Mariusz Błaszczak w trakcie jednego ze spotkań z mieszkańcami w miejscowości przy granicy z Białorusią wdał się w utarczkę słowną. Uczestnik spotkania skarżył się na zachowanie żołnierzy. Były minister obrony narodowej wielokrotnie przerywał rozmówcy i powiedział nawet, że uchodźców umieściłby "w miasteczku Wilanów i w Jagodnie".
Były minister obrony narodowej, a obecnie przewodniczący klubu parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak starł się słownie z jedną z osób biorącą udział w spotkaniu otwartym z politykami PiS w Lipsku (woj. podlaskie). Mężczyzna, który zadawał Błaszczakowi pytania, skarżył się na zachowanie żołnierzy przy granicy z Białorusią, którego mieli doświadczyć on i jego żona.
Błaszczak o żołnierzach i uchodźcach
- To była tragedia. Nie ze względu na uchodźców, tylko ze względu na to wojsko - zaczął mówić.
- Poważnie pan mówi? To Wojsko Polskie się panu nie podoba? - przerwał mu Błaszczak.
Mężczyzna wyjaśniał, że nie podoba mu się, "jak się zachowywali". - Całe drużyny, czyli do dziesięciu, wchodziły do sklepu z bronią - dodał.
Polityk PiS przerwał i spytał: "z czym mają wchodzić, bez broni?"
- A jak pan to sobie wyobraża? Wojna jest? - dopytywał uczestnik spotkania.
- A nie ma wojny? A "nachodźcy" nie przychodzili? - dopytywał Błaszczak.
Mężczyzna zarzucił byłemu szefowi MON, że traktuje go "jak idiotę albo siedmioletnie dziecko". Rozmówca Błaszczaka skarżył się m.in., że wojskowi w nocy wjeżdżali pojazdem na jego podwórko. - Żona wychodzi z psem na własną łąkę i słyszy: stój, bo strzelam. Fajnie? - pytał.
Błaszczak tłumaczył, że "jest sytuacja zagrożenia". - Tak? Na moim podwórku? - dopytał za chwilę mężczyzna.
Następnie uczestnik spotkania powiedział, że nawet, gdyby migranci weszli na jego podwórko, to "by ich nie wydał". Dodał, że "dałby im wody i chleba".
Na co były wicepremier odparł: - Ja też myślę, że w miasteczku Wilanów i w Jagodnie, to ja bym tych uchodźców tam umieścił.
Po tym, jak mężczyzna zwrócił uwagę byłemu ministrowi, żeby mu nie przerywać, powiedział jeszcze, że jego żona w trakcie spaceru z psem została zapytana przez jednego z żołnierzy, czy jest Polką.
Były minister nie odniósł się już do tej skargi i po wymianie krótkich zdań dodał: - Tu byli polscy żołnierze, którzy wchodzili z bronią, dlatego że bronią granicy i wciąż granicy bronią. Ja jestem dumny z polskich żołnierzy, którzy bronią granicy. Pana też bronią.
Kryzys wywołany przez Łukaszenkę
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu ponad 28 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod pozorem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Czasowe ograniczenie prawa do azylu
Na 186-kilometrowej granicy z Białorusią stoi wzniesiona w 2022 roku stalowa zapora o wysokości 5,5 metra. Jest głównym elementem zabezpieczenia tej granicy przed nielegalną migracją. Uzupełnia ją tak zwana bariera elektroniczna, która obejmuje zaporę oraz odcinki rzeczne. W minionym roku zmodernizowano obie zapory, na stalowej zamontowano dodatkowe poziome przęsła, a także zwoje concertiny.
Od 13 czerwca 2024 roku na podlaskim odcinku polsko-białoruskiej granicy działa strefa buforowa, którą wprowadzono na podstawie rozporządzenia MSWiA. Po raz trzeci (od 10 marca tego roku) została przedłużona na kolejne 90 dni oraz rozszerzona. Obejmuje obecnie długość granicy na odcinku 78,29 kilometra w powiecie hajnowskim oraz części powiatu białostockiego - chodzi o teren działania placówek Straży Granicznej w Michałowie, Narewce, Białowieży, Dubiczach Cerkiewnych i Czeremsze. Na blisko 60 kilometrach granicy nie wolno przebywać w pasie o szerokości 200 metrów od linii granicy, natomiast na odcinku ponad 15 kilometrów położonym w rejonie rezerwatów przyrody pas ma około 2 kilometrów szerokości, a na odcinku blisko 3,8 kilometra szerokość strefy to około 4 kilometrów.
27 marca weszło w życie rozporządzenie w sprawie czasowego ograniczenia prawa do złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej. Ograniczenie prawa do azylu będzie obowiązywać przez 60 dni i może być przedłużone - po wyrażeniu zgody przez Sejm - na okres nie dłuższy niż kolejne 60 dni.
Organizacje pomocowe o sytuacji na granicy
Organizacje niosące pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej twierdzą, że pomimo zmiany rządów w Polsce wobec migrantów nadal łamane jest prawo. Przekonują, że mają udokumentowane przypadki wyrzucania za granicę z Białorusią osób, które wyraźnie i w obecności wolontariuszy prosiły o ochronę międzynarodową. W czasie jednej z konferencji prasowych zaprezentowano drastyczny film udostępniony przez Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne, na którym widać przeciąganie bezwładnego ciała kobiety przez bramkę w płocie granicznym i porzucanie jej po drugiej stronie.
Organizacje pomocowe domagają się od rządu przywrócenia praworządności na pograniczu polsko-białoruskim, prowadzenia polityki ochrony granic z poszanowaniem prawa międzynarodowego oraz krajowego gwarantującego dostęp do procedury ubiegania się o ochronę międzynarodową i przestrzeganie zasady non-refoulement, wszczynania przewidzianych prawem postępowań administracyjnych wobec osób przekraczających granicę, natychmiastowego zatrzymania przemocy na granicy wobec osób w drodze i pociągnięcie do odpowiedzialności winnych przemocy.
"Wiemy o osobach w ciężkim stanie zdrowia wyrzucanych z ambulansów wojskowych, a także wywożonych wprost ze szpitali. Za druty i płot graniczny trafiają mężczyźni, kobiety z dziećmi oraz małoletni bez opieki. Wywózkom cały czas towarzyszy przemoc ze strony polskich służb: używanie gazu łzawiącego, bicie, rozbieranie do naga, kopanie, rzucanie na ziemię, skuwanie kajdankami, niszczenie telefonów i dokumentów, odbieranie plecaków z prowiantem oraz czystą wodą. Ludzie opowiadają nam, że groźbą lub przemocą fizyczną są zmuszani do podpisywania oświadczeń, że nie chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową w Polsce, a następnie wywożeni są za płot" - czytamy we wspólnym oświadczeniu organizacji.
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Autorka/Autor: sz/kris
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24