Piątkowe orzeczenie zapadło na posiedzeniu niejawnym w składzie trzech sędziów. Przewodniczył sędzia Aleksander Stępkowski, zaś w składzie byli jeszcze sędziowie: Marek Dobrowolski i Paweł Wojciechowski.
- Akta i oryginalne dokumenty pochodzące od marszałka Sejmu i dotyczące tej sprawy, czyli sprawy pana Mariusza Kamińskiego, znajdują się w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych - powiedział w rozmowie z dziennikarzami Piotr Prusinowski, prezes Sądu Najwyższego kierujący Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Podkreślił, że "Izba Kontroli Nadzwyczajnych i Spraw Publicznych nie posiada tych dokumentów".
Powiedział też, że w sprawie odwołania Mariusza Kamińskiego od decyzji marszałka Sejmu stwierdzającej wygaszenie mandatu poselskiego, orzeczenie izba ta wyda zapewne w środę, 10 stycznia.
Prusinowski: myślę, że sędziowie orzekali na podstawie niepełnych dokumentów albo w ogóle bez dokumentów
Prusinowski został też zapytany o to, na podstawie jakich dokumentów wydano piątkową decyzję, skoro akta sprawy znajdują się w innej izbie, a więc w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
- Nie wiem, co się dzieje w Izbie Kontroli, ale wnoszę, że (sędziowie - red.) orzekali na podstawie niepełnych dokumentów albo w ogóle bez dokumentów. Przypomnę, że pan Aleksander Stępkowski, który był sprawozdawcą w tej sprawie, a który jest jednocześnie rzecznikiem prasowym (Sądu Najwyższego - red.), (że - red.) już raz zdarzyło mu się orzekać bez akt w sprawie pana Waldemara Żurka, więc domniemuję, że to chyba taka stała praktyka, weszła mu w krew - skomentował.
Prusinowski: w tej sprawie problem jest tylko jeden
- W tej sprawie problem jest tylko jeden - czy Izba Kontroli Nadzwyczajnych i Spraw Publicznych jest sądem w rozumieniu prawa polskiego i europejskiego. W mojej ocenie nie. Jeżeli jest sądem, to to orzeczenie, oczywiście jak każde inne orzeczenie sądu polskiego, wydane w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, jest wiążącym orzeczeniem. I co więcej, zważywszy na to, że znajdują się w Sądzie Najwyższym, jest ostatecznym, nie podlega żadnej weryfikacji proceduralnej - podkreślił.
- Natomiast jeżeli Izba Kontroli Nadzwyczajnych i Spraw Publicznych sądem nie jest, co dla mnie jest oczywiste, (...), no to w takim wypadku mamy do czynienia z jakimś aktem prawnym, który podchodzi od jakiegoś podmiotu, który sądem nie jest. To tak, jakbyśmy kupili czekoladę, a dostali jakiś wyrób czekoladopodobny, i twierdzili, że to jest jednak czekolada - mówił sędzia Prusinowski.
Wcześniej, w rozmowie z reporterką TVN24, Prusinowski stwierdził, że zarządzenie nakazujące przekazanie akt sprawy Mariusza Kamińskiego z Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych - gdzie przekazał ją marszałek Sejmu - do Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, jest całkowicie bezprawne.
Jak tłumaczył, "sprawa, jeżeli wpływa do sądu, faktycznie w pierwszym momencie jest dekretowana przez prezesa sądu, czyli określana, czy ta izba jest właściwa, czy też nie, następnym krokiem jest wyznaczenie składu sądu, który ma tę sprawę obsadzić". - I w tym momencie jakikolwiek spór kompetencyjny może zaistnieć tylko i wyłącznie wtedy, kiedy ten sąd stwierdzi, że nie jest właściwy do rozpoznania sprawy, czyli ten konkretny skład trzyosobowy, który został wydany - wyjaśnił.
Zobacz też: "Mamy wspólnotę bezprawia". Sprawa Kamińskiego i Wąsika krok po kroku
Prusinowski: to nie moje standardy
Prusinowski został także zapytany o to, czy skoro Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie miała wszystkich akt, to czy nawet z tego już względu orzeczenie to jest obarczone wadą prawną.
- Jest, to jest jakaś taka partyzantka, nie wiem, jak to nazwać. Cały czas podkreślam, przepraszam - to nie są moje standardy. Pytacie mnie (o to - red.), to tak jakbym ja was pytał, czy dobrym pomysłem jest, żeby na przykład kowal był dziennikarzem - zwrócił się do przedstawicieli mediów.
