem łzawiącym, gumowymi kulami i pałkami - opowadała.
Kiedy tłum przemieszczał się w stronę stacji metra Stadion Narodowy, Kim wraz z fotoreporterem poszła za nim. - Zobaczyliśmy, że w stronę policjantów lecą z nasypu kolejowego kamienie. Dowódca jednego z oddziałów krzyczy do swoich funkcjonariuszy: "Biegnijcie ich wesprzeć". Funkcjonariusze nie reagowali, co nas zdziwiło, ale w końcu pobiegli na stację metra, a my za nimi - mówiła.
- Wbiegliśmy po schodach i ustawiliśmy się przy barierce, która kończy peron. Policjanci biegli po peronie, a w pewnym momencie, nie wiadomo dlaczego, zawrócili i zaatakowali nas, dziennikarzy, stojących przy barierce. Zaczęli nas okładać pałkami i zepchnęli na schody. Tam trafiliśmy na drugą grupę policjantów, ale ta nas przepuściła - opowiadała.
"Nie wiem, co jeszcze trzeba by zrobić, by policjanci uznali, że jesteśmy tam służbowo"
Kim powiedziała, że przez cały marsz miała na sobie "kamizelkę z odblaskowymi elementami i wielkim napisem 'press' na plecach". - Kiedy policjanci mnie odwrócili plecami i przepchnęli do barierki, musieli widzieć ten napis - dodała.
- Fotoreporterzy podnieśli do góry aparaty, krzyczeliśmy: "prasa, prasa!". Wszyscy wyglądaliśmy jak przerażeni więźniowie. Podnieśliśmy ręce do góry i tak szliśmy w stronę schodów. Nie wiem, co jeszcze trzeba by zrobić, by policjanci uznali, że jesteśmy tam służbowo. Komunikaty, które powtarzali, że dziennikarze mają opuścić ten teren, to nie jest usprawiedliwienie - mówiła dziennikarka.
Podkreślała, że razem z innymi dziennikarzami "cały czas bardzo pilnowali, żeby być za policją", a nie między funkcjonariuszami a chuliganami. - I na tym peronie też byliśmy za plecami policji. Policja po prostu się odwróciła i postanowiła przegnać nas siłą - relacjonowała Kim.
Rzecznik stołecznej policji: to była linia frontu
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji Sylwester Marczak w czwartek rano był pytany na konferencji o sytuację w pobliżu stacji metra.
- To była linia frontu. To nie było miejsce, w którym policjanci chcieli być, to było miejsce, w którym policjanci musieli być - mówił. - Nasza praca z dziennikarzami bardzo często polega właśnie na współpracy, bo jesteśmy w tych miejscach, gdzie coś się dzieje, ale różnica między nami polega na tym, że dziennikarz w każdym momencie może to miejsce opuścić. Niestety w tym przypadku doszło do sytuacji, która również będzie przedmiotem naszej oceny i wyjaśnień - dodał rzecznik.
Pismo RPO do policji w sprawie przemocy policji wobec dziennikarzy
Do sprawy zachowania policji wobec dziennikarzy odniósł się także Rzecznik Praw Obywatelskich.
W piśmie do komendanta stołecznego policji przyznaje, że "z ogromnym niepokojem" obserwuje pojawiające się w mediach informacje o przypadkach zastosowania przez funkcjonariuszy przemocy fizycznej wobec dziennikarzy.
Przywołuje tu między innymi obrażenia, jakich doznał fotoreporter "Tygodnika Solidarność" Tomasz Gutry. "Opisana sytuacja budzi ogromne wątpliwości z punktu widzenia wolności słowa i bardzo negatywnie wpływa na zaufanie obywateli do policji jako formacji powołanej do zapewniania bezpieczeństwa" - mówi RPO.
RPO przypomina, że "przedstawiciele mediów powinni pozostać bezstronnymi obserwatorami wydarzeń". "Dotyczy to zwłaszcza demonstracji, starć i działań o charakterze siłowym. Status dziennikarza czy fotoreportera gwarantuje, że nie zostaną oni potraktowani jako jedna ze stron konfliktu" - dodał.
"Konieczne jest poszanowanie istotnej roli dziennikarzy w relacjonowaniu wydarzeń publicznych"
RPO wskazuje, że "konieczne jest poszanowanie istotnej roli dziennikarzy w relacjonowaniu wydarzeń publicznych, którzy powinni wykonywać swoją pracę w bezpiecznych warunkach, w sposób wolny od ataków fizycznych i werbalnych".
"Bardzo ważne jest, aby bezpieczeństwo relacjonowania demonstracji przez dziennikarzy oraz swoboda wykonywania przez nich zadań zawodowych były respektowane zarówno przez służby policyjne zabezpieczające dane wydarzenie, jak i przez jego uczestników. Rolą organów państwa w urzeczywistnianiu wolności prasy jest natomiast zapobieganie przemocy i zapewnienie bezpiecznego otoczenia dla dziennikarzy, aby umożliwić im wykonywanie ich pracy w sposób niezależny, bez niestosownych ingerencji i bez obawy, że staną się ofiarami przemocy, prześladowania, czy retorsji" - pisze dalej.
Dodaje, że "prawo do relacjonowania demonstracji przysługuje dziennikarzom niezależnie od tego, czy zgromadzenia mają legalny charakter czy pokojowy przebieg". "Nielegalne demonstracje czy agresywny przebieg zgromadzenia może tym bardziej uzasadniać dostęp mediów do tego wydarzenia" - zwraca uwagę.
"Co więcej, fakt, że demonstracja ma nielegalny charakter czy agresywny przebieg zwiększa ryzyko konieczności zastosowania środków przymusu wobec protestujących, A to tym bardziej uzasadnia potrzebę zapewnienia mediom swobodnego dostępu do demonstracji oraz możliwości nagrywania wydarzenia wraz z interwencją policji" - dodaje.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24