W wieku 79 lat w Szczecinie zmarł Marian Jurczyk - były prezydent tego miasta, działacz opozycyjny w okresie PRL. Przegrał długą walkę z chorobą. - To był dobry i odważny działacz - wspomina Lech Wałęsa.
Jak podało Radio Szczecin, Jurczyk zmarł we wtorek po ciężkiej chorobie nowotworowej w szpitalu przy ulicy Arkońskiej.
Opozycjonista
Jurczyk od 1954 r. pracował w Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego. Brał udział w robotniczych protestach w grudniu 1970 r. Wchodził wtedy w skład komitetu strajkowego.
W sierpniu 1980 roku stanął na czele Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Szczecinie. Był sygnatariuszem porozumień sierpniowych. Kierował następnie Międzyzakładową Komisją Robotniczą "S", a w 1981 roku objął stanowisko przewodniczącego zarządu Regionu Pomorze Zachodnie NSZZ "Solidarność".
Był internowany od 13 grudnia 1981 roku do 18 listopada 1982 roku.
Znalazł się wśród siedmiu działaczy związku, których wraz z czterema byłymi członkami KSS "KOR" aresztowano w 1982 roku pod zarzutem działań "na szkodę państwa". Został przez władze PRL uznany za związkowego "radykała" głównie za sprawą głośnego wystąpienia w Trzebiatowie w 1981 roku, gdy wspomniał o wieszaniu komunistów. Wyszedł na wolność w 1984 roku, na mocy amnestii.
W 1982 roku jego syn i synowa zginęli tragicznie, wyskakując z okien kamienic w Szczecinie. Jurczyk podejrzewał, iż w śmierć zamieszana była SB. Pogrzeb stał się okazją do wielkiej antyrządowej demonstracji, podczas której doszło do walk z ZOMO. W sierpniu 2007 roku IPN umorzył śledztwo w sprawie śmierci obojga.
Marian Jurczyk był przeciwnikiem porozumień Okrągłego Stołu. Założył związek zawodowy "Solidarność 80", którym kierował przez blisko dziesięć lat.
Senator i prezydent
W 1997 roku uzyskał mandat senatora IV kadencji. W kolejnym roku zorganizował ugrupowanie pod nazwą Niezależny Ruch Społeczny, które weszło w skład prawicowego bloku Ruch Patriotyczny Ojczyzna. Z ramienia RPO uzyskał mandat radnego sejmiku zachodniopomorskiego.
Był prezydentem Szczecina od 1998 do 2000 r. oraz od 2002 do 2006 r. Ze stanowiska zrezygnował 24 stycznia 2000 r., po decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, iż funkcji prezydenta miasta na prawach powiatu nie można łączyć z mandatem senatorskim.
W marcu tego samego roku sąd lustracyjny prawomocnie uznał Jurczyka za tzw. kłamcę lustracyjnego, co doprowadziło do utraty przez niego mandatu senatora.
W 2002 r. w ramach postępowania kasacyjnego Sąd Najwyższy orzekł jednak, że jego oświadczenie lustracyjne było prawdziwe, gdyż współpraca z SB nie miała charakteru tajnego, a przekazywane informacje były pozbawione wartości operacyjnej, a ponadto sama SB oceniała tę współpracę jako mało przydatną, m.in. z powodu braku lojalności.
Wałęsa: to był dobry i odważny działacz
Były prezydent Lech Wałęsa podkreślił we wtorek, że Jurczyk był "dobrym i odważnym" działaczem.
- Różnie go wspominam, był dość samodzielny - powiedział Wałęsa. - W tamtym czasie miałem do niego trochę pretensji, bo skończył strajk dzień wcześniej, a byliśmy umówieni, że kończymy razem. Ja miałem bowiem te wcześniejsze doświadczenia z Gdańska, kiedy zakłady zaczęły kończyć strajk bez uzgodnienia, a potem polała się krew - dodał b. prezydent, podkreślając, że potem współpraca między nim a Jurczykiem układała się już lepiej.
Jurczyk jako lider "Solidarności" na Pomorzu Zachodnim toczył z Wałęsą walkę o przywództwo w związku. Pod koniec lat 80. był wśród liderów "S", którzy nie uznawali prawa Wałęsy do powoływania nowych władz związku. Był przeciwnikiem Okrągłego Stołu.
- Nie miał szans w tej argumentacji. On działał inaczej, nie dołączył do nas. Ale takie ścieranie się, pluralizm, kandydowanie różnych osób po takim okresie jednomyślności było nawet wskazane - ocenił tę postawę Wałęsa.
Niesiołowski: człowiek walki, a nie budowy
- Znałem go dość dobrze. Zapisał bardzo piękną kartę w "Solidarności", w walce o demokratyczną i niepodległą Polskę; ma miejsce w historii naszego kraju - powiedział Stefan Niesiołowski.
Przypomniał, że Jurczyk pierwszy podpisał w sierpniu 1980 r. porozumienie kończące strajk w Szczecinie - dzień wcześniej niż uczynił to w Gdańsku Lech Wałęsa.
- Potem związał się z radykalnymi grupami; był delikatnie mówiąc raczej człowiekiem walki, a nie człowiekiem budowy demokracji, choć nigdy demokracji nie naruszył - ocenił poseł PO.
Autor: db,kg//rzw/kwoj / Źródło: TVN24, PAP