- Trudno to komentować, to nie moje standardy, więc nie potrafię odnosić się do tej kwestii - dodał Prusinowski.
Rzecznik SN: stwierdzono, że postanowienie marszałka zostało wydane niezgodnie z prawem
Aleksander Stępkowski, rzecznik Sądu Najwyższego, sędzia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych i jednocześnie przewodniczący składu orzekającego w sprawie Kamińskiego, przekazał natomiast na konferencji po decyzji w sprawie Kamińskiego, że "odwołanie, które dzisiaj było rozpoznawane przez Sąd Najwyższy, podnosiło względem postanowienia marszałka Sejmu te same zarzuty, które podnosiło odwołanie rozpoznane w dniu wczorajszym".
- A zatem trudno się dziwić, że orzeczenie Sądu Najwyższego było takie samo. To znaczy stwierdzono, że postanowienie marszałka zostało wydane niezgodnie z prawem. W związku z czym to postanowienie jako niezgodne z prawem zostało uchylone - powiedział.
Pytany o uzasadnienie decyzji nieuznawanej Izby, Stępkowski odparł, że "są dwie kwestie". - Po pierwsze marszałek Sejmu, aby wydać takie postanowienie, musiał dysponować informacją z Krajowego Rejestru Karnego przekazaną mu przez ministra sprawiedliwości o tym, że osoby, względem których chce wydać takie postanowienie, widnieją w tym rejestrze jako osoby skazane. Marszałek Sejmu nie tylko nie dysponował taką informacją z Krajowego Rejestru Karnego, ale osoby odwołujące się przedstawiły informację z tegoż Krajowego Rejestru Karnego, z którego wynikło, że nie figurowały w tym rejestrze. A zatem nie można było procedować w przedmiocie stwierdzenia wygaśnięcia ich mandatów. To pierwsza, można powiedzieć, przesłanka formalna - mówił.
- Natomiast z drugiej strony niewątpliwie Sąd Najwyższy wziął pod uwagę fakt, że Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej w swoim postanowieniu zastosował prawo łaski względem czynów, które były później przedmiotem wyroków karnych i w związku z tym te czyny, które były stwierdzone prawomocnym wyrokiem karnym, nie mogły wywierać skutków w sferze prawa publicznego. A to jest sprawa prawa publicznego i w związku z tym nie doszło do utraty praw wybieralności przez dane osoby. W związku z tym nie można było zastosować przepisów mówiących o wygaśnięciu mandatu - przekonywał.
Na podstawie jakich akt orzekała nieuznawana Izba?
Rzecznik został zapytany, na podstawie jakich akt orzekali sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej, skoro prezes Prusinowski przekazał, że pisma od marszałka Sejmu są nadal w Izbie Pracy. - Najpierw odwołanie zostało złożone do Sądu Najwyższego do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Oryginalne odwołanie - przekonywał Stępkowski. Dodał, że w piątek nieuznawana izba uzyskała oryginalne postanowienia marszałka Sejmu.
- W aktach Izby Pracy jest odpis. My wcześniej też mieliśmy ten odpis. Poza tym do akt Izby Kontroli Nadzwyczajnej została dołączona uwierzytelniona kopia akt Izby Pracy. W związku z czym Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych dysponowała całością materiału w tej sprawie, można powiedzieć z naddatkiem. Natomiast orzekaliśmy na naszych własnych aktach, prowadzonych w naszej Izbie w związku z rejestracją sprawy w dniu 29 grudnia - mówił.
Decyzja na podstawie kserokopii
Na stronie Sądu Najwyższego widnieje informacja, z które wynika, że piątkowa decyzja Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w sprawie mandatu Kamińskiego została wydana na podstawie oryginału postanowienia marszałka Sejmu oraz kserokopii akt sprawy. "Dnia 5 stycznia 2024 r. pełnomocnik skarżącego złożył w Sądzie Najwyższym dwa pisma. W pierwszym, w ślad za wezwaniem Sądu Najwyższego przedłożył oryginał postanowienia w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatu poselskiego, w drugim zaś przedłożył poświadczoną za zgodność z oryginałem kserokopię akt sprawy II PUO 2/24" - napisano.
Przypominamy, że według prawa od postanowień marszałka Sejmu w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatów poselskich przysługuje odwołanie do SN. Należy je złożyć jednak za pośrednictwem Kancelarii Sejmu. Choć Wąsik i Kamiński złożyli takie odwołania w kancelarii, która właśnie przekazała je do Izby Pracy, to jednocześnie politycy PiS złożyli samodzielnie te same odwołania bezpośrednio do Sądu Najwyższego, ale do nieuznawanej za sąd przez wielu prawników i europejski trybunał Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
§ 1. Postanowienie Marszałka Sejmu o wygaśnięciu mandatu posła z przyczyn określonych w art. 247 § 1 pkt 2-7 wraz z uzasadnieniem doręcza się niezwłocznie posłowi. Od postanowienia posłowi przysługuje prawo odwołania do Sądu Najwyższego w terminie 3 dni od dnia doręczenia postanowienia. Odwołanie wnosi się za pośrednictwem Marszałka Sejmu.Art. 250, ust. 1, Kodeks wyborczy
Dopytywany, w jaki sposób Izba Kontroli Nadzwyczajnej weszła w posiadanie oryginału postanowienia marszałka Sejmu o stwierdzeniu wygaszeniu mandatu Kamińskiego, Stępkowski odparł, że "przedstawił (je - przyp. re.) pełnomocnik skarżącego, złożył jako środek dowodowy w tym postępowaniu".
Pytany zaś, kto skopiował akta i przekazał je z Izby Pracy do Izby Kontroli Nadzwyczajnej, rzecznik powiedział: - Tego nie wiem, to pełnomocnik skarżącego złożył tę kopię akt w biurze podawczym jako środek dowodowy.
Sędzia Rączka: rzecznik Sądu Najwyższego mówił dużo i zawile po to, żeby nikt nic nie zrozumiał
Wypowiedzi rzecznika Sądu Najwyższego przysłuchiwał się na antenie TVN24 profesor Krzysztof Rączka, sędzia Sądu Najwyższego z Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. - Niestety, słyszałem, co powiedział rzecznik Sądu Najwyższego - powiedział.
- Ja bym musiał prostować niemalże każde zdanie wypowiedziane przez rzecznika. On mówił dużo i zawile po to, żeby nikt nic nie zrozumiał. Nieprawdą jest, że Trybunał (Sprawiedliwości Unii Europejskiej - red.) 21 (grudnia - red.) nie orzekł, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej nie ma mandatu do sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Orzekł to - powiedział.
Jak kontynuował, "nieprawdą jest, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej orzekała w oparciu o oryginalne akta". - Oryginalne akta są w sekretariacie prezesa Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych - zaznaczał. - I tak można byłoby zdanie po zdaniu po prostu wykazywać, że pan rzecznik Stępkowski, nie po raz pierwszy zresztą, wprowadza opinię publiczną w błąd - dodał.
Rączka: nie ma miejsca na refleksję, po prostu działa mechanizm
Według Rączki "to przecież jest ewidentnie zorganizowana akcja na zlecenie". - Tu nie ma miejsca na refleksję, na zastanowienie, na dyskusję w składzie orzekającym, tylko po prostu działa mechanizm. Jest polecenie, to polecenie trzeba wykonać - powiedział.
Jak dodał, "to jest jedna z naszych najgorszych obaw, jakie żywiliśmy wobec tak masowego powoływania do Sądu Najwyższego pseudosędziów".
Chaos prawny w sprawie decyzji o wygaśnięciu mandatów Kamińskiego i Wąsika
W środę do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN wpłynęły przekazane przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię odwołania Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego od decyzji marszałka o wygaszeniu im mandatów. Do obu spraw wyznaczono składy sędziowskie i terminy posiedzeń niejawnych na 10 stycznia br. W sprawie Wąsika skład sędziowski Izby Pracy złożony był z sędziów orzekających w SN od niedawna - po 2018 roku, w sprawie Kamińskiego - złożony jest z sędziów orzekających w tym sądzie jeszcze przed 2018 rokiem.
W czwartek w sprawie odwołania Wąsika w Izbie Pracy SN wyznaczony do tej sprawy sędzia wydał postanowienie o przekazaniu tej sprawy do Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN, która tego samego dnia uchyliła postanowienie marszałka Sejmu o wygaszeniu mandatu posła Macieja Wąsika.
Również w czwartek prezes SN kierujący Izbą Karną sędzia Zbigniew Kapiński - zastępujący nieobecną pierwszą prezes SN – wydał zarządzenie, że właściwą do rozpatrzenia odwołania od wygaszenia mandatu Kamińskiego jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. W czwartek wieczorem prezes SN kierujący Izbą Pracy SN sędzia Piotr Prusinowski powiedział zaś: - W mojej ocenie Izba Kontroli Nadzwyczajnej sądem nie jest i nie zamierzam przekazywać jakichkolwiek akt do tej Izby.
Autorka/Autor: mjz, akr/adso
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24